Dziękujemy za pozdrowienia i też pozdrawiamy wszystkie koty, kociambry, kicie, kocurki, a zwłaszcza te z innymi ogonkami.
Kończy się drugi tydzień naszego wspólnego życia z Lilo, a więc następne podsumowanie:
Lilo owinęła nas dokumentnie wokół swojego ogonka-od-innej-kici. Cały świat kręci się wokół kociambra - a co robi, a ile je, a co słuchać w kuwetce, a jak i gdzie się bawi, a czy zdrowa, a co znowu odkryła...
Lidiya miała rację: ona jest niezwykle delikatną panienką: nie gryzie (z wyjątkiem nocnego atakowania nóg), drapnięcie zdarza jej się wyłącznie w trakcie rozbrykania zabawowego. I te wymowne oczyska - wypatrzysz z nich wszystko: i że kocię coś boli, i że jej smutno, i że coś kombinuje, i że ma ochotę na poprzytulanie.
Jest zdrowym, żywym kociakiem, ale równoczesnie bardzo ostrożnym i szkód wielkich jak do tej pory w domu nie poczyniła (no, tych paru nitek powyciaganych z dywanu, to nawet nie ma co liczyć )
Ma niesamowicie delikatną psychikę i bardzo, bardzo obawiam się, aby nie popelnić jakiegoś błedu 'wychowawczego' i nie zrazić koty.
Nie jest typową nakolankową mizianką i musimy sami domyślać się, kiedy kota ma ochotę na trochę poprzytulania. Ale jak już ja najdzie to... eh, to cudowne, gęste, mięciutkie futerko i włączony silniczek od traktorka...
I jeszcze widoczek z dzisiejszego poranka: środek nocy, ciemno, śpiąco a obowiązek pracowy wzywa... Wychodząc z klatki schodowej jak zwykle spojrzałam w okna mojego mieszkania. A tam stali przyklejeni do szyby: wielki, dwunogi kocur z futrzastym maleńtasem na rękach. I oboje na pożegnanie machali mi łapkami (no, Lilo niejako pod przymusem ). Jak przyjemnie zaczynac dzień w taki sposób.