No to dzisiaj spróbujemy z siemieniem. Wczoraj nie miałam czasu, po pracy leciałam szybko do domu z duszą na ramieniu. A że mieszkamy trochę na odludziu, to zawsze jest problem załatwić coś jak już się dotrze do domu. Tylko weta mamy blisko
Na szczęście to co zastałam w domu nie było takie straszne. Maluch rzucił się na jedzenie - jednak 8 godzin to dla niego za duża przerwa w jedzeniu. Dzis może będzie lepiej, bo dostaliśmy rc intestinal suche i teraz stoi w miseczce, więc Behemot będzie mógł sobie podjeść jak zgłodnieje. Co prawda, Celestyn na pewno mu trochę wyżre, ale wszystkiego chyba nie da rady zjeść
A więc: apetyt jest, nawet duży, więc nie jest najgorzej, tylko ta rzadka kupka mnie trochę niepokoi, powinno być już dobrze, a tu dalej rozwolnienie. Dziś idziemy do weta i spróbujemy z tym siemieniem.
Wydaje mi się też, że niemrawość Behemota wynika też trochę ze zbytniej pobudliwości Celestyna. On chce się bawić, a że Behemot trochę gorzej się czuje, to nie ma za bardzo ochoty na harce. Woli więc poruszać się powoli i dystyngowanie, bo wtedy Celestyn tak za nim nie gania. Ale na drapak włazi, jak Celestyn akurat nie patrzy
A wczoraj oba były jakieś śnięte, może taka pogoda
Spały przytulone, a wcześniej Celestyn wylizał dokładnie małemu cały bok