Strona 1 z 1

Czy kota wychodzącego mozna przerobić na domowego?

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 9:08
przez nongie
Interesują mnie Wasze doświadczenia w tym względzie.
Jak długo trwa odzwyczajanie od wychodzenia, jaki ma przebieg?
Czy kazdy kot da się odzwyczaić?

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 9:15
przez Anka
Moja Agatka, ktora byla kotem dokarmianym przez Ryske jest tego przykladem. Agatka zyla na dworze co najmniej dwa lata. Byla bardzo nieufna i Ryska nawet nie podejrzewala jej, ze mogla byc kiedys oswojona. Zlapana na strylke okazala sie kotem znajacym dom i ludzi i ostatecznie trafila do mnie. Od poczatku nie przejawiala zadnych checi do wychodzenia. Byla tylko troche nieufna, latwo ja bylo sploszyc np. gwaltowniejszym ruchem. Teraz, po roku Agatka wsrod swoich jest przymilna, kocha glaski, spi u mnie w nogach, nie ufa tylko obcym. I nadal trzyma sie z dala od drzwi. Zero checi na wyjscie.

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 9:19
przez Agusia
Oczywiście, że się da ale nie wszystkie. Osobiście zmuszona byłam przetrzymać dwa wychodzące kociaki przez ponad pół roku w domku, gdzie reszta fajfusków wychodziła. Troszkę się buntowały, ale ich "areszt " spowodowany był siłą wyższą; słaba odporność i przewlekły katar-już zaleczony naszczęście i nowoprzybyła kicia, która musiała się przyzwyczaić do nowego domku. Czyli jak widać można. Ja dawałam im tylko alternatywę wychodzenia do piwnicy lub na klatkę i strych :D Trzeba być tylko stanowczym i konsekwentnym w niewypuszczaniu. Acha, trzeba im jeszcze zapewnić rozrywkę , bo moje mieszkanie w tamtym czasie wyglądało jak sajgon.. :wink:

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 10:26
przez @sica
Można bez problemu. Kotaczka jako około jednoroczna została wydana na działkę bo cyt." zaczęła brudzić w domu". Tam spędziła kolejne ok. 8 lat, od czasu do czasu cyt." zanieczyszczając w domu". Ja ją porwałam do mieszkania i wyleczyłam. Ani razu nie narobiła poza kuwetą, spała na kanapie, była najbardziej przytulastym kotem jakiego znam, mogła być całymi dosłownie godzinami miziana, nieinteresowała się uciekaniem z mieszkania, tylko czasem przyłapywałam ja na wyglądaniu przez okno. A teraz mała Siwucha zgarnięta chora z podwórka, nadal jest troche płochliwa, ale z biegiem czasu coraz mniej. Jest wcielonym diabełkiem i uwielbia mizianie - traktor pełna gebą - ale dopiero wtedy, gdy ona sama przyjdzie na głaski. A Borówka była domowa od samego początku.

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 19:16
przez zuza
Czarna byla kotem domowym, potem dom stracila, zyla na dworzu przynajmniej 4 miesiace. Trafila do azylu, skad ja adoptowalam. Nigdy nie probowala opuszczac mieszkania.
Biala mieszkala na dworzu kilka lat. Wiec trudno mowic o kocie wychodzacym... Tez po zamieszkaniu u mnie nie wyrywala sie na zewnatrz. N aklamke skakala przez 3 noce. Potem juz uciekala od otwartych drzwi.
Pamietam, ze ktos pisal o zaprzetsaniu wychodzenia. I trwalo to nieco dluzej... Na poczatku trzeba znosic jeki i awantury... ale z czasem kot zapomina.

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 19:50
przez aguś
Można. Moja Antonina była kotem wychodzącym. Mieszkała u sąsiadki na parterze i mnie odwiedzała.Wychodziła dość długo, około 2 lat. Jak się przeprowadziłam ( :oops: ukradłam ją bo sąsiadka przestała się nią kompletnie interesować, chciała ją nawet zawieść do schroniska) na trzecie piętro Antek został przymusowo kotem domowym NIEwychodzącym. Przyzwyczajanie do siedzenia w domu trwało około 2 miesięcy. Przez ten czas Antek wyła pod oknem i drapała w szybę. W końcu jej przeszło.

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 22:38
przez Iśka
Moja Miętka jest kotem" po przejściach".Przybłąkała się do dobrych ludzi, dzięki którym ją szczęśliwie mamy.Jest wysterlizowana . Nie chce nawet po naszych zachętach wyjść dalej niż na klatkę schodową( w czasie kiedy wracamy do domu i wita nas,gdy otwieramy drzwi)W czasie kiedy była niczyja i karmiła swoje dzieci, zaznała wolności.Teraz lubi być tylko w naszym domu.Tak wybrała :D

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 23:03
przez Bonkreta
Moje koty wychodziły na dwór przez prawie rok - a od paru miesięcy nie wychodzą. Początkowo bardzo się napraszały o wypuszczenie, Snookerek zwłaszcza. Trochę przykro patrzeć, jak z nadzieją biegnie do drzwi i skacze do klamki (to był taki jego rytuał przy wypuszczaniu). Teraz już zdarza się to sporadycznie, ale na początku robił tak przy każdym naszym ruchu... Niestety, teraz mam duży kłopot z pilnowaniem, żeby któryś kot się nie wymknął na dwór przy okazji otwierania któryś drzwi - póki co raz Dropszusiowi się udało, ale po ciemku i w czasie deszczu, więc wrócił szybko.

Teraz mam wrażenie, że już się dość przyzwyczaiły... Przestałam je wypuszczać prawie dokładnie wtedy, kiedy wzięliśmy Szlemika - więc miały nową, ciekawą "zabawkę", co na pewno miało znaczenie.

Na szczęście moje koty nigdy nie miały w zwyczaju urządzać koncertów miauczenia czy drapać w drzwi, kiedy chciały wyjść.

PostNapisane: Pt paź 01, 2004 23:53
przez Lena
Xene wzielam z wroclawskiego schroniska jak miala okolo roku. Wczesniej musiala byc kotem wychodzacym bo awantury urzadzala. Pierwsze 3 miesiace nie puszczalam. Wakacje spedzila u mamy, przez 2 miesiace latajac w samopas dookoloa domu i po ogrodzie. Po powrocie do mnie do kawalerki wariowala. Wiec zaczelam wyprowadzac na specer na smyczy. Bardzo szybko sie nauczyla. Siedzi spokojnie przy ubieraniu szelek, sama zna droge na zewnatrz i spowrotem. Biore ja na rece tylko jak widze psy. Zalatwia sie tez na spacerze, sika jak piesek ;-) NIe wiem jak to bedzie w zimie, mam nadzieje ze jej troche przejdzie i bedzie wiecej spac. Teraz codziennie raczej wychodze, dzisiaj mi sie nie chce, co kota znosi z miauuuuukiem, ale coz.... mozkro i w ogole. Poza tym w dzien jak na daszku nie jest mokro (bo mam w bloku daszek pod oknem) puszczam ja i sobie albo po nim lazi albo po prostu siedzi w otwartym oknie i patrzy. Na wolanie z reguly przychodzi, chyba ze nie slyszy... no lub ze nie ma ochoty, ale zazwyczaj przychodzi jak wolam po imieniu (nawet nie musze wolac kicikici)


Druga kotke wzielam tydzien temu, ma 4 miesiace i na razie nie chce wychodzic, I ja chce zeby tak zostalo. Z dwoma kotami na smyczy to nie bardzo... ;-)