Tytuł zapewne jednoznacznie kojarzy się z twórczością Chmielewskiej. I mnie przyszedł on na myśl, gdy zobaczyłem...
Ale od początku. Późne, letnie popołudnie w zabitej dechami wsi na wschodnim brzegu Śniardw. Gospodarstwo, z tych nowocześniejszych. Z przypłotnych chaszczy wyraźnie widać dwoje NIEBIESKICH oczu... Przystaję... Brązowe uszy. Podchodzę... Kremowa mordka. Przecieram oczy... Syjamska kotka, w dodatku w ciąży. Ze zdumionej rozmowy z właścicielką dowiaduję się, że owszem, rodowodowy (ale bez homologacji) syjam, w dodatku z poprzednim przychówkiem, ilość sztuk cztery, które gdzieś się bawią w okolicy. Sama kotka obecnego miotu dorobiła się uciekłszy nieomal sprzed "łap" (he, he..!) czekającego na nią równie utytułowanego kawalera. Okazało się - wybrała wiejskiego zabijakę, lokalnego gangstera...
Pytacie, co to ma wspólnego z tytułem ? Otóż...
Otóż w tej chwili pojawia się jedno z poprzednich, nieco już odchowanych kociąt, bijące po oczach rasą. A także emanujące radością, dumą i zadowoleniem z siebie, co widać w wyprężonym ogonku, dumnie uniesionej łepetce i ogólnie w sposobie poruszania się kociaka... Aż miło patrzeć. Szczególnie...
Szczególnie, gdy zobaczyłem, CO było powodem takiej kociej satysfakcji. Otóż ten wyżej wymieniony rasowy kotek niesie w ząbkach upolowaną przez siebie mysz, której ogonek smętnie zwisa z rozanielonego pyszczka...!!
...dzikie białko...!
Pozdrawiam wszystkich !