Jak tłumaczyć???

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 30, 2004 18:25 Jak tłumaczyć???

Trochę to takie - wiem - retoryczne pytanie. :roll:
Zamknęli schronisko łódzkie. To długa historia. Może i słusznie, bo tam były choróbska ale nie ma alternatywy, więc.. już się pojawiają zwierzątka w lecznicy. Dziewczyna przyniosła kotka, pewnie mu chciała pomóc wygarniając skądś...
Dostała wszystko: full service free, odrobaczenie, odpchlenie, antybiotyki, jedzenie jakieś dla kota. Ale - nie mogliśmy wziąść, bo nie mamy miejsca. Mamy wychuchane koty na wydaniu, mamy swoje i juz nie było gdzie upchnąć na kwarantannę, tak żeby innych nie zarazić i nie zaczynać leczenia wszystkich od początku. Miała się zaopiekować kociakiem i miała dostać pomoc w szukaniu domu...
No, to postawiła kociaka przed klatką schodową wracając do domu... i zagryzł go pies. Dobra duszyczka, kotu pomogła :evil:

Jak tłumaczyć żeby ludzie nie ruszali, jak mają zaszkodzić? :cry: Jak tłumaczyc, że lecznica nie zastąpi schroniska i może tylko pomóc zaopiekować koty? :roll:
Wiem, wiem... użalam się tylko, bo szkoda kociaka. Przecież wszystko miała... wystarczyło tylko potrzymać trochę w bezpiecznym miejscu. :cry:

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sie 30, 2004 18:50

Niestety - wiele osob jest bardzo chetnych czynic "dobre uczynki" pod warunkiem ze wiele ich to nie kosztuje.
Latwo jest wziac kociaka z dworu, nawet zaniesc do weta jak chory - a potem odniesc do schroniska lub zostawic w lecznicy.
Czlowiek ma poczucie dobrze spelnionej powinnosci, czuje satysfakcje - ale juz sie nie zastanawia co tak naprawde sie dzieje dalej ze zwierzeciem. Przeciez mu pomogl.
Nie mowie o przypadkach gdy zwierzak naprawde jest chory a jego znalazca nie ma faktycznie warunkow w domu i szuka ratunku w instytucjach ktore sie tym zajmuja.
Niestety - czesto jest tak ze osoba ktora kociaka wezmie - wcale nie stara sie zrobic cos ponad to :(
Pol biedy - jesli kocie jest chore, bez pomocy i tak by zginelo - wtedy zainteresowanie czlowieka to dla niego szansa.
Gorzej gdy ktos zbiera kociaki zdrowe, silne, przebywajace w calkiem znosnych warunkach a potem je np. upycha po schroniskach.
Tak tez sie zdarza...

Z niektorymi osobami mozna porozmawiac, z innymi nie. I chyba nie ma na to zadnej recepty :(
Mialam kiedys sasiadke ktora faktycznie kochala koty i poza jednym - byla w tej milosci calkiem rozsadna i oddana.
Niestety - jej koty w imie wolnosci - wychodzily na dwor mimo iz mieszkalismy przy ruchliwej ulicy.
Koty ginely jeden za drugim. Na ulicy, zabite przez golebiarzy, znikaly. Moja sasiadka kazda taka historie odchorowywala, wkrotce znajdowala kolejnego porzuconego kota lub brala go ze schroniska. I wszystko sie powtarzalo...
Rozmowy nic nie daly.

Blue

 
Posty: 23531
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon sie 30, 2004 18:52

akcja uswiadamiajaca o odpowiedzialnym niesieniu pomocy? przepraszam, ja z tymi akcjami jakos juz mam :lol:

sprawa nieciekawa. nie ma schroniska to bedzie tragedia. przeciez takch wypadkow bedzie sie mnozylo na potege. ktos pomysli ze dobrze robi wyciagajac kociaka, czy kota doroslego a tu masz, potem zostawi i o na tym skonczyla sie pomoc. juz mi czasem brak slow. jesli nie mozna zapewnic calkowitej pomocy to juz chyba lepiej przejsc obojetnie.....choc moze sie myle....
<img src="http://www.metempsychoza.pl/mafia/avatary/szasz.jpg"/>
Izdyka i kawalek czarnej Bastet :D

szaszthi

 
Posty: 746
Od: Pon wrz 29, 2003 9:02
Lokalizacja: Peterborough

Post » Pon sie 30, 2004 19:28

Biedne kociątko :cry:

A odmawiać czy przyjmować - do schronisk, przytulisk, lecznic, domów - to jest prawie zawsze problem.
Biorąc kolejne - naraża się zdrowie pozostałych i swoja wyrzymałość. Odmawiając pomocy - skazuje się dane zwierzątko często na (bliższą lub dalszą) śmierć.
Stawiam na wyczucie, w większości przypadków nie odmawiam - bo widzę, że ktoś nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za zwierzę.

Kilka dni temu pewien czlowiek ze wsi przywiózł do azylu kotkę z małymi. Po dyskusji z koleżanką (mamy już 30 kociąt - wszystkie upchane po naszych domach!) zgodził się sam znaleźć domy dla małych, kotkę przyjęliśmy.
Od wczoraj myślę o tym co on zrobił z tymi maluchami, chyba do niego zadzwonię...

Dziś przyjęłam 4tygnodnioego kociaka, zapchlonego, porzuconego z ogródku. Nie potrafiłabym odmówić kotu pomocy w takim wypadku. Jutro biorę dwa inne maluszki, z piwnicy.
A chciałam mieć trochę spokoju. Naprawdę.

Jedyne czego odmawiam bez wyrzutów sumienia to przyjmowanie dzikich, dorosłych kotów. Wtedy tylko sterylizacja i żadnej dyskusji.
Ludzie często oddają takie koty do sterylki, a potem nie chcą ich wziąć z powrotem, histeryzują, szantażują - na siłę wypuszczam. Jeden dziadek straszył mnie dwa dni temu, że jak mu wypuszczę koty z powrotem do ogródka, to je do lasu wywiezie. Wypuściłam na siłę, naprawdę na siłę. Znów im Kitekat i wątróbkę zanosi - bo to dobry człowiek jest. A do lasu by ich nie wywiózł, bo nie dałby rady ich złapać bez klatki-łapki ;) takie dzikie były.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon sie 30, 2004 20:40

Nie dalibysmy rady przyjąć tego kociaka... Mamy już stadko na stanie spore, teraz dodatkowo przed szczepieniami kociaki do wydania, pójdą po szczepieniach. Następne czekają... chore.
Dziewczyna dostała wszystko, dostała za darmo, nie musiała zapłacić złotówki. Nawet jedzenie dla kociaka. Miała go zostawić w kartonie gdzieś, gdzie byłby zamknięty i bezpieczny. :roll: na kilka dni.
Wiem, że to się zdarza i nieraz tak już... i trzeba dokonywać wyborów, jak z tym stadkiem, które wybieramy po kolei, licząc szanse i zabierając te, które jak zostaną, mają najmniejsze.
Zdumiało mnie to dziś, jak można było - tak o - zostawić kociaka przed klatką 8O 8O :roll:

Dzięki, że jesteście i można się odgadać ze zdumienia i bezradności, bo to chyba najtrudniejsze. :cry:

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sie 30, 2004 21:09

Postawa tej dziewczyny - szkoda gadać :evil:
Nie mogliście tego w żaden sposób przewidzieć - skoro zadeklarowała, że go weźmie, skoro chciała go leczyć... Bardzo współczuję. :(
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon sie 30, 2004 22:38

Wspolczuje Wam i kociakowi :( ,ale przeciez wiecej dla niego zrobic nie mogliscie. Dziwni ludzie chodza po tym swiecie 8O :evil:
Malgorzata,
Wieslaw, Matylda, Bazyli za TM, Rozalia, Kazio,Iwan i mala Klara
Obrazek

Malgorzata

 
Posty: 3775
Od: Sob lip 12, 2003 20:09
Lokalizacja: Piaseczno




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 156 gości

cron