Trochę to takie - wiem - retoryczne pytanie.
Zamknęli schronisko łódzkie. To długa historia. Może i słusznie, bo tam były choróbska ale nie ma alternatywy, więc.. już się pojawiają zwierzątka w lecznicy. Dziewczyna przyniosła kotka, pewnie mu chciała pomóc wygarniając skądś...
Dostała wszystko: full service free, odrobaczenie, odpchlenie, antybiotyki, jedzenie jakieś dla kota. Ale - nie mogliśmy wziąść, bo nie mamy miejsca. Mamy wychuchane koty na wydaniu, mamy swoje i juz nie było gdzie upchnąć na kwarantannę, tak żeby innych nie zarazić i nie zaczynać leczenia wszystkich od początku. Miała się zaopiekować kociakiem i miała dostać pomoc w szukaniu domu...
No, to postawiła kociaka przed klatką schodową wracając do domu... i zagryzł go pies. Dobra duszyczka, kotu pomogła
Jak tłumaczyć żeby ludzie nie ruszali, jak mają zaszkodzić? Jak tłumaczyc, że lecznica nie zastąpi schroniska i może tylko pomóc zaopiekować koty?
Wiem, wiem... użalam się tylko, bo szkoda kociaka. Przecież wszystko miała... wystarczyło tylko potrzymać trochę w bezpiecznym miejscu.