Strona 1 z 3

nowa kota... i ogromna miłość z rezydentem :)

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 20:42
przez BeataM
no i zaczelo sie... do domu trafila nowa kotka, ale... ale jest maly problem, bo troche nie panujemy nad sytuacja... Lopez przyjal kolezanke nad wyraz spokojnie, wrecz chce sie bawic, kladzie sie na grzbiet, odkrywa brzuch i nawet nie mruknie... za to nowa kotka prycha, syczy, warczy i zachowuje sie jak dzikuska... jest wyraznie wystraszona... rozdzielic ich czy czekac jak sie potocza wypadki, a moze zamknac gdzies ktoregos kota na chwilke...
co robic?? zostawic koty samym sobie az sie do siebie przyzwyczaja czy wkroczyc do akcji?? doradzcie... Lopez nie chce dac jej nawet 5 minut spokoju tylko.... chce sie bawic...

HELP!!!!!!!!!!!!!!!!
Beata i kocurki

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 20:48
przez Pandorka
Skoro to nowa kotka tak się boi to ja bym rozdzieliła... niech się przyzwyczai do jednego pokoju/łazienki, potem powoli z resztą mieszkania i z rezydentem :)
u mnie sytuacja jest odwrotna, to rezydentka jest wrogo nastawiona do maluszka :roll: :)

tak czy inaczej gratuluję dokocenia i życze powodzenia w zaprzyjaźnianiu :lol:

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 20:53
przez Klaudia
Gratuluję :D
Myślę, że nie musisz ich rozdzielać na jakiś długi czas, poprostu żeby nowa koteczka zdążyła spokojnie poznać nowe kąty, żeby troszkę się zaaklimatyzowała, a potem niech już same się dogadują :)
Swoją drogą.. gościnny ten Twój Lopez :lol:

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 21:22
przez Aniutella
Witaj Beatko :lol:
Ja myślę, że koteczka potrzebuje troszkę spokoju zeby oswoić się z nową sytuacją, zapoznać z nowym domkiem, nowymi zapachami itp.
Ja bym je rozdzieliła żeby rezydent dał maltukiej troszkę odsapnąć :wink:
Pozdrawiam i czekam na dalsze wieści i fotki oczywiście :lol:

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 22:24
przez BeataM
chyba jest maly problem... :( nie mamy tak wielkiego mieszkania zeby ich ze soba trwale rozdzielic... rozsuwane drzwi Lopez pokonuje bez przeszkod... kota prycha i nie daje Lopezowi do siebie podejsc... panuje berdzo nerwowa sytuacja :( mam nadzieje ze to tylko kwestia czasu... :?

zaniepokojona Beata, nerwowy Lopez i jeszcze bardziej zestresowana "nowa"

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 22:27
przez Pandorka
a np. w łazience?

PostNapisane: Pon sie 23, 2004 22:36
przez BeataM
tez drzwi harmonijkowe, ale sprobuje choc mam wrazenie ze sie troche sytuacja wycisza...

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 7:20
przez Aniutella
Beatko, jak minęła nocka?

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 7:39
przez BeataM
w nocy byly odizolowane od siebie... ale rano znow to samo... "nowa" prycha, syczy, warczy... obawiam sie ze nic z tego nie wyjdzie... Lopez przyjacielski, nie chce nic jej zrobic, przymila sie, mruczy, odslania brzuch a ona sie na niego rzuca... :( a mialo byc tak pieknie :(

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 8:01
przez Aga1
Daj im trochę czasu. Identyczna sytuacja była z moją kotką (wtedy jeszcze małą) i z kotem moich rodziców. On jakby mógł to by ją na rękach nosił a ona na jego widok wyłaziła ze skóry. Zdecydowaliśmy się ich nie izolować, mimo że mieliśmy takie warunki. Trwało to około tygodnia ale udało się. A nawet za bardzo :) bo mała się zakochała i .... dostała pierwszej ruji 8O A ja wtedy myślałam, że ona ma góra 3 miesiące (znaleźliśmy ją na parkingu, więc trudno było określić dokładny wiek).
Mała musi mieć czas, żeby się przekonać, ze duży jej krzywdy nie zrobi. Ja bym spokojnie to przeczekała. Małej też się to w końcu znudzi. No bo w końcu ileż można .... :wink:

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 8:13
przez tomoe
Ja tez sadzę, ze nie trzeba ich izolować, oczywiście jesli posoka nie płynie litrami ;) mała syczy nie z agresji, tylko ze strachu przypuszczalnie. U nas Newton - rezydent 3 dni syczał i prychał na Balbinę, ale potem zaczał za nią latać i zapraszać do zabawy. nie mówię, ze u Was musi być od razu tak różowo, ale sadzę, że trzeba im dac trochę czasu na ułożenie wzajemnych stosunków. A jak bedą osobno, to kiedy maja je sobie ułożyć?

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 9:12
przez BeataM
na izolacje nie mamy zbytnio warunkow, wiec sila rzeczy musza przebywac na tym samym terytorium... teraz zostaly same, bo ludzie musza niestety pracowac... teraz siedze w pracy i mam myslowke co te dwa szkraby same wyprawiaja w domu... mam nadzieje ze nie znajde gruzowiska po powrocie do domu... :( oj dzien bedzie dzis dla mnie dlugi i meczacy... dzieki za slowa otuchy ale trzymajcie nadal kciuki, bo jak sie nie uda to kotka bedzie musiala wrocic do poprzednich wlascicieli... :(

zrozpaczona i zdenerwowana Beata

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 9:20
przez moni_citroni
Daj im tydzien albo troche wiecej - na pewno sie polubia !
Nie poddawajcie sie :)

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 9:35
przez BeataM
ja bardzo chetnie... nie ma problemu... ale nie jestem jedynym domownikiem i zal mi kociakow... mala nie wychodzi z kata a przeciez powinna cos zjesc, zalatwic potrzeby fizjologiczne... nie chce zeby ktokolwiek sie meczyl... chcialam dobrze, mialo byc milo i Lopez mial miec towarzystwo a tymczasem... :(

PostNapisane: Wto sie 24, 2004 9:41
przez Happy
Beata, nie poddawaj się za łatwo!
Wzięłam (prawie jednocześnie - potrzeba chwili) dwa smyki 3-miesięczne do mojej dorosłej kotki. Docierały się 5 miesięcy!
W tej chwili nie ma między kotką a smykami przyjaźni, jest tolerancja, wszystkim nam to wystarcza, zdaje się. Ale przez pierwsze miesiące w domu były awantury, koty się lały i prychały, a ja nad nimi płakałam...