Witam. Chciałabym doradzić się w pewnej sprawie. Od czterech miesięcy regularnie odwiedza mnie kot sąsiadów, od pewnego czasu jednak zauważyłam na jego ciele czerwone krostki. Wydawało mi się, że to od pcheł, jednak kot nie drapie się, widzę że te krostki go nie swędzą, jednak mnie niepokoją. Wygladają jak rana po zadrapaniu (?), zaschnięta krew. Często jak mocniej pogłaszczę to krostki odrywają się wraz z kawałkiem sierści. Problemem jest to że przebywam za granicą, nie zwrócę uwagi sąsiadce ze względu na barierę językową, a na weterynarza mnie nie stać.. Może ktoś wie co może być przyczyną i jak pomóc zwierzęciu?
Pozdrawiam