» Wto lip 25, 2017 7:59
Iso po sterylce znaczy teren jak kocur.
Drodzy kociarze!
Piszę do Was w pełnej desperacji, bo już nie wiem co się dzieje. Weterynarz dopiero od 11:00 żebym mogła jakąś konsultację telefoniczną poczynić.
Iso - kotka lat 6. Do tej pory była na zastrzykach anty, niewychodząca. Okaz (prawie) zdrowia. Wada? Posikiwanie wszędzie bez większego powodu (no chyba, ze się spóźniłam z czyszczeniem kuwety). Ma towarzyszkę. W listopadzie 2016 zaczęła wylizywać brzuch. Lekarz weterynarii sprawdził jej brzuch, wymacał i stwierdził po oględzinach, że to psychika. Dostawała przez dwa miesiące tabletki - odrobinę jej się polepszyło, brzuch nie zarósł, dalej się myła i posikiwała. Nie wykazywała żadnych innych objawów - jadła, piła, miziała się i bawiła.
W maju znowu trafiłyśmy do weta, ponieważ znalazłam Iso pod stołem w domu zwiniętą w kłębek i przerażoną. Tym razem Pan doktor znowu stwierdził stres i przepisał jej mocniejsze leki - ludzkie, dostępne w aptece (niestety nie mam nigdzie zapisanych nazw leków, dopiszę jak wrócę do domu). Brała je miesiąc (tabletki gorzkie, więc każde dawkowanie było dla mnie kaleczące). Przestała posikiwać, rozluźniła się, zaczęła więcej jeść. Zauważalnie więcej.
Dwa, prawie już trzy tygodnie temu siknęła w łazience na dywanik. No ale zdarza się. Tydzień temu zaczęła się zaokrąglać. Pomyślałam, że to od jedzenia. W zeszły wtorek wróciłam z pracy i zastałam kota skulonego pod stołem, nasikane po trochu w kilku miejscach. Kota wchodziła do kuwety i nie sikała. Po pół godzinie obserwacji zapakowałam kota i zawiozłam do tej samej przychodni wet. Przyjęła nas tym razem Pani doktor po usłyszeniu objawów, praktycznie nie dotykając kota stwierdziła, że to pęcherz. Kota dostała rozkurczowe, przeciwbólowe i zalecenie, że gdyby nie sikała, to wrócić następnego dnia.
Kolejnego dnia (zeszła środa) zerwałam się z pracy, żeby trafić na dyżur Pana doktora. Zrobił USG i okazało się, że to ropomacicze (Iso się nie wylizywała! Nic nie zauważyłam, choć znam objawy), macica była pęknięta i trafiła w trybie pilnym na stół. Operacja się udała, usunięto macicę i jajniki. Dostała antybiotyk, który dzielnie przyjmowała. Tabletki "na stres" zaczęłam jej na nowo podawać od piątku. Dzisiaj znowu nie chciałam jej zmuszać i wtykać tej tabletki na chama.
I teraz przechodzimy do sedna. Iso załatwiała się do kuwety po sterylce, było ok, stała się miziasta. Wczoraj byłam na kontroli, wszystko goi się prawidłowo. Chodzi w kaftaniku. Wczoraj wieczorem nalała na dywan. Do tego zauważyłam, że znakuje moczem ściany na stojąco (jak kocur potrząsa ogonem i sika na stojąco). Jak zagadam do niej, żeby tak nie robiła (spokojnie, bez krzyku) i głaszczę ją, to na mnie syczy. Chce mi się płakać, bo już nie mam na nią siły. Straciliśmy do tej pory kilkadziesiąt par butów, ze dwa dywany itp. Przez chwilę był względny spokój. Czy kotki po sterylce tak mają?
Potrzebuję porady i chyba pocieszenia.