krew w Q i leki - już OK

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 17, 2004 23:28

no ja nie wiem, wszystkie mam niby od malego chowane w domu akuratniez i jakos nie ma latwiej z Gita;) charakterek miala od malego ale teraz to zniej naprawde wylazi. za to hm.. te ktore sa u mnie od urodzenia..to faktycznie one sa totalnie nieagresiv..nawet jak im cos nie pasuje nie odwaza sie uzrec na serio, tylko beda sie wyrywac..

ty wez ten palec jakos dobrze zdezynfekuj i zasmaruj jakims czyms :? to sie ciezko goi. ja do teraz mam slad na nadgarstku, jakl trzymalam malego na rekach i wystraszyl sie halasu i mnie drapnal tylna lapka wyrywajac sie. wyglada jakbym sie ciela w pionie :roll:

loeb

 
Posty: 791
Od: Pon lip 05, 2004 17:45
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto sie 17, 2004 23:37

E, zagoi się! Na wszelki wypadek posmaruję maścią z antybiotykiem, tri coś tam. No nic, Jutro rano zrobię drugie podejście ze strzykawką, jak nie da rady to wołam weta. Zaordynował to niech podawa! :D (tym bardziej, że jemu to znacznie lepiej wychodzi, he he).

Funia

 
Posty: 2705
Od: Wto cze 10, 2003 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 18, 2004 21:28

Krew wciąż się pojawia. Byłyśmy dziś u lekarza, kota dostała zastrzyki. Wet mówi, żeby nie panikować, skoro ma apetyt i normalnie się zachowuje, to nie jest źle. Antybiotyku nie dał, powiedział, że nie ma sensu, dopóki jest jak jest. Kurcze, ale 4 dni!!!
Jutro mam obserwować co się dzieje, jak krew wciąż będzie - to umówimy sie na kolejną porcję zastrzyków, tym razem już w domu. A jakby się gorzej poczuła - TFU TFU! - to mam ją przywozić w dzień.
Zaraz bedę aplikować bezopet. Przez 3 dni kazał dawać profilaktycznie.
A, mówił, że byłą kiedyś taka włoska pasta - Remover, podobno smaczna jakaś, koty chętnie ją zjadały. Używał jej ktoś może?

Funia

 
Posty: 2705
Od: Wto cze 10, 2003 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 18, 2004 22:09

4 dni faktycznie troche dlugo:/
moje uzywaja trawki i ziolek do tego celu wiec w doborze pasty pomoc nie jestem w stanie..
a moze by hm.. skonsultowac z innym wetem? tzn nie zeby ten cos nie tak, tylko tak dla spokojnosci..

loeb

 
Posty: 791
Od: Pon lip 05, 2004 17:45
Lokalizacja: wrocław

Post » Śro sie 18, 2004 22:24

4 dni faktycznie troche dlugo:/
moje uzywaja trawki i ziolek do tego celu wiec w doborze pasty pomoc nie jestem w stanie..
a moze by hm.. skonsultowac z innym wetem? tzn nie zeby ten cos nie tak, tylko tak dla spokojnosci..

loeb

 
Posty: 791
Od: Pon lip 05, 2004 17:45
Lokalizacja: wrocław

Post » Śro sie 18, 2004 22:58

Jak do jutra jej nie przejdzie to może faktycznie wybiorę się do jeszcze jednego lekarza, już o tym myślałam.

Funia

 
Posty: 2705
Od: Wto cze 10, 2003 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 18, 2004 23:35

[quote="Olat"
Jak Cie masakruje pazurami- to spróbuj system "na mumijkę". Kota szczelnie owinąć w ręcznki/kocyk. Tak, zeby łap nie mógł uzyc, czyli ścisle zawinąć

wokół szyi. I juz masz pole do popisu ;) :lol:[/quote]


Próbowałyśmy kiedyś tak z córką Kocie podać fitolizynę. Zawinęłyśmy
szczelnie w koc i lekarstwo do pyszczka. Fitolizyna poszła precz a my z córką długo rany goiłyśmy. Kota okazał sie silniejszy i cwańszy od nas obu.
Ja wkładam tabletki do pyszczka uprzednio przycinając pazurki. Co prawda Kota na sam dotyk pyszczkiem tabletki pienił się jakby sie proszku do prania najadł.

Lucynka

 
Posty: 3376
Od: Czw sie 05, 2004 21:21
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Czw sie 19, 2004 8:28

Oto co dawno temu pisałam na temat podawania moim kotom lekarstw:

Mam trzy koty i nigdy nie udało mi się żadnemu z nich zaaplikować lekarstwa strzykawką, więc wet zmienił lekarstwo na jakieś prochy - z tym dopiero była jazda bez trzymanki. Koty wytwarzały hektolitry śliny, w której tabletka sie z lekka rozpuszczała... Śliniący się kot biegał po całym mieszkaniu roztrząsając gluty po podłodze, ścianach, meblach i próbujących go złapać ludziach. Wszystkie psy typu bokser to małe myszki miki w porównaniu z moim Szczurzastym z tabletką w pysku. W życiu nie spodziewałabym się, że kot może w mgnieniu oka wyprodukować tyle śliny!
Skończyło się na robieniu... lukru. Mieszałam cukier-puder z wodą, oblepiałam tym prochy i wciskałam je kotom do gardła. Udało się - polecam ten sposób wszystkim sadystom wpychającym gorzkie piguły w kota.
Co do sposobu na "mocny uścisk" - taka akcja z naszym bysiorem nie przejdzie. Nie dość, że zbudowany jak zapaśnik wagi ciężkiej (bydlę 7,5 kg), to jeszcze histeryczny niewyobrażalnie. Jakiekolwiek próby unieruchmienia go za pomocą rąk tudzież ręczników kończą się głebokim ranami ciętymi na rękach i innych częściach ciała ludzi. Kot jest łagodny jak baranek, ale panicznie się boi takich akcji i natychmiast wstępuje w niego nadkocia siła. Dlatego wszelkie zabiegi należy wykonywać błyskawicznie - do tego lukrowane tabletki się nadają.

Z kolei Całka to niezwykle cierpliwa kota, pisałam już jak robiłam jej manicure w pozycji leżąc na grzbiecie (ja na kanapie, ona na mnie), a ona tylko z zainteresowaniem oglądała czy pazurki równo przycinam. No cóż, z lekarstwami jest zupełnie inaczej. Ponieważ jest drobniutka, to przeobraża się w takiego strasznie energicznego zaskrońca i zamiast koty trzymamy powietrze.
Udziabała mnie kiedyś strasznie, na samym początku, kiedy była ledwo żywa, przy drugiej wizycie u weta. Skóra i kości, ledwo stawała na nogach, w dodatku mocno osłabiona, chora. Trzymałam ją, a pani wet dawała zastrzyki. Całka antybiotyk dzielnie zniosła, ale przy witaminach odwinęła się nagle i wbiła zębiszcza w moją rękę. Zrobiło się zamieszanie, ja złapałam ją drugą ręką (bo pierwsza rozharatana, a kot chce zwiać), to ona mnie dziabnęła w tę drugą. W efekcie miałam rozorane obie łapy, z jednego palca tak mi tryskała krew, że z wrażenia prawie zemdlałam - a kotka już przestało szczypać i leżał sobie na kozetce... Więc pani wet mogła mnie zabandażować. W reultacie wylądowałam na ostrym dyżurze (anatkosyna i opatrunek), a do tego musiałam odwołać kilka spotkań, bo głupio było rozmawiać z klientami machając im przed nosem zabandażowanymi paluchami. Nie zapomnę wzroku pani z apteki, gdzie zaopatrywałam się w leki na owe ukąszenia - jak się dowiedziała, że to kot, na pewno stanęło jej przed oczami coś na kształt tygrysa. A to półroczny, wygłodzony i ledwo żywy kociaczek...


No cóż, wszystko nadal aktualne :) Oprócz liczby kotów oczywiście!

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw sie 19, 2004 11:14

Jana: :ryk:
Trochę mnie to pociesza, nie powiem :D
Na razie problem pastylek mamy z głowy, bo zastrzyki w robocie. Zresztą mam nadzieję, że jutro już nie będą potrzebne. Ale niewątpliwie misionia trzeba będzie odrobaczyć po raz drugi, więc wszystko przed nami! :D

Funia

 
Posty: 2705
Od: Wto cze 10, 2003 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 20, 2004 0:58

Piąty dzień po odrobaczeniu kot robi kupe z krwią. Czy to normalne? Jutro chyba skonsultuję się z innym wetem. Na początku usłyszałam, że jak krew się pojawi raz to się nie denerwować, jak więcej razy - to gorzej. W niedziele dostala pratel i juz tego samego dnia byla krew. Nie ma biegunki - zalatwia sie raz dziennie, jak zwykle, moze troche za luźna ta qpa jest, ale bez przesady. Tylko wciaż jest w niej śluzowata krew. Wet mówił, że może te robale tak podrażniły, a może dodatkowo kłaki. Dostaje zastrzyki - jutro się dowiem jakie - na ograniczenie krwawienia podobno, jeden przeciw biegunce (chociaz klasycznej biegunki nie ma) i jeszcze cos. Od wczoraj daje jej tez po łyzeczce bezopetu, jeszcze jutro mam dać. Poza tym ma apetyt, troche sie nawet bawi wieczorem, ostatnio upaly sa, wiec w dzien glownie lezy sobie.
O czym ta krew moze swiadczyć?

Funia

 
Posty: 2705
Od: Wto cze 10, 2003 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 20, 2004 10:22

poczytaj tu :arrow: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=15 ... light=krew
i tu :arrow: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=14 ... light=krew
(szczególnie posty Blue)

Może przyczyna jest faktycznie inna - trzeba by to przeanalizować z dobrym wetem.
Archie + Czorcia Strachulec + Duszka za TM + reszta bandy

archie

 
Posty: 351
Od: Pt paź 31, 2003 12:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 20, 2004 10:40

ja tez sie ucze podawac tabletki
i wczoraj udalo mi sie przez przypadek odkryc bardzo skuteczny sposob
Emil uwielbia lezec na plecach z brzuchem do gory, wiec wyczailam taki moment, kotek zostal wimiziany (glowa w odpowiedniem przechyle), tiu tiu tiu slodkie slowka szybciutkie sprawne otwarcie pysia i kuleczki od razu w gardelku!! bardzo skuteczny sposob - kot nawet sie nie zorientowal, poza tym ze troche sie obruszyl ze mu paluch pcham gdzie nie trzeba :wink:
Polecam! jak sie uda
albo czekam na moment kiedy kot jest rozleniwiony, niewinnie sie do niego przytulam a potem spiecie jak.....kot.... i lotem blyskawicy, mordka otwarta, tabletka podana przelyk wymasowany!

jest jedno ale - zawsze trzeba miec przy sobie tabletke (np. w kieszeni zeby kot nie wyczul ze do niego ze zlymi zamiarami podchodzisz i wyczekac na odpowiedni moment


Powodzenia!
dzienniczek_Marysi->http://emanka.hpage.com/
Obrazek

emanka

 
Posty: 1098
Od: Śro maja 12, 2004 22:04
Lokalizacja: warszawa jelonki

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 559 gości