Dokładnie (i na wszelki wypadek) to należałoby wziąść pod uwagę wszystko, począwszy od pchełek, a na wirusówkach skończywszy. Zalezy od źródła, skąd dokładnie miałby być nowy kotek.
Jednym słowem - optymalnie byłoby tak: planując wzięcie nowego kociaka dołączanego do rezydenta/ów, szukamy miejsca, gdzie mozna by poddać nowego kociaka kwarantannie w czasie miedzy dwa tygodnie do czterech. Mając takie miejsce - bierzemy kotka, po drodze do miejsca kwarantanny zahaczając o lecznicę, gdzie obejrzy kociątko weterynarz, ewentualnie odrobaczy.
Następnie stajemy się "marudni" zarówno dla kociaka, jak i dla weterynarza - obserwując kociaka uważnie, oglądając, macając.. przeglądając futerko i zaglądając w uszka itp. i z każdym podejrzanym drobiazgiem zawracając głowę weterynarzowi
W miedzy czasie koty rezydentne są sprawdzane pod kątem aktualnych szczepień i - ewentualnie doszczepiane lub potraktowane odpornościowymi lekami.
Po okresie obserwacji (najlepiej czas ustalić z weterynarzem prowadzącym kociaka) szczepienie malucha. Czekamy na koniec okresu kwarantanny po szczepieniu i nareszcie kotek do domu.
Oddychamy z ulgą, kot i weterynarz również
Teraz należałoby to skonfrontować z rzeczywistością i możliwościami.