Witam, dzisiaj moja mama przyniosła z ogródka kilka fiołków, które wsadziła do małego dzbanuszka. Moja 11-letnia kotka jakimś cudem wskoczyła na półkę z tym dzbanuszkiem i zrzuciła jeden fiołek na podłogę, po czym go zjadła. Nie zdążyłam się w porę zorientować. Dodam, że kotka była ostatnio szczepiona jesienią 2015 roku, gdyż weterynarze mówili, że w tym wieku nie trzeba kota szczepić co roku, wystarczy co 2-3 lata. Kotka ma regularnie badaną krew z powodu nerek i zawsze z tych badań wynika, że ma lekko obniżoną odporność. Codziennie daję jej multiwitaminę, bo po tabletkach i pastach na odporność wymiotowała. Kicia ma wrażliwy brzuszek, ma podejrzenie IBD jelit, na szczęście sytuacja została opanowana i mamy karmę, która kotce służy (ale od lat nie może jeść suchego, bo to powodowało wymioty). Ostatnie odrobaczenie - wrzesień 2016. Kotka jest niewychodząca, bardzo dbam o to żeby nic jej nie zagrażało, chowam przed nią nawet buty, żeby nie miała styczności z niczym, co jest przynoszone z podwórka... Niestety chwila nieuwagi i zjadła fiołka przyniesionego dzisiaj z podwórka
okropnie się boję jakiegoś zarażenia, tyle się naczytałam np. o FIP, czy zarażenie byłoby możliwe przez zjedzenie kwiatka z podwórka? Czy w wyniku zjedzenia tego fiołka może dojść u kotki do zarobaczenia i powinnam ją na dniach odrobaczyć? Proszę o poradę, ogromnie się stresuję.