Witam wszystkich, pytanie jak w tytule- jak to kurna zrobić?
Boję się, że właśnie na moich oczach odchodzi mi powoli trzeci kot w ciągu roku. I mam wrażenie, że wszystko mogło wyglądać inaczej, gdyby były zrobione chociaż podstawowe badania. Może się mylę, może przesadzam, ale moja frustracja już sięga zenitu.
Strasznie się rozpisuję, wybaczcie. Ale może coś będzie ważne.. W każdym razie, w dwóch ostatnich akapitach jest aktualna sytuacja, będę bardzo wdzięczna za pomoc, poradę, cokolwiek...
Mieszkam na "wsiowym" terenie podkarpackim. W okolicy jest około 10 gabinetów weterynaryjnych, wszyscy się nawzajem nienawidzą, bardziej lub mniej otwarcie. I wszystkie gabinety zdążyłam poznać, dlatego wiem, że jak się pójdzie do jednego, to do drugiego już nie ma wstępu. Problem w tym, że jeden się angażuje, kombinuje i myśli nad stanem zwierzęcia, ale nie zrobi np. USG,czy morfologii, bo nie ma sprzętu, a drugi ma cały sprzęt, ale nie umie albo nie chce mu się zinterpretować wyników. Wypadałoby pójść do jednego, żeby zrobił badania, a do drugiego, żeby odczytał, co się dzieje. Wiadomo, że to się nie uda, bo niby skąd mam wyniki. Jestem "spadem" z innego gabinetu, tak się to tu nazywa.
28 lutego odszedł mój czteromiesięczny Elmo. Miał ogromne wodobrzusze, pożółkłe uszy i zmiany w oczkach, zmętnienie, zmiany w kolorze i białe plamki.
Po raz pierwszy był odrobaczany w wieku 3 miesięcy, ćwiartką cestalu. Był osowiały kilka dni przed tym, ale zaufałam i podałam ten cestal.
Od tego zaczęło się sypać- kot praktycznie nie wstawał, nie bawił się, a jadł za czterech. Wymiotował robalami i w kupie były robale. W tym czasie cały czas był weterynarz. Po tygodniu dostał milprazon(nie wiem, czy to dobrze piszę).
Weterynarz obstawiała gigantyczne zarobaczenie. Dawała nawodnienie podskórne i coś na sikanie (fur..?) Zrobiła po wielkiej walce z kotem test na felv/fiv, Wyszedł negatywny- na tej podstawie wykluczyła też fip, nie wiem dlaczego...
I tak to przez parę dni kontynuowaliśmy leczenie, dopóki brzuszek nie zaczął rosnąć. Zrobiliśmy usg- wg wterynarz w jelitach był "guz na guzie", to podobno działalność robali. Podany był steryd. Potem było jeszcze kilka wizyt, stan Elma coraz gorszy. Cały czas pytałam, czy nie możemy zrobić badania krwi- "nie, nie ma po co". Pytałam, czy to już koniec, czy nie trzeba małemu oszczędzić cierpienia- "nie, leczymy".
Potem kot się przestał wypróżniać, wetka zapowiedziała, że trzeba będzie zrobić lewatywę. Przyjeżdżamy na lewatywę, a ona robi dwa zastrzyki i się żegna. Zapytałam ją o tą nieszczęsną lewatywę, zostałam zakrzyczana wiadomościami o ciężkim życiu weterynarza i o tym, jak jej będzie śmierdziało w gabinecie. Kot został potraktowany jak szmata, szarpała nim za skórę, parę razy uderzyła o stół (miękki, ale jednak),potem mnie ugryzł przy tej lewatywie do krwi. W życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby mieć o to do kota pretensje. Wtedy nasza pani wetka złożyła kotu życzenia "żebyś zdechł" i tak się stało na drugi dzień. A raczej w nocy, w cierpieniach. Elmo, ja i dziecko leżeliśmy przez trzy godziny, wyjąc.
To tak "w skrócie". Przepraszam za esej, ale może coś w tym będzie ważne..
Bo siostra Elma ma od ponad tygodnia temperaturę, ok. 40 stopni i wypadniętą trzecią powiekę.
Oczywiśie, zmieniliśmy weterynarza.Wg niej Elmo miał fip i ten też ma. Dziś zauważyłam zmętnienie oczu i różnice w wielkości źrenic u małej,dopiero po wizycie. Pytam od kilku dni o zwykłe badania krwi, znowu słyszę że nie ma sensu. Tłumaczenie wetki jest takie, że krew pokaże tylko jakiś stan zapalny, a to samo ona może wyczytać z wypadniętej trzeciej powieki i gorączki. Że się nie dowie niczego więcej. Nie chcę znów zmieniać gabinetu z kotem w tym stanie, chciałabym mieć te wyniki badań krwi, żeby choć na forum się skonsultować.
Jeśli umiecie, to pomóżcie- co mogę powiedzieć wetowi, żeby go przekonać do zrobienia badań?