Kiedy mozna wykąpać kota po kastracji

Tak. Brak mi czegokolwiek do powiedzenia, kiedy są takie standardy. I nie godzę się z nimi.

boniedydy - masz rację, nie działam w schronisku.
Powiedz mi więc - niech wiem - jak wygląda sprawa adopcji kotów po kastracji.
Jakie zasady są wtedy stosowane.
W jakim stanie koty są oddawane, kiedy można je oglądać. Jakich wiadomości udziela się potencjalnym opiekunom?
Bo może faktycznie widzę coś co mnie wzburza tam gdzie widzieć nie powinnam.
Acz wolałabym jednak usłyszeć że sprawa kota z wątku była jednostkowa, że nie jest to normalna, codzienna praktyka w schronisku.
Że koty po operacjach mają szansę dojść do siebie spokojnie po narkozie, że nie są wtedy oglądane, że wydawane są gdy już staną na nogi i wiadomo że czują się ok po zabiegu. A nowy opiekun jest choćby pobieżnie informowany jak powinna wyglądać opieka nad takim kotem i co zrobić w razie problemów.

MalgWrocław, a na czym polega twoja działalność poza siedzeniem w fotelu przy komputerze w ciepłym domu i wyznaczaniem stanradrów?

Blue, nie w tym tonie, proszę. Nie wydaje mi się, abyś była centralnym organem rozliczającym schroniska z przyjętego sposobu postępowania, a wolontariuszy z tego, czy się z tym sposobem zgadzają, czy nie. Przyjdź do schroniska, podziałaj, bądź otwarta na to, że możesz nie posiadać pełni wiedzy mimo bycia forumką na miau, bardzo chętnie Ci wszystko opowiemy. A na razie wycisz się i wyluzuj.

Nie rozliczam Ciebie i nie masz żadnego prawa do rozliczania mnie. Tyle pogardy, ile płynie z Twoich postów, dawno nie czytałam. Czy to Ty wydałaś tego kota? Bo z postów wynika, że jesteś odpowiedzialna. Ale nie traktuj tego pytania jako coś, na co musisz odpowiadać. Nie rozliczam. A z bezsensownej dyskusji wyłączam się z szacunku dla autorki wątku.

Dla niektorych osób ktore sie wypowiadają i oburzają. Zajrzyjcie do schroniska i podziałajcie chwilkę w kotach. W grudniu wyciągałam w stanie prawie agonalnym kota. Nie zdążył być wykastrowany bo się bardzo rozchorował. Jak go zabierałam miał oczy całe w ropie, obrzeki głowy i pewnie w ciągu 2-3 din by nie żył. W warunkach domowych ok 2-3 tyg mieliśmy zagrożenie zycia. Kot leczy się u mnie już czwarty miesiąc. Zaręczam wam że w schronisku by nie wyzdrowiał i jego stan nie pozwoliłby na kastrację. Kot jest długowłosy, miał filce i śmierdział. Z racji dłuższego włosa miał trochę oblepione kupa. W depresji schroniskowej koty się nie myją, jak zaczynają chorować tym bardziej. Schronisko to nie kocie spa!
Jak jest adopcja umówiona to kastracja może się odbyć w schronisku i kot może być wydany tak samo jak z lecznicy. Czemu miałby nie byc?
Jeśli nie znacie realiów schroniskowych to je poznajcie a potem przestaną was różne rzeczy dziwić.

A jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda sala posterylkowa to zapraszamy na Kociarnie za pomocą wirtualnego spaceru.
http://www.napaluchu.waw.pl/wirtualny_spacer/

I naprawdę ktos kto nie wie jak koty reagują na schronisko, jak szybko mogą się rozsypać do tragicznego wręcz stanu radzę żeby przyszli, podziałali a dopiero potem jak wyrobia sobie zdanie zaczeli oceniać.

Boniedydy, raz jeszcze powtórzę, tym razem w tym wątku - tak rozmawiając, tak pyskując de facto forumowiczom, o których działalności nic nie wiesz, tak się wywyższając, robisz krecią robotę KOTOM i schronisku na Paluchu.
Tę sytuację da się wyjaśnić, spokojnie i logicznie.
Ale odpowiadając w tak bezczelny sposób tylko zniechęcasz do jakiejkolwiek pomocy, działania czy wsparcia.

Kotów w potrzebie jest dużo, jak ktoś następnym razem będzie chciał oddać gazety, jednorazowe miseczki, rzeczy na posłanka - może wybierze kontakt z sympatyczniejszymi wolontariuszami innej kociej organizacji? Albo w ogóle wyrzuci rzeczy na śmieci, zamiast dogadywać się z kimś tak bezczelnym i zapatrzonym w swoją rację?

Z ręką na sercu - czy naprawdę nie może mnie dziwić oddawanie ze schroniska do adopcji kotów skołtunionych, brudnych, śmierdzących i półprzytomnych jeszcze po kastracji?
Naprawdę za normę możemy uznać że koty w taki sposób i w takim stanie opuszczają schronisko?

Jak napisałam wyżej - nie oceniałabym negatywnie gdyby któraś z Was napisała że to przypadek szczególny, że coś ku temu przemawiało by ta adopcja tak wyglądała. Że wymagał tego stan kota, że to był sposób na ratowanie jego życia lub zwiększenie jego szans.
To dla mnie sytuacja oczywista i nie do dyskusji.
Ale rozmawiamy o kocie po kastracji - a więc wet uznał że jest w dobrym stanie i się do niej kwalifikuje.
Nie rozmawiamy o kocie w złym stanie dla którego adopcja na cito jest jedyną szansą na przeżycie.

Szalony Kot - trafiasz w sedno.

Tylko że w schronisku stan kota może się diametralnie pogorszyć z dnai na dzień i w kilka godzin. Nawet jeśli pojawiaja sie jakies wstepne objawy ktore nie uniemoliwiaja kastracji to naprawdę lepiej ją wykonać i kota szybko wydać do domu żeby tam dochodził do siebie a nie walczył o życie i domu nie dożył. Obraz tu opisany jest pewnie wydaje się bardziej drastyczny niż mogł być faktycznie.
Naprawdę nie dziw się, wpadnij podziałać to wyrobisz sobie zdanie. Ten kot nie musiał wyglądać jak wyciągnięty z szamba. Ten moj też śmierdział, tez miał kołtuny i też myslalam o kapieli ale chorował i nie chcialam go stresować. Do stresu schroniskowego dokładanie kotu kąpieli w zimie też raczej nie jest super pomysłem.

Na wątku GPK Mrau są takie zdjęcia kota z tego wątku
Obrazek

Nie wpadnę i nie podziałam bo mam w domu trzy koty na sterydach w tym jednego z ch. addisona który nigdy nie był szczepiony i nie będę ryzykowała ich życia, spełniam się w inny sposób. Fazę wolontariatów w schroniskach i azylach mam za sobą. Może kiedyś do tego wrócę, obecnie to nie wchodzi w rachubę.
Tak więc - sorry, argument - przyjdź, podziałaj i wtedy się wypowiadaj - do mnie nie trafia.
Przepraszam.

Nic nie poradzę że razi mnie gdy słyszę o wydawaniu z schroniska kota jeszcze półprzytomnego po kastracji, brudnego, skołtunionego, bez poinformowania opiekuna co do opieki nad nim i dalszego postępowania.
Nie poprawia mojego postrzegania sprawy zaczepna wypowiedź wolontariusza i teksty do mnie w stylu: nie takim tonem. Tudzież że mam się wyciszyć i wyluzować.

Mam pytanie do właścicielki kota, autorki wątku: w jaki sposób przebiegała adopcja? Była wcześniej umówiona? Kiedy kota zobaczyłaś pierwszy raz?

NITKA/KARINKA pisze:Na wątku GPK Mrau są takie zdjęcia kota z tego wątku

Ile ten kot ważył?
Wygląda na strasznie wychudzonego. Czy to tylko złudzenie?

Standardem jest że koty w schronisku jeść nie chcą. Po adopcji jedzą prawie od razu. Chude są bardzo często. To jest schronisko. One dostaja jedzenie nawet całkiem niezłe ale jeśc bardzo często odmawiają.

ja odbierając chorą chudziutką biedę że schroniska nie myślałam o tym w ten sposób że pani chce się go pozbyć brzydko mówiąc ale że kot w domu dojdzie szybciej do siebie , co zresztą się stało

ale najważniejsze- jak twój kotek się czuje? :201461

Może i chce wydać kota ale nie żeby się go pozbyc ale żeby mu dać szansę wyzdrowieć i nie ryzykować życia. W domu te koty dochodzą często bardzo szybko do siebie. Po to wyciagałam tego na dt u mnie. Miał szybko iść do domu a ciągle coś jest nie do końca ok. To są realia schroniskowe.

dokładnie,

autorko wątku odezwij się!

Kiedy mozna wykąpać kota po kastracji

Kto przegląda forum