Śmiercionośna choroba?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 12, 2017 23:22 Re: Śmiercionośna choroba?

Anna61 pisze:
Mealania pisze:
Czy powinnam brać kotka, jesli Zyzio może być nosicielem tego wirusa?

Wg powszechnie dostępnych informacji nie ma dowodów na to, że FIP jest chorobą zakaźną. Jest to mutacja zwykłego koronawirusa, którego mają prawie wszystkie koty. U niektórych on mutuje a u niektórych nie. Są przypadki gdy na FIP odchodziły wychuchane dorosłe koty z hodowli które w domach żyły w dwupaku lub były jedynakami.



Rozumiem. OK. W takim razie ryzykuję.

Jutro jadę na Słodowiec obejrzeć tę kotczkę: https://www.olx.pl/oferta/mala-kotka-kalinka-szuka-domu-CID103-IDk5cUq.html
Ponoć były dwie siostrzyczki, jedna znalazła opiekuna bardzo szybko a ta nie. Jest trochę wycofana. Pojadę zobaczyć jaki to stopień wycofania, bo Zyzio jest tak spragniony zabaw żeby jej w związku z tym nie męczył.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Pon lut 13, 2017 16:51 Re: Śmiercionośna choroba?

trzymam kciuki!
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Pon lut 13, 2017 18:21 Re: Śmiercionośna choroba?

Też potrzymam :ok: :ok:
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40224
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Wto lut 14, 2017 22:02 Re: Śmiercionośna choroba?

Widziałam tę koteczkę. Jest śliczna i niemal identyczna jak Nokia. Ale gdy tylko na nią patrzyłam, zaczynałam płakać.
Jeśli ta kotka ma dom tymczasowy (państwo są bardzo mili, a kotków mają cztery, więc bez ścisku) i jest zaopiekowana na tyle, że dom tymczasowy nie pozbędzie się jej, do momentu gdy nie znajdzie stałego domu, to może powinnam sobie odpuścić.
Nie wiem czy to dobry pomysł, by budziła ( być może na zawsze) we mnie tęsknotę za Nokią. Zwłaszcza, że nadal tak bardzo to przeżywam.

Jak myślicie? Czy taki energiczny, spragniony zabaw kotek jak Zyzio może bardzo odczuwać brak towarzystwa? Nie chcę by był samotny.

Chyba pójdę na L4. Miałam te dwa dni wolne i czuję, że muszę odpocząć, bo jadę na oparach.
Może ktoś z Was by mnie odwiedził? Nie wiem gdzie mam szukać ukojenia.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Śro lut 15, 2017 11:09 Re: Śmiercionośna choroba?

Ja akurat zaglądam czasem na takie podobne do Szeryfa. Napewno nie byłby taki, bo Szeryf był wyjątkowo inteligentny.
A Twojemu kotków towarzystwo bardzo by się przydało.

Lidka

 
Posty: 16219
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro lut 15, 2017 18:19 Re: Śmiercionośna choroba?

Moze zaciagnij sie jako wolontariusz np. na dokarmianie kotow? To ze przydajesz sie na cos pomaga bardzo, odwraca uwage od poczucia pustki.

Co prawda z czasem u mnie slabo, ale telefon znasz, wiec jakby co dzwon.
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Nie lut 19, 2017 13:54 Re: Śmiercionośna choroba?

Rakea pisze:Moze zaciagnij sie jako wolontariusz np. na dokarmianie kotow? To ze przydajesz sie na cos pomaga bardzo, odwraca uwage od poczucia pustki.

Co prawda z czasem u mnie slabo, ale telefon znasz, wiec jakby co dzwon.


Ja jestem przewrażliona na krzywdę zwierząt i to bardzo poważnie potrafi mną zachwiać
Rakea, dzięki, zadzwonię może w tygodniu.

Nie wiem co robić, mały "grzeczny" Zyzio zdominował i zastraszył Kaline. Rzuca się na nią z łapami, fuka, ogranicza jej przemieszczanie się po domu.
Gdyby był tu inny gdzeczny kotek to poszłoby do porzdu wszystko, bo Kalina po kilku godzinach wyszła spod łożka i z pokoju i zaczęłam rozglądać się po domu Gdy tylko Zyziek ją zobaczył, skoczył na nią z pazurami.

W ten oto sposób dowiedziałam się, żę Zyziek czuje sie panem na włościach.


Martwie się o te koteczke. Tak się wkurzyłam, zę Oddałabym Zyzka do tymczasowego domy z innymi kotami który być może by go ustawily. A do grzecznej Kalinki wzięłabym inną koteczkę, może jakąś przyjaciółkę jej z domu w, którym mieszkała. Mogłabym też wziąć mamę z dzieckiem.


Z Zyziem się zżyłam. ale jeśli nie da sie go okiełznać to nie mam pojęcia co dalej.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Nie lut 19, 2017 14:53 Re: Śmiercionośna choroba?

Mealania, dokocilam sie takim agresorem w zeszlym roku, nie dam rady teraz opisac moich treningow we wspolpracy w forumowa ryśka od ktorej kupowalam krople Bacha. Zyziek wyczul slabszego i musisz go hamowac, na razie poczytaj watek ktory wkleje na koncu posta, tam jest b.fajnie opisany schemat postepowania z agresoreem, potem opowiem o swoich metodach:
viewtopic.php?f=1&t=164944&hilit=agresor
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Nie lut 19, 2017 14:54 Re: Śmiercionośna choroba?

Piszesz, że jesteś przewrażliwiona na punkcie krzywdy zwierząt ale przecież nie pomagając im udając, że nic się nie dzieje krzywdzimy sami.

A kotom daj trochę czasu. Jest szansa, że się dogadają.

Lidka

 
Posty: 16219
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie lut 19, 2017 19:49 Re: Śmiercionośna choroba?

Mealania pisze:
Rakea pisze:Moze zaciagnij sie jako wolontariusz np. na dokarmianie kotow? To ze przydajesz sie na cos pomaga bardzo, odwraca uwage od poczucia pustki.

Co prawda z czasem u mnie slabo, ale telefon znasz, wiec jakby co dzwon.


Ja jestem przewrażliona na krzywdę zwierząt i to bardzo poważnie potrafi mną zachwiać

.....


Chyba nie o ciebie chodzi w całym tym paskudnym świecie? Jeśli jest ktoś wrażliwy na krzywdę zwierząt to nie martwi się sobą ale krzywdzonymi. Tak zostajemy DT czy w inny sposób pomagamy. ja zaczęłam karmić ,leczyć, kastrować koty wolno żyjące. By tej krzywdy było mniej. A ,że potem odchorujemy, płaczemy , trzesięmy się godzinami z nerwów... To już inna sprawa.

Powinnaś zastosować izolację zwierzaków. Nowy kot i rezydent muszą do siebie nawyknąć. Nowy kot musi poznać odgłosy i zapachy domu. A rezydent uspokoić na nowość. Wymienia się posłanka, kuwety, zabawki, głaszcze na przemian. Tak by futra przesiąkły swym zapachem. Nie wypuszcza się zwierząt na żywioł. Twój kot został zaskoczony bombą zapachową i reaguje normalnie. Jak właściciel broniący terytorium. Nigdzie nie jest napisane,że koty muszą się dogadać z mety. To nie ludzie co przy misce obgadają warunki. Spokojnie. Nie panikuj bo twoje reakcje przenosisz na koty. Oddziel je. Daj sobie i kotom czas. Nie oczekuj cudu na już.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Nie lut 19, 2017 21:49 Re: Śmiercionośna choroba?

Tak. Koty są odizolowane.

Natomiast co do angażowania się w sprawy kocie, w sensie jakichś akcji itd. Odpadam stanowczo.
Przerabiałam to w terapii. Mam ogromny problem i absolutnie, zero bezpośredniego kontaktu nie mogę utrzymywać. Z różnych powodów.
Na szczęście jest mnóstwo osób, które radzą z tym sobie. Ja niestety nie. I nie dlatego, że to ja jestem najważniejsza. Jestem społecznikiem i bardzo mocno działam pomagając ludziom w kryzysach psychicznych. Prowadzę strony i grupy, zrzeszające takich ludzi. Jestem w stanie wytrzymywać z dramatami ludzkimi i być pomocna, ale nie jestem odporna na cierpienie zwierząt. I to nie jest kwestia chcę czy nie chcę, ale kwestia poważnych konsekwencji.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Pon lut 20, 2017 1:58 Re: Śmiercionośna choroba?

Mealania - dokarmianie na zmiane z innymi, nie wymaga emocjonalnego zaangazowania. czesto gesto "zrzucajac" karme nie spotykasz kotow, ale wyreczasz kogos raz w tyg. w jechaniu przez pol miasta.
Wiadomo, ze tutaj wszyscy jestesmy po kokardy zarobieni w kocich sprawach, wiec gdy ktos rzuci, ze ma wolny czas, naturalne dla nas jest, ze wciagamy go tez by pomagal w tym samym obszarze. #takieforum ;)

nie mozesz wkurzac sie na zyzka, bo on odbiera twoja niechec i tlumaczy sobie, ze gdy przepedzi nowa, znowu bedzie milosc dla niego.
a skoro zyziek jest w stanie rzucic sie na kaline tzn. ze koty nie sa izolowane. moze opisz ta izolacje? bo gdy moj nowy byl izolowany, nawet nie wiedzial o istnieniu innych kotow przez 10dni.
kciuki za was!
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Pon lut 20, 2017 11:29 Re: Śmiercionośna choroba?

Mealania pisze:
...
Nie wiem co robić, mały "grzeczny" Zyzio zdominował i zastraszył Kaline. Rzuca się na nią z łapami, fuka, ogranicza jej przemieszczanie się po domu.Gdyby był tu inny gdzeczny kotek to poszłoby do porzdu wszystko, bo Kalina po kilku godzinach wyszła spod łożka i z pokoju i zaczęłam rozglądać się po domu Gdy tylko Zyziek ją zobaczył, skoczył na nią z pazurami.W ten oto sposób dowiedziałam się, żę Zyziek czuje sie panem na włościach.


Martwie się o te koteczke. Tak się wkurzyłam, zę Oddałabym Zyzka do tymczasowego domy z innymi kotami który być może by go ustawily. A do grzecznej Kalinki wzięłabym inną koteczkę, może jakąś przyjaciółkę jej z domu w, którym mieszkała. Mogłabym też wziąć mamę z dzieckiem.


Z Zyziem się zżyłam. ale jeśli nie da sie go okiełznać to nie mam pojęcia co dalej.

Podkreślenie moje. Piszesz, że są izolowane. 8O A twoj opis raczej świadczy o czymś innym. :roll:
To nie jest izolacja. Koty mają do siebie dostęp i to w każdej chwili. Źle przeprowadzone dokocenie, nie dogadanie się kotów w większości przypadków jest winą opiekuna a nie futer. One zachowuja się normalnie i trzeba się z tym liczyć.
Nie prawdą też jest ,że grzeczny koteczek szybciusio by się dogadał. Nie ma grzecznych koteczków w przypadku przybycia nowego. A raczej jest ich malunio. Każdy broni swego bo tak instynkt mu nakazuje. A nowy jest przerażony ...nowym. Izoluj je i postępuj tak jak radziłam. Nie daj sie sprowokować złosci i niechęci. Wszystko powoli. Domy Tymczasowe są najlepszym przykładem ,że koty mogą sie dogadać. A młode koty szczególnie.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto lut 21, 2017 18:19 Re: Śmiercionośna choroba?

Tak, rozumiem. Pisząc, że są izolowane miałam na myśli, że już są izolowane, ale przez kilka godzin nie były tego pierwszego dnia.
Jestem w stałym kontakcie z domem tymczasowym, z którego wzięłam Kalinę. Gdy tylko napisałam, że Zyziek atakuje Kalinę, kazali mi je natychmiast odizolować.
Nie znałam się jeszcze na tym. I dokładnie tak jak piszesz, kotki w domach tymczasowych wcześniej, czy później się przecież się dogadują.

Wczoraj po pracy wypuściłam Zyźka i okazało się, że Kalina już mu nie przeszkadza. Nawet zrobiłam zdjęcia i przesłałam do państwa z domu tymczasowego, jak koty śpią niedaleko siebie. Potem siedząc obok siebie bawiły się na przemian rzemykiem, którym im machałam. Kalina potrafi sama bawić się piłką albo myszą. Widać, że bardzo chce się zaprzyjaźnić z Zyźkiem i chodzi za nim, gdy ten gdzieś znika. W nocy śpią oddzielnie, rano wypuszczam Zyźka i są ze sobą przez chwilę, potem zamykam w drugim pokoju, gdy wychodzę do pracy.

Także jest już lepiej. Przez co sama poczułam się trochę lepiej.

Momentami czuję bezsens tego wszystkiego. Nigdy nie byłam kociarą, a swoje koty traktowałam po prostu jak członków rodziny. Jedynej zresztą, jaką posiadałam.
Trafiły mi się, a ja się nimi zaopiekowałam, ale z czasem uzależniliśmy się od siebie. Były bardzo nietypowe. Były wyjątkowe.

Te obecne koty traktuję póki co jak podopiecznych. No ale trudno o bliższą więź w tak krótkim czasie. Chciałabym tylko, żeby z czasem przyszły do mnie i przytuliły się.

Dzisiaj w pracy po południu znów dopadł mnie kryzys, wyłam z tęsknoty za Nokią i Cześkiem do samego przyjścia do domu. W domu zajęłam się kotami.
Staram się robić co trzeba, ale wciąż w dużym napięciu i trochę na siłę.

Jestem już bardzo zmęczona tym wszystkim. Mam wrażenie, że ta tęsknota, poczucie winy, bezsilność, nigdy się nie skończą.
I ta samotność.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Śro lut 22, 2017 10:25 Re: Śmiercionośna choroba?

Melania,
pozdrawiam Ciebie z całego serca. I rozumiem. Sama przez to obecnie przechodzę. Niedawno odszedł mój Piguś, teraz jest razem na działce ze swoim najlepszym przyjacielem, Teosiem, który odszedł 1,5 roku temu. Piguś miał 13.5 roku, Teoś 16.5. Straszne za nimi tęsknię, a wyrzuty, że przegapiłam chorobę Pigusia (trzustka), są ogromnie. Zwiódł mnie jego do końca wspaniały apetyt, kiedy się zorientowałam, że trzustka wysiadła - zewnętrznowydalnicza niewydolność trzustki, nie pomogła kroplówka, a może i zaszkodziła - stress, i w nocy szybko odszedł, prawdopodobnie, jak objawy wskazują, obrzęk płuc. Byłam z nim mocno emocjonalnie związana, tym bardziej że to był przyjaciel mojego słodkiego Teosia. Też, tak jak Ty, rozpaczam, analizuję, co zrobiłam źle, czego zaniechałam, i choć zdaje sprawę że czasu nie wrócę, nie mogę się z tym pogodzić, mam taki żal do siebie. Została roczna Julcia, której Piguś nie akceptował, on zmienił się bardzo po odejściu Teosia, tęsknił za nim, szukał, a mała kotka chciała się bawić, wskakiwala na niego. Tak jak tu radzili, izolowałam ich, Piguś miał takie miejsce na lodówce, gdzie kotka nie mogła doskoczyć, nieraz ją zamykałam, by Piguś mógł swobodnie chodzić a nie czaić że ona z kąta na niego wskoczy. Od tygodnia mam 6 letnią szaroburą kotkę ze schroniska, po przejściach, jej właściciel zmarł, spadkobiercy sprzedali dom, wzięli pieniądze a ją oddali do schroniska. 6 razy rodziła, miała ropomacicę, po operacji, sterylizacji a w wyniku powikłań po katarze bielmo na oku, nie widzi na nie. Już sie zadomawia, chyba się jej u nas podoba, przyjeta została z duzą miłością, Julcia ma duży respekt, nie atakuje jej, czasem parska ale chyba się polubią. Jest taka łagodna, dostojna, troche baryłeczka, bo rozpieszczali ją trochę w tym szpitaliku schroniskowym, by zrekompensować jej los. Jej obecność koi moją rozpacz, ale i tak, jak wspominam Pigusia, ogarnia mnie taki smutek, tesknota, był dla mnie nieomal....... że ..... Mam cudowną rodzinę, jestem artystą, ale taką trochę pokręconą "kocią mamą" tak już mnie w dzieciństwie nazywali, i te moje 7 kotów (tyle było przedtem) i 2 psy - wszystkie prawie znajduszki lub ze schroniska traktowałam jak ludzkich członków rodziny. Ściskam mocno, nie jesteś sama. Bożenna

gryficzanka49

 
Posty: 55
Od: Wto lut 21, 2017 23:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: misiulka, skaz i 183 gości