Około 19.30 zobaczyłam mojego Bungo (lat ok. 13), siedzącego w dziwnej pozie na wyciągniętym z szafy prześcieradle. Zapewne próbował wskoczyć i spadł z wysokości ok. 50 cm. Za chwilę okazało się, że nie staje na prawą tylną łapkę. Po godzinie poleciałam do nocnego weta. Wetka obmacała łapkę i stwierdziła, że nie wyczuwa uszkodzeń, kończyna jest ukrwiona i nie bolesna. Na wszelki wypadek dała mu zastrzyk przeciwzapalny, tabletki (Onsior robanacoxib) na 6 dni i jeśli się nie poprawi zaleciła ponowną wizytę i rentgen.
Po wizycie kot zaczął kuleć także na lewą łapkę, a chodząc zarzuca całym tyłem. Do kuwety doszedł, ale prawą łapkę wyciągnął z niej z trudem. Nie ma gorączki, mięso zjadł z apetytem. Obiema obolałymi nogami rusza, tzn. jest w stanie np. je podkurczać.
Poradźcie, czy jutro gnać na cito do mojej wetki, czy tak, jak kazała ta nocna, poczekać?
Aha, Bungo od kilku miesięcy ma problemy ze stawami, np. kłopoty z wskakiwaniem. Dostawał do niedawna ArtroFos Cat.