Witajcie. Jestem w trakcie czytania 46stronicowego wątku o przyjaźni między rezydentem a nowym kotem, ale zanim dotrę do końca to może jeszcze ktoś mi podpowie.
Problem jest następujący:
Mam 2 kotki-siostry (ok 4,5 roku, Yoda i Kredka). Kotki od całe życie razem, we dwie, niewychodzące. Świat to dla nich kuweta nie do ogarnięcia.
W ostatnie dni listopada przeprowadziliśmy się do rodziców. Mama ma również dwie kotki (Miśkę-siostrę Yody i Kredki, i Mańkę-młodszą ich siostrę). Miśka z Mańką się kochają. Czyli mamy 2 stada po 2 kotki.Wszystkie wysterylizowane.
Dom jest spory, więc na początku moje koty zamieszkały z nami na strychu - wiadomo, powolne przyzwyczajanie do nowego miejsca, zapachów. Nastąpiła wymiana drapaków, a potem kuwet (aby się koty poczuły).
Miśka z Mańką przesiadywały pod drzwiami pokoju, gdzie były moje koty, ale nie miały z nimi bezpośredniego kontaktu. Po 2 tyg zaczęłam otwierać drzwi na strych, dochodziło do pierwszych spotkań (prychanie, ucieczka). Moje koty obrały strych za swoje terytorium i najczęściej przeganiały tubylców. Na święta musieliśmy przenieść się do innego pokoju, koty poszły z nami. Więc teraz obóz przeniósł się na dół.
Teraz, jak mnie nie ma w domu, to koty są zamknięte. Jak jestem w domu, drzwi są otwarte. Koty mogą wychodzić, ale nie za bardzo korzystają z tego. Moje koty boją się wychodzić. Od czasu do czasu prześlizgną się gdzieś na górę (ale robią to szybko i tak, aby nikt nie widział). Koty rezydenci wchodzą do pokoju (do moich kotów) z ciekawością. Czasem usiądą na kanapie i po prostu są, czasem wskakują na szafę i znaczą teren ocierając się). Czasem są bezczelne, siadając przy moim kocie i powoli podchodząc, aż dochodzi do starcia (bo np przyprą mojego kota do ściany i nie ma jak uciec). Zawsze,jeżeli piorą się dwa koty, to ich współtowarzysze z obozu lecą swoim na pomoc. Ja na starcia nie reaguję, bo nie leje się krew (jeszcze). Na zaczepki też staram się nie reagować. Ja bym dalej czekała aż koty same się ogarną, jednak mama już zaczyna lamentować nad nowymi porwanymi firankami...
Zastanawiam się, czy zostawić to tak jak jest, czy zamknąć wszystkie 4 koty w 1 pokoju i niech się dzieje wola nieba.. Albo może kupić obroże adaptacyjne.
Pomóżcie.