Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
I tutaj trafiłeś w sedno - nasz kot Fugee w momencie "przyjmowania na gospodarstwo" został przyjęty na warunkach kota podwórkowego/użytkowego. Czyli ma choćby stwarzać pozory że łapie myszy i gania ptaki. To, że zwykle z połowę czasu śpi w koszyku w okolicach komputera to zdecydowane odchylenie od takiego statusu. Ja to akceptuję, moja kobieta dużo mniej - bo już tak ma.Martinnn pisze:Tak to jest na wsi, że koty chodzą po wszystkich sąsiadach dookoła i obsikują teren. A ich właściciele nie postrzegają kotów jak my, jako pupili domowych tylko jako typowe zwierze podwórkowe/użytkowe [...] Jak ktoś tak przywykł to może nie koniecznie będzie chciał to zmienić.
Koniczynka47 pisze:W Polsce są talony na bezpłatną kastrację, a tu by pewnie trzeba było zapłacić za kastrację nieswojego kota.
Nasz był niemal (!) równorzędnym przeciwnikiem tamtego, obawiałem się czy po cięciu nie zdezerteruje. Czyli bronił terenu i go utrzymywał, ale chyba raczej NIE atakował.Olat pisze:Z doświadczeń i obserwacji wynika, że kastracja nie wpływa na zdolność obrony terytorium. Pytanie, czy Twój w tym momencie, jako pełojajeczny, radzi sobie z zakusami "obcego". Bo po kastracji raczej to się nie zmieni. Terytorialność siedzi w głowie, nie w jajkach
Jeśli okaże się, że przybysz zaczyna zastraszać rezydenta- to będziesz myślał, co dalej (czy łapać obcego i tez kastrować, czy próbować przeganiać)
Właściwie to decyzja o cięciu naszego kocura podjęta - mimo, iż nieco kłóci się z moim postrzeganiem "sprawiedliwości" gatunkowej.
Naczelnym celem - świadomym czy nie, to nie czyni różnicy każdego żywego organizmu (tak człowieka jak i kota a nawet bakterii) jest nie tylko swoje życie, a przedłużanie istnienia i ekspansja swojego gatunku. Wszystkie, które uważały, że ich celem jest coś innego - wyginęły. Dlatego odbieranie komukolwiek takiej możliwości bez istotnej przyczyny zawsze wydawało mi się niewłaściwe. Trochę jak odbieranie życia - choć z innej perspektywy - gatunkowej, nie osobniczej. Oczywiście przy tak dużej populacji kotów (czy ludzi) nie ma to zwykle decydującego znaczenia dla gatunku. Ale nadal budzi moje wątpliwości. To temat chyba dużo poważniejszy niż dyskusja na forum - bo bardziej światopoglądowy niż techniczny.ser_Kociątko pisze:Właściwie to decyzja o cięciu naszego kocura podjęta - mimo, iż nieco kłóci się z moim postrzeganiem "sprawiedliwości" gatunkowej.
Co masz na myśli? Kot nie wie, że jest wykastrowany, nie czuje się przez to gorszy, po prostu traci instynkt rozrodczy...
abyss pisze:Właściwie to decyzja o cięciu naszego kocura podjęta - mimo, iż nieco kłóci się z moim postrzeganiem "sprawiedliwości" gatunkowej.
O wytłuszczonym tekście: nigdzie takiej deklaracji nie czyniłem. I pisałem ogólnie o istotach żywych, z punktu widzenia zbieżnego z filozofią buddyjską, mimo, iż nie jestem jej wyznawcą:ASK@ pisze:A dlaczego uważasz ,że forum gdzie wszyscy zajmują się ratowaniem kocich bied, nie nadaje się wedle ciebie do dyskusji o kastracji? Bo co? Bo nie jesteśmy równymi partnerami dla ciebie?
Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 398 gości