Witam!
Chciałem opisać sytuację małego chyba młodego kotka, roboczo nazwanego - Wirgiliusz. Mieszkam na kempingu w Norwegii, od kilku dni przychodzi mały czarny kotek myślę, że bezdomny, ale tego nie wiem na 100%. Trochę płochliwy, ale po kilkudniowym dokarmianiu, bardzo się do mnie łasi. Kupuję mu bardzo jakościowe jedzonko i zawsze ma świeżą wodę. W Polsce zakupiłem budę ocieplaną z przedsionkiem, matę grzejną, zabawki, koce itp.
Wieczory są bardzo chłodne a nad ranem, mróz. Teraz Wirgiliusz spędza każdą noc przed moim domem. Serce mi się kraja
Pewnej nocy nie wytrzymałem i wpuściłem go do środka zasnął jak zabity tak słodko...na mojej kanapie.
Jestem laikiem, nigdy nie miałem kota. Czy powinienem iść z nim do weterynarza? Kot nie wygląda na chorego, ale wypuszczam go codziennie rano jak wychodzę do pracy.
Weterynarz kosztuje 693 Korony norweskie(330zł) za 15 min konsultacji, trochę drogo. Cały czas czuję jak chodzą po mnie pchły, albo może sobie wkręcam, przynajmniej tak mi mówi kolega. Kot jest niezwykle spokojny i bardzo grzeczny, nie lubi się bawić, ale w potrzebie głaskania nie ma sobie równych.
Nie wiem czy nie robię mu krzywdy,że wpuszczam go do siebie na noc, a 6 rano wypuszczam na zimno. Buda mega ciepła, tylko nie wiem czy ją zaakceptuje.
Może spróbować go wykąpać? Może kupić kuwetę i będzie u mnie w środku? Proszę o jakieś wstępne porady jak powinienem się zachować. Nie powinienem mieć kota, ale teraz jak dałem mu nadzieję to nie mogę go zostawić.
Z góry dziękuję za opinie.
Pozdrawiam