Jak wiadomo, koty nigdy nie przestaną zadziwiać.
Tosia wczoraj późnym wieczorem postanowiła wynieść się z mojego łóżka i poszła spać w leżance blisko kaloryfera. W innym pokoju. Jak pisałam ostatnio, obie z Ogrynią od jakiegoś czasu spały razem ze mną.
Gdy Ogrynia spostrzegła, że Tosi nie ma, zaczęła jej szukać. Polegało to na grzebaniu łapkami w kocach (śpię pod kocami), ponieważ doszła do wniosku, że pod kocem nie jestem ja, tylko ukryta Tosia.
Oczywiście poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem, więc Ogrynia opuściła łóżko i spała już nie ze mną.
A ja w swoim zaślepieniu myślałam, że Ogrynia chce być blisko mnie i dlatego śpimy wszystkie trzy razem. I tak prysła bańka mydlana. Mojej naiwności.