Tak Ewuniu. Masz rację. Z kotami stale rozmawiam. Chyba nawet więcej niż z mamą, gdy jeszcze żyła.
A teraz już szczególnie, gdy do porozmawiania mam tylko te dwie kotki.
Ogrynię stale pytam, dlaczego nie da się dotknąć, tłumaczę, że mizianie jest przyjemne, że na pewno by je polubiła. Słucha mnie z wielką uwagą, patrzy tymi pięknymi oczkami w moje, ale wystarczy powolny gest w jej stronę i już szykuje się do ucieczki. Co ciekawe, gdy wyciągam w jej stronę rękę, w której mam przysmak i podstawiam jej tę moją rękę pod nos, nie ucieka.
Poza tym, że nie pozwoli się dotknąć, zachowuje się jak każdy domowy kot.
Zdjęcie sprzed chwili.