Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Arcana pisze:Piękny. A jak się teraz chłopaki nazywają?
Ms_F pisze:Tu domek Syjamka i Bengalka, witam wszystkich serdecznie Dzięki tabo10 za zaproszenie i ciepłe powitanie, chociaż teraz mam lekką tremę. Ale dobra, debiutujemy.
Kotki, jak napisała tabo10, w piątek miały kastrację, śpimy więc chwilowo na zmiany (szczęśliwie korzystamy z dobrodziejstw wolnych zawodów i pracujemy w domu), żeby pilnować (nie)lizania ranek i uniknąć kołnierzy - wyjątkowo się akurat interesują okolicą nabiałową, jak to nastolatki. Rzeczywiście bardzo nam zależało - Bengal tak się zapalił do znaczenia, że pewnej nocy nalał śpiącemu TŻ na wyżej wspomnianą bujną czuprynę... TŻ zniósł to mężnie, ale bardzo pilnował potem grafiku weterynaryjnego i ogólnie nie poleca tego doświadczenia. Na szczęście testosteron schodzi kiciuchom po zabiegu szybko, a z nim kończy się zostawianie kocich ogłoszeń
Kotki mają się dobrze - po szczepieniu i kastracji miały wprawdzie nawroty kataru, którego ostatni rzut właśnie trwa, ale spodziewaliśmy się tego; nie wpływa to znacząco na szybkość łapek w każdym razie, bracia po wybudzeniu z narkozy do białego rana odbijali sobie przymusową drzemkę i wciąż urządzają gonitwy i zapasy jak dotychczas, a nawet bardziej - w końcu zrzucili solidny balast Z naszych doświadczeń wynika, że imiona kotów potrafią ewoluować latami, ale na razie oficjalnie figurują jako Sushi (Syjam) i Miso (Bengal), a w chwilach rodzicielskiej słabości jako Dziubasek i Maleństwo (no cóż, słodkie są bardzo). Nie są to pierwsze nasze koty, ale pierwsze od wielu, wielu lat kocięta (i pierwsze nowe koty w domu od ponad dekady), więc przeżywamy wszystko bardzo, po drodze odkrywając nowe kocie charaktery i umiejętności, o jakich nam się nie śniło. Tak, Syjam/Sushi aportuje! I to on wytresował nas, przynosząc ukochane plastikowe kółeczko (bo myszki są dla mięczaków) i wspinając się z nim po nogawce. Poczytaliśmy o syjamach przy okazji i Sushi wydaje się rzeczywiście mieć wiele typowych dla nich cech - niezwykle uczuciowy (szczerze powiedziawszy, cycoch z niego straszny), aportujący, bardzo towarzyski, ruchliwy, wścibski i inteligentny. Bengal/Miso również jest bystry i czuły (taki bardzo koci kotek, od pyszczka po mruczenie, i oczy ma jak ten ze Shreka, błagalne i jak spodki), ale nieco bardziej płochliwy, a zamiast przynosić zabawkę z powrotem - zaciąga w ustronne miejsce i morduje. Za to jest maniakiem szybkości i uwielbia się rozpędzać na możliwie najdłuższym dystansie, w pionie i poziomie. Syjam zaprasza nas do zabawy, podskakując i łapiąc łapkami za pośladki, Bengal przytula się na stojąco, układając się przednią połową ciała na czyjejś głowie i wtulając łapkami i pyszczkiem we włosy. Bengalek uwielbia mizianie po brzuszku, Syjamek po całym ciele, bo z radości wije się jak piskorz i podgryza w nos (jeśli ktoś pamięta Gryzilepki z Muminków, to to właśnie jest Sushi). Pod niektórymi względami są za to do siebie bardzo podobne - oba z dnia na dzień robią się coraz bardziej gadatliwe, oba ciekawskie i wtulaśne, oraz po prostu dobre i łagodne; oba kotki też mają żyłkę naukową - na przykład wiedzą, że woda lecąca z kranu gdzieś musi lądować i sprawdzają pod umywalką... ale Sushi w szczególności jest kocim Einsteinem, jak się skupi na jakimś problemie (skąd się bierze woda w fontannie? Gdzie ukryliśmy kółeczko? Jak wydobyć karmę z pojemnika albo mąkę z torby?), nie odpuści do skutku.
Decyzję o adopcji kociąt podjęliśmy, przyznaję, w pewnym sensie impulsywnie - na początku grudnia straciliśmy ukochanego kota (kardiomiopatia rozstrzeniowa, osobna to historia smutno-szczęśliwa), a niecały rok wcześniej odeszła za TM starsza od niego, nie mniej ukochana nerkowa koteczka, i w domu po raz pierwszy od -nastu lat zrobiło się nagle pusto. Wytrzymaliśmy niecałą dobę, po czym zdecydowaliśmy, że puste mieszkanie nie ulży w żałobie, i - znaleźliśmy zdjęcie kociaka śpiącego w misce. Na dodatek miał rodzeństwo, więc chwyciliśmy za telefon od razu. To zdjęcie! Syjamek cudny jest oczywiście (oba są, lwiątko i tygrysiątko) i nie ukrywam, że nas zachwycił i umaszczeniem, i oczętami-niezapominajkami, ale wydaje mi się że kocię, które zasnęło w trakcie jedzenia, rozczulać musi niezależnie od maści W momentach wahania (bo taki śliczny pewnie znajdzie dom i bez nas), TŻ jęczał "ale on tak słodko spaaaaał"... Bengalek za to przy wizycie u tabo10 wiał przed nami równo i bardzo chcieliśmy wydobyć z niego miziaka, udało się po dwóch dniach
Również przy okazji chciałabym serdecznie podziękować Arcanie za przepuszczenie nas przez pierwsze sito ogłoszeniowe, przemiły kontakt i kompendium wiedzy dietetyczno-lecznicowej na dobry początek (bardzo się przydało), i oczywiście tabo10 (chociaż ona to już chyba wie) za absolutnie wszystko, w szczególności nieocenione porady w leczeniu kk i cierpliwość przy lawinie maili i telefonów od ludzi, którzy niby "doświadczeni" w kotach zgłupieli przy kociętach dokumentnie. Znaczy się, od nas, nagle zupełnie zielonych. O przyjęciu kociąt pod dach i wyleczeniu nie wspomnę (nasi weterynarze oglądają zdjęcia "przed" i stawiają oczy w słup, jakie to cuda z tych bid wyszły).
Spróbuję wstawić parę zdjęć, proszę o wyrozumiałość gdyby coś nie wyszło, w forum zielona jestem tak samo jak w kociętach
Sushi bada, skąd się bierze woda
Miso zapomniał schować język
Niezapominajki Sushi
Miso, jak rasowy student w czasie sesji, wchłania lektury przez osmozę
Bracia
Arcana pisze:(...) odbieranie 20 bezsensownych zgłoszeń dziennie świętego by wyprowadziło z równowagi(...)
Użytkownicy przeglądający ten dział: iwona82 i 401 gości