Witam wszystkich, koleżanka podesłała mi link do tego wątku, bo stwierdziła że chyba o nas jest tu mowa i faktycznie tak jest. Jestem wolontariuszem w stowarzyszeniu z Sosnowca i wraz z grupą ok 10 osób prowadzimy przytulisko dla kotów. Pani marya55 zwracała się m.in. do nas o pomoc, której jak czytam nie uzyskała, więc chcę napisać, jak to wygląda z naszej strony.
Pani marya55 zdzwoniła do nas z prośbą o pomoc dla kotki ok 3 miesięcznej z silnym katarem, ze stada które dokarmia. Kotkę przyjęliśmy do naszej kociarni, wyleczyliśmy i obecnie szukamy jej domu, kotka cały czas jest u nas. Kilka tygodni później Pani marya55 poprosiła nas o pomoc w sprawie kotki, którą sterylizowała we własnym zakresie. Kotka była w lecznicy, odmawiała jedzenia, siedziała w ciasnej klatce. Ustaliliśmy, ze kotka przyjedzie do naszego przytuliska, gdzie będzie miała większy boks i może będzie spokojniej, zostanie do czasu wypuszczenia na wolność. Kotka u nas co prawda zaczęła jeść, ale niestety w 4 dobie jej stan się pogorszył i kotka odeszła. Nasza wolontariuszka zabrała kotkę na sekcję do naszego gabinetu. Sekcja tak jak Pani marya 55 pisała, wykazała obrzęk płuc. Nie wiemy dlaczego tak się stało, ale czasami niestety takie rzeczy się zdarzają, na szczęście bardzo rzadko, niemniej bardzo szkoda kotki. Następnie Pani marya55 poprosiła mnie o zabranie do przytuliska dzikich kociąt ok 4 miesięcznych. Kotki były zdrowe, tyle że w późniejszych rozmowach okazało się, ze są zapchlone. Nie przyjęliśmy kociąt, ponieważ nie przyjmujemy zdrowych wolno żyjących kotów na oswajanie, a tym bardziej w szczycie "kociego sezonu". Pani marya55 zapisała się kilka dni temu na naszym wątku i przeczytała, ze przyjęliśmy kocią rodzinę, a jej kotki uznaliśmy za gorsze i odmówiliśmy pomocy. Kocia rodzina, którą teraz przyjęliśmy, to matka i 6 kotków ok 4 tygodniowych. Kotka urodziła na śmietniku przy szpitalu, zawiadomiły nas pielęgniarki, ze kocięta są chore. Matka jest mocno wychudzona, z tyłka sterczał jej tasiemiec, natomiast 3 maleństwa straciły już po jednym oczku, a jedna kotka może stracić też drugie i zostanie ślepaczkiem. Musimy ich wyleczyć, matka wróci do siebie po sterylizacji, a kocięta pewnie będą do adopcji. Dlatego dla tych kotów znalazło się miejsce, a zdrowe kotki wolno żyjące od Pani marii 55 zostały tam gdzie były. Pani marya 55 zadzwoniła do nas również w sprawie kolejnej kotki wolno żyjącej, która sterylizowała. Kotka ponoć przestała jeść w lecznicy, w której była trzymana po sterylce, weterynarz zalecił wypuszczenie po 3 dniach. Zaproponowałam, ze kotkę weźmiemy do przytuliska albo do naszej koleżanki, która sterylizuje koty wolno żyjące i tam ja przechowamy do czasu wypuszczenia żeby miała większy spokój i żeby nie musiała wracać już po 3 dniach tylko została do tygodnia. Porozmawiałam jednak na temat tej kotki bezpośrednio z weterynarzem i ustaliliśmy że kotka zostanie u niego 5 dni i nie będziemy jej już nigdzie przenosić.
Pani marya55 tak jak pisze sama ponosi koszty opieki nad kotami, którymi się opiekuje i nas też wspierała finansowo i karmą, za co bardzo dziękujemy.
To co Pani robi dla tych kotów jest na prawdę wspaniałe i chylę czoła za zaangażowanie i dobre serce. Mam nadzieję, że znajdzie Pani w sobie siłę na dalsze pomaganie wbrew przeciwnościom.
Muszę jednak przyznać, że to bardzo nie w porządku pisać, że nie otrzymała Pani żadnej pomocy i że jesteśmy tacy niedobrzy, przy tym trochę Pani ponaginała fakty. Jesteśmy grupą wolontariuszy, tak jak piszę jakieś 10 osób, przy czym stale pomagających w kociarni jest z 6 osób, które każdą wolną chwilę poświęcają na ta działalność. Codziennie odbieramy po kilka-kilkanaście telefonów z prośbą o pomoc i prawie zawsze o zabranie jakiś kotów do siebie. Nie ma takiej fizycznej możliwości żeby wszystkim pomóc i myślę, że wszyscy to rozumieją. Pomagamy przede wszystkim w leczeniu, sterylizacji i szukaniu domów kotom domowym. Nie przyjmujemy do przytuliska ani do schroniska kotów zdrowych wolno żyjących, bo nie tam jest ich miejsce i zamierzamy położyć większy nacisk na tłumaczenie tego głównie mieszkańcom miast.
Pozdrawiam wszystkich kociarzy.