Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy ...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 23, 2016 13:40 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

cyt. "... Witam wszystkich, koleżanka podesłała mi link do tego wątku, bo stwierdziła że chyba o nas jest tu mowa i faktycznie tak jest ..."

NIE, NIE i jeszcze raz NIE!!!

Kochani forumowicze ...
NINIEJSZYM OŚWIADCZAM, ŻE WSZYSTKO CO PISAŁAM W TYM WĄTKU ABSOLUTNIE NIE DOTYCZY WSPANIAŁYCH OSÓB DZIAŁAJĄCYCH NA RZECZ ZWIERZĄT W SOSNOWCU.
NIE SĄDZIŁAM, ŻE ZOSTANĘ ŹLE ZROZUMIANA.

Nawet przez myśl mi nie przeszło, że akurat osoby dzięki którym, nie utraciłam do końca wiary w ludzi, uznają że to o nich piszę.
Kochane Panie więcej wiary w siebie, robicie fantastyczną robotę. Jesteście jedynymi osobami, które cenię, szanuję i które nie pozostały obojętne na moje prośby.
Drogie Panie,
naprawdę nie mogę zrozumieć jak mogłyście odnieść to do Siebie?
Przecież pisałam wyraźnie, że chodzi o koty z terenu Katowic (jak w tytule postu) i że piszę o tych, którzy odmówili mi pomocy!!!

Dziś chciałam napisać o kilku zaledwie, ale jednak fantastycznych osobach, dzięki którym nie utraciłam do końca wiary w ludzi. Nie zdążyłam ... bo ktoś mylnie poczuł się "wezwany do tablicy".

Tak ... tylko Wy odbieracie moje telefony, tak tylko Wy reagujecie na moje sms-y, tak tylko Wy przyjęliście chore kociątko z terenu Dąbrowy Górniczej, czyli obszaru na którym nie działacie, tak tylko WY przyjęliście kotkę, zapewniając jej lepsze warunki niż w lecznicy, gdzie siedziała w klatce 50x50, tak tylko Wy z własnej inicjatywy dzwoniłyście do lekarza, który kazał mi wypuścić kotkę w trzeciej dobie po kastracji żeby ją zostawił na dłużej albo ją zabierzecie do siebie, tak to Wy deklarowałyście, że przyjedzie do Katowic, bo zobaczyć moje podwórko.

Czy zatem to co pisałam wcześniej WAS dotyczy?

Tak ... napisałam na Waszym wątku, że będę Was czytać, pomagać i kibicować, bo odkryłam, że piszecie na tym forum i poczułam się zaproszona Waszym wpisem ...

Wiem, że wszędzie jest mnóstwo kociąt, wiem że zrobiłyście dla kotów nie ze swojego terenu działania i tak wiele. Zwracając się za każdym razem do Was, było mi wstyd, że w mieście w którym mieszkam i tam gdzie pracuję nie można uzyskać żadnej pomocy dla zwierząt.

TYM BARDZIEJ MAM WIELKI SZACUNEK DLA WAS.
Ostatnio edytowano Wto sie 23, 2016 17:54 przez marya55, łącznie edytowano 3 razy

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 15:10 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

ja tez zostałam tu skierowana
chyba nie rozmawiałyśmy telefonicznie
a jeśli tak to przepraszam że nie kojarzę, ale takich telefonów mam kilka dziennie

pracuję w katowickim schronisku, działam też w fundacji przy-schroniskowej

przede wszystkim jestem pod wrażeniem ogromu pracy który Pani włożyła w ten temat
niewielu takich ludzi jest
i bardzo, bardzo przepraszam, ale nie mam jak pomóc
Pomoc , która jest Pani potrzebna jest tak samo potrzebna mnie, mimo tego ,ze mamy fundację

Domów tymczasowych z wolną miejscówka jest w tej chwili całkowity brak
sama takich potrzebuje jak powietrza, bo mam w schronisku koty po operacjach, po amputacjach, przed amputacjami, odmawiające jedzenia domowe koty po zmarłych i masę kotów chorych na caliciwirus, który wikła się zapaleniami płuc i koty umierają. i jeszcze codziennie przychodzą nowe koty, często niesamodzielne

nie możemy przyjąć w tej chwili piątki dzikich podrostków, bo po pierwsze jest to dla nich tez zagrożenie zdrowia
a po drugie są to koty długo nieadopcyjne ze względu na dzikość i nie możemy sobie pozwolić na zajęcie na długi czas klatek w szczycie sezonu.

w naszym każdym tymczasowym domu są już jakieś bidy ze schronu
szukamy innych DT w necie i czasem owszem ktoś się zgłosi
ale niestety najczęściej ktoś kto chciałby zdrowego i miłego kota bez problemów wziąć na tymczas

Nie potrafię pomóc, choć jest Pani osobą , której taka pomoc się należy
mogę pożyczyć klatkę pułapkę, mogę pożyczyć klatkę kenelową

ale w temacie miejsca dla kotów mogę napisać jedynie, że jeśli znajdzie Pani więcej takich miejsc to tez potrzebujemy takiej pomocy

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto sie 23, 2016 16:00 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Ewa.KM pisze:W stajniach wcale nie jest tak różowo. Koniarze zazwyczaj nie maja serca dla kotów. Duży teren, trudno koty kontrolować, ludzie tj. kursanci często podrzucaja kolejne uważając, że jak kilka się uchowa to i kolejny też. A złapac i wykastrowac takiego podrzuctka jest bardzo trudno. Zimą w zabudowaniach jest zimniej niż w piwnicach w bloku, koty się nie socjalizuja i nie maja odwagi przyjśc tam gdzie są ludzie i gdzie jest ciepło

To ja mam totalnie inne doświadczenia. Ale współpracuję tylko z dwoma stajniami, więc może po prostu na dobrych ludzi trafiłam.
Obrazek

rastanja

 
Posty: 1637
Od: Czw maja 10, 2012 20:37
Lokalizacja: M-chód

Post » Wto sie 23, 2016 17:02 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Może jak stajnia jest mała, taka rodzinna przy gospodarstwie i ktos tam na stałe mieszka to tak. Ja mam doświadczenie ze Stowarzyszeniem Jezdzieckim, gdzie nie ma stałych pracowników, tylko zmieniający się codziennie wachty w zamian za jazdę, albo właściciele przyjezdzający do swojego konia stojącego w tzw. pensjonacie. W pewnym momencie było tam więcej kotów niż koni.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Wto sie 23, 2016 17:13 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Mała1 pisze:ja tez zostałam tu skierowana
chyba nie rozmawiałyśmy telefonicznie
a jeśli tak to przepraszam że nie kojarzę, ale takich telefonów mam kilka dziennie

pracuję w katowickim schronisku, działam też w fundacji przy-schroniskowej

przede wszystkim jestem pod wrażeniem ogromu pracy który Pani włożyła w ten temat
niewielu takich ludzi jest
i bardzo, bardzo przepraszam, ale nie mam jak pomóc
Pomoc , która jest Pani potrzebna jest tak samo potrzebna mnie, mimo tego ,ze mamy fundację

Domów tymczasowych z wolną miejscówka jest w tej chwili całkowity brak
sama takich potrzebuje jak powietrza, bo mam w schronisku koty po operacjach, po amputacjach, przed amputacjami, odmawiające jedzenia domowe koty po zmarłych i masę kotów chorych na caliciwirus, który wikła się zapaleniami płuc i koty umierają. i jeszcze codziennie przychodzą nowe koty, często niesamodzielne

nie możemy przyjąć w tej chwili piątki dzikich podrostków, bo po pierwsze jest to dla nich tez zagrożenie zdrowia
a po drugie są to koty długo nieadopcyjne ze względu na dzikość i nie możemy sobie pozwolić na zajęcie na długi czas klatek w szczycie sezonu.

w naszym każdym tymczasowym domu są już jakieś bidy ze schronu
szukamy innych DT w necie i czasem owszem ktoś się zgłosi
ale niestety najczęściej ktoś kto chciałby zdrowego i miłego kota bez problemów wziąć na tymczas

Nie potrafię pomóc, choć jest Pani osobą , której taka pomoc się należy
mogę pożyczyć klatkę pułapkę, mogę pożyczyć klatkę kenelową

ale w temacie miejsca dla kotów mogę napisać jedynie, że jeśli znajdzie Pani więcej takich miejsc to tez potrzebujemy takiej pomocy


... serdecznie dziękuję za odpowiedź.
Wiem, że jest to szczyt tzw. sezonu na kociaki. Wiem, że wszędzie są te same problemy, że schroniska, kociarnie mają mnóstwo kotów, kociąt pewnie bardziej potrzebujących pomocy niż moje. Napisałam w nadziei, że może zdarzy się cud w postaci "wolnego", profesjonalnego domu tymczasowego ...
Dziękuję Pani bardzo za pomoc w postaci klatek. Kupiłam dwie klatki łapki, które przekażę schronisku gdy już mi nie będą potrzebne. Mam też klatkę kenelową.
Czas bardzo szybko płynie i moja banda ma już około 4 może 4,5 miesiąca i zdaję sobie sprawę, że coraz trudniej będzie je socjalizować i wyadoptować ... pewnie zostaną na tym swoim podwórku ...
Pozdrawiam
Ostatnio edytowano Wto sie 23, 2016 17:48 przez marya55, łącznie edytowano 2 razy

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 17:26 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Ewa.KM pisze:Z domami jest najtrudniej. A takie 5 miesięczne, które nigdy nie były głaskane i nie podchodzą do człowieka to już chyba za późno na udomowienie


... też się obawiam, że to już za późno.
Ale od chwili gdy tylko zorientowałam się, że w tych piwnicach są kocięta robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby im znaleźć domy i nie udało się.
Wierzyłam, że uda mi się wysterylizować te dwie dorosłe kotki i kocura, które pozostaną na podwórku a kociakom znajdę domy.
Nie wyszło ... coś musiałam zrobić nie tak ...

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 17:31 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Nic zle ani nie tak nie zrobilas. Zrobilas kawal dobrej roboty. Powoli trzeba by sie przymierzyc do zlapania podrostkow na zabiegi, wczesna jesien to drugi rzut rujek.
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 23, 2016 17:34 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Romi85 pisze: Powoli trzeba by sie przymierzyc do zlapania podrostkow na zabiegi, wczesna jesien to drugi rzut rujek.


Zamierzam je sterylizować jak skończą 6 miesięcy. Urodziły się prawdopodobnie w kwietniu, więc mają dopiero 4 lub 4,5 miesiąca.

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 17:46 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

zrozumialam ze skonczyly juz 5. niektorzy weci tna juz od 5 miesiaca, ale 6 jest bezpieczniejsze :)
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 23, 2016 18:07 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Romi85 pisze:zrozumialam ze skonczyly juz 5. niektorzy weci tna juz od 5 miesiaca, ale 6 jest bezpieczniejsze :)


Wydaje mi się, że istotne jest też to, że one po zabiegach będą wracały do piwnic, więc sądzę, że będzie lepiej jak będą miały chociaż 6 miesięcy.

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 18:19 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

OK. nie upieram sie. kazdy robi jak uwaza. moze je wzmocnic jakimis uodparniaczami skoro do piwnicy beda wracac w polowie lub pod koniec pazdziernika.
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sie 23, 2016 18:33 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Marya55 całe szczęscie, ze nie trafiły do schronisko. Pewnie dzięki temu zyją. Zobacz jak bardzo choduja koty na Paluchu viewtopic.php?f=1&t=175036 Z raportu NIk wynika, ze srednio co drugi kot (co 4 pies) umiera w schronisku
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Wto sie 23, 2016 18:41 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Alienor pisze:W kwestii "mieszkam w bloku i mam już 2 swoje koty" - mieszkam w bloku, mam psa (tymczas) i 4 własne koty plus tymczasy. Też pracuję zawodowo, też dojeżdżam i nie ma mnie czasem dłużej niż 10 h. Większość osób na forum ma (wliczając tymczasy) więcej niż 2 koty i - kombinując jak koń pod górkę - dają radę ogarnąć i pracę, i swoje koty i tymczasy (w tym ogłoszenia i odpowiedzi na nie). Nie jest różowo, ale można.
W kwestii fundacji - fundacja nie dostaje żadnych pieniędzy z budżetu miasta/gminy. Ma tylko to, co wolontariusze (a więc osoby, które pracują zawodowo, mają zwykle własne zwierzęta, plus odwalają dyżury w schronisku/przytulisku/przy łapankach/interwencjach) mówiąc brutalnie wyżebrają u firm i na fb, na wydarzeniach zwierząt, które prowadzą. W większości przypadków (bo pomijam "czarne owce" typu Kocia Mama) nie mają pracowników etatowych. Codziennie wolontariusze odbierają dziesiątki zgłoszeń o kotach/psach/etc. wymagających zaopiekowania. Nie mają ani lokali, ani pieniędzy, ani rąk by ogarnąć wszystkie zgłaszane zwierzaki, zwłaszcza że zdarzają się nie raz zgłoszenia pt " zabierzcie mojego kota/psa bo jest stary, śmierdzi i nie mam już możliwości zajęcia się nim/kotka mi się puściła, małe już widzą i jedzą więc zabierzcie je natychmiast bo utopię/wywalę etc.". Dlatego niestety jeśli koty w miarę sobie radzą (tzn nie są ciężko chore/ciężko ranne) to często z żalem, ale odmawiają zabrania. Bo nie jest rozwiązaniem zapchanie wszystkich dostępnych miejscówek kotami, które jakoś tam sobie radzą (dzięki pomocy karmicielek), bo miejscówki szybko się kończą a musi być rezerwa na np. kota po wypadku/psa po ciężkiej operacji/świnek morskich odebranych po dramatycznej interwencji, na wpół zagłodzonych.
Mam nadzieję, że to zrozumiesz i pozbędziesz się podejścia "ja już mam 2 koty, a wy jak macie 20 to 15 dodatkowych macie zabrać jutro". Bo wolontariusze tworzący fundacje to też ludzie. I też mają swoje granice możliwości.


Szanowna Pani,
Ja jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem, który zauważył problem i "porwał się" bez żadnego przygotowania i wiedzy żeby pomóc bezdomnym kotom. W jednym miejscu było to stadko, które liczyło na początku 10 kotów w tym 7 kociąt. W innym miejscu to 5 kotów i jeszcze stado na wsi, które zaopatruję w karmę no i moje dwa domowe.
Zwróciłam się o porady/pomoc do sformalizowanych, zarejestrowanych, zalegalizowanych instytucji, które powstały po to by pomagać zwierzętom. Nikomu nie wchodziłam z butami do prywatnego życia czy domu.

cyt. "... Mam nadzieję, że to zrozumiesz i pozbędziesz się podejścia "ja już mam 2 koty, a wy jak macie 20 to 15 dodatkowych macie zabrać jutro". Bo wolontariusze tworzący fundacje to też ludzie. ... tylko, że moje dwa koty w moim domu, oraz moje stanowisko, że nie mogę wziąć ani jednego więcej - to wyłącznie moja prywatna sprawa. Pozwolę sobie natomiast zauważyć, że Fundacja, Stowarzyszenie oficjalnie zarejestrowany Dom Tymczasowy to instytucje, które powstały po to żeby pomagać zwierzętom ... i tylko dlatego zwracałam się tam po pomoc.
Mam wrażenie, że powinnam przeprosić za to.

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 18:44 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

AleksandraZebrowata pisze:To ja stwierdzę tylko, że w momencie kiedy ja potrzebowałam ulokować gdzieś kota odstałam informacje, ze fundacje do których się zgłaszam działają głównie na zasadzie DT, gdzie nie mogą upchnąć więcej kociaków niż dom deklaruje. Więc jak taka pańcia pod szyldem fundacji opiekuje się chorymi czy zdrowymi dwoma kotami jest ok.
Jak prywatny człowiek stwierdza, że w jego mieszkaniu pomieszczą się tylko dwa koty to jest złem wcielonym?

po za tym jeśli ktoś nie oczekuje od fundacji pieniędzy tylko pomocy logistycznej to takie złe? Nie wszyscy mają doświadczenie w tym jak się to robi (socjalizuje, kiedy, jak, ogłasza, szuka domów). Dla dobra ogólnego nie można poświęcić pół godziny rozmowy, żeby komuś pomóc pomagać?
Może wtedy dziewczyna by wiedziała, że jest za pożno już. Ze wcześniej powinna je ogłaskiwać, chociażby zaklatkować w jednej z piwnic i również ci mieszkancy mogliby to robić. Jak latają luzem i zwiewają to nie socjalizuje kotów.


DZIĘKUJĘ PANI ALEKSANDRO za zrozumienie. Pozdrawiam serdecznie.

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

Post » Wto sie 23, 2016 18:47 Re: Stadko wolno żyjących kotów w Katowicach i moje dylematy

Romi85 pisze:OK. nie upieram sie. kazdy robi jak uwaza. moze je wzmocnic jakimis uodparniaczami skoro do piwnicy beda wracac w polowie lub pod koniec pazdziernika.


Dziękuję za poradę ... ja się nie znam, ale vet mówił żeby poczekać. Przy okazji zapytam też lekarza co im można podać na podniesienie odporności. Pozdrawiam serdecznie.

marya55

 
Posty: 37
Od: Wto sty 05, 2016 12:41

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 474 gości