Dzień dobry
Dawno nie pisałam, ale jakoś czasu ostatnio mało i ścigam się z nim, niestety kiepskie osiągam wyniki.
Moje szczęście kudłate powoli przyzwyczaja się, prawie że codziennie coś nowego mi pokazuje.
Pewnie oczekujecie tego?... no miziamy się, miziamy
nie zawsze to jest tak jakbym chciała, ale ja i tak jestem wniebowzięta!!!
Najbardziej kocio aktywny i towarzyski jest nad ranem... tak gdzieś między czwartą a piątą... przychodzi do mnie do łóżka i normalnie tak miauczy, jakby wołał że już zaspałam. Boję się jeszcze tak na "ślepo" wystawiać łapę do głaskania go, bo parę razy mnie ustawiał do pionu i prawą rękę mam potężnie zrytą, więc muszę otworzyć oczy coby zbadać sytuację. Często smaczek załatwia sprawę i parę głasków mam
Jest prze-prze-prze-przekochanym miziorem!!!
Wykazuje już zainteresowanie innymi pomieszczeniami w domu, przesiaduje przy drzwiach i obserwuje co jest za siatką. Wszystko to oczywiście wtedy, kiedy nie ma pańcia. Pańcio jeszcze jest traumatyczny niestety.
Ale rezydenci nie są straszni. Codziennie wpuszczam moje gady do jego pokoju na obwąchanie kątów. Jest wielkie zainteresowanie nowym kudłaczem, nie są jednak natarczywi. Wisio jeszcze się ich boi. Jeszcze nie było niucha noskami, nie wiem, jak one wiedzą, że jeszcze za wcześnie by podejść bliżej... Ale jakieś takie inteligentne są
I o ile z dwoma rezydentami w miarę jestem przewidzieć sytuację to z trzecim - najmniejszym rudzielcem - gadziną okropną nie wiem co robić. Absolutnie NOWY mu się nie podoba. Syczy na niego w każdym miejscu, czy to przy drzwiach czy już bezpośrednio w pokoju. Mało tego, potrafi z łapami do niego startować.
No i moje pytanie: dalej go izolować? Czy jeśli pozostałe dwa w miarę albo.. z dystansem się obchodzą to mogłabym którejś chwili "zapomnieć" zamknąć drzwi od pokoju? Oczywiście rudego wcześniej gdzieś zabrałabym... Czy tylko stworzyć spotkania jeden na jeden?
Ech, jeszcze jest problem jedzenia... moje kotuchy są na barfie.. jeszcze tu muszę coś wymyśleć, przeca one na widok chrupek dostają jakiegoś amoku
Dziś nad ranem na chwilę uchyliłam drzwi przez ciekawość, co zrobi i właśnie Wisiowi nie przeszkadzała trójka stojąca pod drzwiami, on po prostu chciał wyjść za drzwi i zobaczyć co jest dalej... Mimo, że prawie się o siebie ocierały!!!!
W ostatniej chwili rudą gadzinę złapałam na ręce i wycofałam się żeby atmosfery nie zważył bo już szykował się na akcję
Ogólnie z tego wszystkiego Wisio jest jedną wielką kupką strachu, ale gdzieś pod tą pokrywką wygląda całkiem fajny i radosny kocio. No i strasznie ciekawski oczywiście!!!
Mam nadzieję, że ta ciekawość właśnie pociągnie go do przodu, bo oferta u mnie jest jeszcze szeroka... choćby i na balkonie
Fotki na razie nie mogę wkleić, bo z pracy piszę, a zdjęcie na domowym kompie jest, ale postaram się jakoś zaradzić w najbliższym czasie.