Trauma u adoptowanego kota

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 23, 2016 13:19 Re: Trauma u adoptowanego kota

Też optuję za wątkiem instruktażowym! Po prostu modelowe oswajanie :)
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Wto sie 23, 2016 15:36 Re: Trauma u adoptowanego kota

pisiokot pisze:Ten wątek powinien służyć jako "wątek instruktażowy" dla wszystkich adoptujących koty po przejściach :ok:.
Bammbosz wzorcowo pracuje nad aklimatyzacją kociastego. Robi wszystko zgodnie z zasadami sztuki oswajania, której podstawą jest cierpliwość, spokój, akceptacja. No i miłość.
Czytam z największą przyjemnością :1luvu:


Ja też :1luvu:

Ostatnie zdjęcie fantastyczne :D

A swoją drogą- piękne kociaste :201461 :201461 :201461 :201461

Baltimoore

Avatar użytkownika
 
Posty: 5504
Od: Sob sty 03, 2015 18:44

Post » Wto sie 23, 2016 16:34 Re: Trauma u adoptowanego kota

wspaniała historia :)
może któregoś dnia, zabierz go z tamtego pokoju najpierw swoje kociaste izolując w innym pomieszczeniu mało strategicznym i daj mu pochodzić godzinę, dwie po domu. Zobaczysz jak reaguje. A któregoś innego dnia zostaw drzwi otwarte (już jak W bedzie wiedział, co jest za drzwiami) i zobaczysz jak będzie. W razie czego reaguj, ale jak się nie ofukują to powinno być dobrze.
No i męża trzeba dołączyć do oswajania. Baw się z kotem, a on niech siedzi. Albo niech siedzi pod drzwiami i mu czyta.
niech robi to wszystko co ty na początku.
Kicia juz sie czuje kochana, wiec jak bedziesz przy mężu bedziesz czynnikiem pokazującym, że wszystko jest ok.

AleksandraZebrowata

Avatar użytkownika
 
Posty: 322
Od: Czw cze 30, 2016 23:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 23, 2016 19:33 Re: Trauma u adoptowanego kota

krolyczek pisze:Dobra kocia telewizja :D Poza tym - widać to poświęcenie przy wycinaniu dziury w drzwiach, wcześniej o tym pisałaś, ale jakoś nie wyobraziłam sobie ja kto może wyglądać, a tutaj proszę bardzo! Nie wpadłabym na to, więc również podłączam się do wniosku o wątek instruktażowy :)

Te drzwi to po prostu wyciągnięte z warsztatu stolarskiego, takie zdezelowane :mrgreen:
Nie wyobrażałam sobie jakichś prowizorek na czas dłuzszy i nie chciałam zaliczyć niechcący jakiejś skuchy.Nowe drzwi stoją sobie grzecznie pod ścianą.

Aleksandra - nie wiem, właśnie jak zabrać się za to uchylanie drzwi. Przede wszystkim nie mam drzwi do innych pomieszczeń. Tylko jeszcze jedne są do sypialni, a w sypialni moja trójca nie wytrzyma dłużej jak pół godziny. Klaustrofobiczne mam ogony i dziapy prują jak nie wiem co :mrgreen:
A jeśli nawet już udałoby mi się je przekupić a Wisiek zwiałby mi gdzie w jaki kąt i jak ja go wyciągnę?
Muszę wymyśleć jakąś strategię. Jak na razie kocica odwiedza Wiśka na krótkie obwąchiwanie kątów.
Ogólnie jestem tchórz, boję się takich konfrontacji i chciałabym docelowo mieć otwarte mieszkanie dla kociambrów, więc pierwszych awantur będę unikać jak ognia.
A teraz delektuję się tymi kradzionymi głaskami. :ryk:
Wisio przychodzi do mnie na kanapę i jak ma odwróconą łepetynę to miziam go. On nie odwraca się a ja miziam jak najęta :mrgreen: i po główce i za uszami i po polikach... i po bródce :ryk:
I tak udajemy sobie. Wisio, że nic nie czuje, a ja, że to nie moja ręka :mrgreen:

Bammbosz

 
Posty: 18
Od: Nie lip 31, 2016 15:32

Post » Wto sie 23, 2016 21:43 Re: Trauma u adoptowanego kota

W Twojej sytuacji chyba optymalne będą wizyty rezydentów u nowego. Najpierw krótkie, a w zależności od rozwoju sytuacji dłuższe. Bez unormowania stosunków między kotami wypuszczanie może być ryzykowne, bo nie wiadomo, czy nie zacznie się walka o teren i nowego gdzieś nie zapędzą. Na początek powiesiłabym jakieś zabawki z jednej i drugiej strony kraty, żeby obustronnie sobie pacały i do siebie przywykały. Potem wspólna zabawa w pokoju nowego, dalej można zostawić tam rezydentów i patrzeć, co będzie, a jak się do siebie przyzwyczają, to dopiero kot będzie gotów do zwiedzania reszty domu, przy czym warto przed wypuszczeniem zrobić lustrację pomieszczeń i ewentualnie pozatykać miejsca, gdzie mógłby się zabunkrować. W zasadzie powinien traktować swój pokój jako bezpieczne schronienie i tam w razie strachu zwiewać.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14699
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto sie 30, 2016 12:15 Re: Trauma u adoptowanego kota

Co Was słychać ?
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sie 31, 2016 13:25 Re: Trauma u adoptowanego kota

Dzień dobry :)
Dawno nie pisałam, ale jakoś czasu ostatnio mało i ścigam się z nim, niestety kiepskie osiągam wyniki.
Moje szczęście kudłate powoli przyzwyczaja się, prawie że codziennie coś nowego mi pokazuje.
Pewnie oczekujecie tego?... no miziamy się, miziamy :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :201461
nie zawsze to jest tak jakbym chciała, ale ja i tak jestem wniebowzięta!!! :mrgreen:
Najbardziej kocio aktywny i towarzyski jest nad ranem... tak gdzieś między czwartą a piątą... przychodzi do mnie do łóżka i normalnie tak miauczy, jakby wołał że już zaspałam. Boję się jeszcze tak na "ślepo" wystawiać łapę do głaskania go, bo parę razy mnie ustawiał do pionu i prawą rękę mam potężnie zrytą, więc muszę otworzyć oczy coby zbadać sytuację. Często smaczek załatwia sprawę i parę głasków mam :mrgreen:
Jest prze-prze-prze-przekochanym miziorem!!!
Wykazuje już zainteresowanie innymi pomieszczeniami w domu, przesiaduje przy drzwiach i obserwuje co jest za siatką. Wszystko to oczywiście wtedy, kiedy nie ma pańcia. Pańcio jeszcze jest traumatyczny niestety.
Ale rezydenci nie są straszni. Codziennie wpuszczam moje gady do jego pokoju na obwąchanie kątów. Jest wielkie zainteresowanie nowym kudłaczem, nie są jednak natarczywi. Wisio jeszcze się ich boi. Jeszcze nie było niucha noskami, nie wiem, jak one wiedzą, że jeszcze za wcześnie by podejść bliżej... Ale jakieś takie inteligentne są :mrgreen:
I o ile z dwoma rezydentami w miarę jestem przewidzieć sytuację to z trzecim - najmniejszym rudzielcem - gadziną okropną nie wiem co robić. Absolutnie NOWY mu się nie podoba. Syczy na niego w każdym miejscu, czy to przy drzwiach czy już bezpośrednio w pokoju. Mało tego, potrafi z łapami do niego startować.
No i moje pytanie: dalej go izolować? Czy jeśli pozostałe dwa w miarę albo.. z dystansem się obchodzą to mogłabym którejś chwili "zapomnieć" zamknąć drzwi od pokoju? Oczywiście rudego wcześniej gdzieś zabrałabym... Czy tylko stworzyć spotkania jeden na jeden?
Ech, jeszcze jest problem jedzenia... moje kotuchy są na barfie.. jeszcze tu muszę coś wymyśleć, przeca one na widok chrupek dostają jakiegoś amoku :strach:

Dziś nad ranem na chwilę uchyliłam drzwi przez ciekawość, co zrobi i właśnie Wisiowi nie przeszkadzała trójka stojąca pod drzwiami, on po prostu chciał wyjść za drzwi i zobaczyć co jest dalej... Mimo, że prawie się o siebie ocierały!!!! :ryk:
W ostatniej chwili rudą gadzinę złapałam na ręce i wycofałam się żeby atmosfery nie zważył bo już szykował się na akcję :mrgreen:

Ogólnie z tego wszystkiego Wisio jest jedną wielką kupką strachu, ale gdzieś pod tą pokrywką wygląda całkiem fajny i radosny kocio. No i strasznie ciekawski oczywiście!!! :mrgreen:
Mam nadzieję, że ta ciekawość właśnie pociągnie go do przodu, bo oferta u mnie jest jeszcze szeroka... choćby i na balkonie :mrgreen:

Fotki na razie nie mogę wkleić, bo z pracy piszę, a zdjęcie na domowym kompie jest, ale postaram się jakoś zaradzić w najbliższym czasie.

Bammbosz

 
Posty: 18
Od: Nie lip 31, 2016 15:32

Post » Śro sie 31, 2016 13:40 Re: Trauma u adoptowanego kota

Eh, z radością się czyta takie opowieści :D
Coś czuję, że już niedługo będziemy oglądać zdjęcia "grupowe" całej bandy 8)
Obrazek Obrazek

sabianka

Avatar użytkownika
 
Posty: 4668
Od: Śro lis 26, 2003 18:34
Lokalizacja: Rybnik

Post » Śro sie 31, 2016 13:42 Re: Trauma u adoptowanego kota

:ok: :ok: :ok:

Alija

 
Posty: 2190
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 31, 2016 14:12 Re: Trauma u adoptowanego kota

Super, super, super :dance: :dance2: :dance: :dance2: :dance: :dance2:
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Śro sie 31, 2016 15:15 Re: Trauma u adoptowanego kota

Jej, jaka jestem ciekawa co będzie dalej .... :D :201461
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7320
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Śro sie 31, 2016 15:36 Re: Trauma u adoptowanego kota

Najmniejszy rudzielec przypuszczalnie leczy swoje kompleksy. Cieszy go lęk Nowego. Ale wkrótce sytuacja może się odwrócić, kiedy kudłaty przestanie się bać. W każdym razie to się z czasem unormuje, nie ma co się przejmować.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14699
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: agatela, Chanelka, kasiek1510, Silverblue, Vi i 569 gości