inaid pisze:Tez trzymam kciuki, żeby Sansa znalazła się szybko, cała i zdrowa.
Jej wygląd ją wyróżnia, więc jeśli nie przytrafiło się nieszczęście, tylko ktoś faktycznie się zaopiekował nią lub "zaopiekował", to może na widok ogłoszeń odda kotkę właścicielce. Chociaż bym nie wykluczała, że kotka nadal jest gdzieś w domu lub pobliżu.
Niektóre koty są bardzo ciekawskie i wlezą tam, gdzie nikt by nie podejrzewał, że mogą wleźć. Jeśli coś ją dodatkowo przestraszyło mogła zaszyć się i nie wylezie nawet gdy ktoś ją woła "po imieniu".
Też pomyślałam o psach. Oczywiście nie każdy pies jest tropiący i wie o co chodzi, ale jeśli jest szansa wykorzystać psi "nos", to może spróbować dać powąchać znajomemu psu jakiś kotkowy zapach i wyjść z nim na poszukiwania ?
Ps. Kiedyś zupełnie nie mogłam zrozumieć jak może zaginąć kot "niewychodzący", nawet wtedy, gdy płakała mi w słuchawkę moja przyjaciółka, że zorientowała się rano, że kota nie ma w domu. Jej kotka się znalazła szybko, w ciągu kilku godzin. Wymknęła się z mieszkania w nocy, gdy to ja wychodziłam na taxi, a rankiem "życie blokowe" ożyło, więc skryła się za szafkami wystawionymi przez sąsiadów na klatkę w bloku i siedziała tak cichutko. Kręciłam głową z niedowierzaniem, ale szybko zrozumiałam problem, gdy pewnego dnia wróciłam do mieszkania późnym wieczorem i zastałam moją Zolę kręcącą się pod drzwiami i z pajęczyną na uchu. Musiała "maupa" zwiać z mieszkania, gdy wychodziłam, do dziś nie wiem jak. Tym razem nie było mnie kilka godzin i tym razem Zola spędziła czas w poszukiwaniu much i pająków na ślepej części klatki schodowej, gdzie nikt nie chodzi. Bo nie wykluczam, że gdyby ją ktoś wtedy na klatce spotkał, zawołał ... to znając jej ufność do ludzi, mogło być całkiem inaczej. Od tamtej pory, gdy wychodzę, muszę widzieć gdzie jest kot. To jest rzecz, którą sprawdzam jak niektórzy zakręcone kurki wody i gazu.
Otóż to, kot niewychodzący też może niestety wyjść i nikt nawet nie zauważy.
Sansa mieszka z psami tropiącymi i z kocią koleżanką. Nic nie wskazuje na to, że jest nadal w domu. Ani psy ani druga kotka nie wskazywały żadnego miejsca gdzie mogłaby utkwić. W przydomowym ogródku nie ma gdzie się schować. Może być gdzieś niedaleko, u któregoś z nielicznych sąsiadów, którzy nie mają własnego psa, ale nie wszyscy pozwalają na sprawdzenie swoich posesji czy budynków gospodarczych
Na razie pozostaje nam tylko liczyć na to, że ktoś skusi się na nagrodę. Część terenu już oklejona plakatami, resztę dziewczyny będą oklejać jutro. Teraz wróciły do domu, ładują latarki i zaraz ruszą szukać od nowa.