Właściwie to kontynuacja tego wątku:
viewtopic.php?f=1&t=173661bo Batmiś zaczął się sypać dzień lub dwa po tym jak zmarł Samuel.
Dostał biegunki. Długo nie wiedziałam który to kot. Potem kombinowałam z karmą (testowała różne przy Samuleu a Batmiś wszystko jadł) z probiotykami i w końcu poszłam do weta. Batmiś dostał leki przeciwbiegunkowe, miał badanie krwi i usg. Jak na jego wiek (14 lat) nic dramatycznego. Aczkolwiek w usg stan zapalny wszystkiego.
Do tego od pół roku ma guza na głowie (tez był na usg, ruchomy, podobno to nic złego).
I tak przez dwa miesiące Batmiś dostawał leki na biegunkę, wymioty i antybiotyki.
Chudł, ale zachowywał się normalnie, apetyt ma dziki jak zawsze. Nowość: zaczął sikać koło misek. Miski stoją na workach na śmieci, takich samych jak kuwety. NIgdy nie było z tym problemu.
Ponieważ po śmierci Samuela rozgorzała walka o władzę i Batmiś sika jak dziki u mojej mamy (mieszka dom obok), więc dostał szlaban na wychodzenie z domu. Dwa tygodnie tak siedział. W drugim tygodniu mnie nie było. Ostatniego dnia zwiał. Wieczorem poszłam do nich posprzątać. Włazi Batmiś. Ledwo. Dyszy, miauczy przeraźliwie i głęboko, kłądzie się i sika pod siebie. Myślałam, że umiera.
Popędziłam do weta (innego, bo to wieczór był późny). Zrobił mu rtg. Wyszło mu coś w okolicach płuc. Stwierdził, że to pewnie rak i stąd uszności.
Batmiś powoli przestawał dyszeć.
Akurat następnego dnia Batmiś miał umówione usg.
Na usg guza nie było widać. I w ogóle nic nowego. Ale dr. Marciński stwierdził przerost serca.
Miałam szczęście i od razu zrobili mu echo serca. Pani doktor stwierdziła, że to początek kardiocośtam przerostowej, ale taki do kontroli za rok i bez leków.
No to czemu on mało nie umarł wczoraj???
Aha, w czasie jak mnie nie było (tydzień) schudł pół kilo...
Poradzicie?