Już dokładnie nie pamiętam.
Przed wszystkim trzymano go 2-3 doby w szpitaliku, pod tlenem.
Nie był tam bezwładny jak szmatka, ale wyraźnie obolały i wymęczony dyskomfortem.
Humor odzyskał w miarę szybko, ale to niezwykle pogodny kot - wszystko mu się podoba, wszystko lubi, wszystko jest ok. Niestety, owo pozytywne nastawienie do świata zadziałało na jego niekorzyść, bo bardzo długo maskował chorobę. Nie pokazywał po sobie, że źle się czuje, aż do momentu, kiedy prawie nie znalazł się po tamtej stronie.
Utraconą masę ciała zaczął odzyskiwać parę tygodni po wyprowadzeniu z kryzysu. Pełna równowaga przyszła dopiero po 3-4 miesiącach leczenia.