Oddam Kałasznikowa. Koty i psy Patmola - kolejny wątek :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 18, 2016 19:12 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Armatura poszczególnych firm się różni bielą, z tego, co wiem to Koło ma gorszą biel niż np Roca.
Jak urządzałam łazienkę to zwracałam na odcienie bieli uwagę. Szarością się nie przejmuj - może dodaj jakieś szare elementy? Np zamiast malować na biało te kafelki przy wannie to pomaluj jasnoszarą farbą. Wtedy będzie widać różne tony szarości i jeszcze się ludzie będą pytać gdzie taką szarą wannę, pod kolor kupiłaś?
Do tego dodatki typu szary ręcznik, chodniczek, szare pojemniki na szczoteczki czy mydło...
Zabawa kolorami jest fajna.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Wto paź 18, 2016 21:32 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:Wyprać jeszcze raz z dodatkiem sody oczyszczonej?

Myślę, że śmierdzi, bo wykorzystałaś limit na pranie i za chwilę zacznie robić się nieprzyjemne w dotyku, szorstkie, aż się tak zasuszy, że popęka. Z tego co pamiętam niektóre tworzywa tak mają.

Patmol pisze:I pytanie techniczne, zupełnie nie o kotach.
Mąż pomalował łazienkę na biało, przedtem była zielona,i wanna po przemalowaniu łazienki zrobiła się całkiem szara. :roll:
Umywalka jest biała, ale kupiliśmy ją kilka lat temu, a wanna pewnie jest bardzo stara. Czym ją wybielić? Pomalować czymś?
Głupio wygląda.
Zostały tez stare kafelki na wannie w dziwnym kolorze, ale niewiele ich jest, też będziemy malować je na biało -to tym bardziej będzie widać tą szarość.

Tak jak napisała Koniczynka różne firmy robią różne odcienie bieli. Ponadto wanny emaliowane są podatne na zamianę odcieni. Jeśli chcesz podjąć się próby wybielenia, potrzebne Ci będą silne środki. Po pierwsze środki kwaśne, ocet to za mało. Może Cillit żel dałby radę. Dużo szorowania szczoteczką do rąk.
Można próbować zrobić mieszankę różnych środków. Ja czarny nalot na mosiężnym zegarze (warstwa ok. 0,1 mm czarnego osadu, nawet myślałam, że tak ma być, tak był zwarty i zbity) usunęłam takim miksem: do wrzątku wsypałam kilka opakowań kwasku cytrynowego starając się zrobić roztwór nasycony, potem dolałam octu spirytusowego 10% i Cillita. Dobrze wymieszałam, zanurzyłam cały zegar na kilka godzin. Z wanną byłoby trudniej, bo to był roztwór płynny a nie żelowy, więc zjechałoby ze ścianek, ale możesz spróbować wykombinować własny przepis. Podpowiadam tylko, jak bardzo musi być kwaśne :)
Po drugie Domestos, którego nie lubisz, też częściowo wybiela, ale trzeba nałożyć grubą wartswę, w miarę równomiernie i zostawić na min. 15 minut. Jest niestety szansa, że zrobią się wybielone zacieki, wtedy wanna będzie wyglądała na zaniedbaną :?
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10677
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro paź 19, 2016 6:13 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:I że jej szczekanie to po postu wyuczone zachowanie na spowodowanie oddalenia się zagrożenia. Zawsze ludzie się odsuwają jak szczeka. wiec tym bardziej szczeka jak sie boi.
Jak wykonuje polecenia, to ani ludzie ani ciemność ją nie interesują.

Pies skupiony na wykonywaniu poleceń właściciela ani nie obawia się całego świata, ani nie stara się odstraszać urojonych wrogów.
Spacer polega na ustawicznym szkoleniu, wymaganiu i nagradzaniu określonych zachowań - ZANIM suce wpadnie do głowy pomysł, że ktoś zagraża i warto obszczekać. Jeśli będzie skoncentrowana na poleceniach przewodnika, otoczenie stanie się tłem. Smakole daje się nieregularnie, pochwałę zawsze.
Z solidnym aportem w pysku na przykład też jest nieco trudniej szczekać. :wink: Co lubi pies nosić dostaje do noszenia (lub bodaj do potrzymania przez sekundę) na kolejne dwa kroki, odbieranie, pochwała, siad, smakol. Dlatego warto wzmacniać chęć aportowania 8) - jak dopracujecie się razem pasji aportowania, problemy znikną.
Na spacerze i pies i zabawka mogą być na tym samym sznurku - z jednego końca linka przypięta do obroży, z drugiego uwiązana zabawka, wtedy można manipulować zabawką i psem jednocześnie. :D

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro paź 19, 2016 8:27 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Ze Sweetie to dobrze wychodzi. Do aportowania jeszcze nie doszliśmy, ale idziemy w tym kierunku. Jest skupiona na mnie. Chętnie wykonuje polecania. Trudniejsze za smaczki, ale staram się łączyć polecenia, typu hop siad zostań i dopiero smaczek. Łatwiejsze za pochwałę.
Ze Sweetie na spacerze albo się cały czas ćwiczy/szkoli albo trudno się idzie, bo ona ciągnie do przodu i szuka wokół niebezpieczeństw.
Tak że wybór jest prosty.

Mój mąż tez ją zabiera na spacery. Wtedy się bawi z innymi psami. Mąż stwierdził, że też będzie ją uczyć skakania i takich tam.

Z Caillou to marnie wychodzi. :roll: To znaczy Caillou wykonuje polecania, ale w takim jakby półśnie.
Sweetie skacze i wskakuje i siada jak pies z kreskówki. Niesłychanie energicznie.
A Caillou tak jakby przy okazji. Tak jakby myślała o czymś innym, ale odruchowo reagowała na polecenia, które zna.
Im ciemniej tym gorzej to idzie, czyli wolniej.

No i w ogóle mi się to nie podoba, jesli chodzi o Caillou
Koniczynka47 pisze:Spacer polega na ustawicznym szkoleniu, wymaganiu i nagradzaniu określonych zachowań. ZANIM suce wpadnie do głowy pomysł, że ktoś zagraża i warto obszczekać.
.
To znaczy Caillou idzie ładnie, nikogo nie obszczekuje, nawet psów, na ludzi to właściwie nigdy nie szczekała. Ale spacer z Caillou polegający na ustawicznym szkoleniu wydaje mi się przerażający. Ale się staram trochę tego szkolenia wprowadzić.
Z Caillou po prostu wygodnie się spaceruje bez wysiłku :oops:

Ale to złudne, bo jak się robi ciemno - Caillou chce do domu i tyle. Do zabawkowej lokomotywy na placu zabaw nie chce wejść. Ani skakać przez ruchliwe elementy.
Więc na pewno warto potrenować jej skupianie sie na mnie.A moje na niej
Ona sie jakby wyłącza na spacerach i ja się też jakby wyłączam, jak z nią idę. To jest niesamowicie przyjemne i relaksujące.Więc najpierw muszę samej siebie pilnować.

Wczoraj zabrałam Caillou na taki dośc skomplikowany spacer. To znaczy po parku, ale bardziej urozmaicam teraz te spacery. Trochę wąchania na luzie i kopania dołów, ale i trzeba trochę skakać , siadać, iść koło mnie, mijać psy be szczekania, patzrec na mnie. Trochę było zabawy zabawką i takich tras, że ja się nie mogę zamyślać -czyli nie szłam po alejkach.
Caillou po powrocie do mieszkania po prostu położyła się i zasnęła.

Wanna jest pewnie z czasów gdy się brało co było 8)
Stomachari pisze:Myślę, że śmierdzi, bo wykorzystałaś limit na pranie i za chwilę zacznie robić się nieprzyjemne w dotyku, szorstkie, aż się tak zasuszy, że popęka. Z tego co pamiętam niektóre tworzywa tak mają.

na razie położyłam na strychu -pomyśle na tym później

Stomachari pisze:Jeśli chcesz podjąć się próby wybielenia, potrzebne Ci będą silne środki. Po pierwsze środki kwaśne, ocet to za mało. Może Cillit żel dałby radę. Dużo szorowania szczoteczką do rąk.

nie brzmi to zachęcająco
Przy dwóch spacerach dziennie z psami prawie na nic dodatkowego nie zostaje mi czasu .

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro paź 19, 2016 19:16 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol pisze:
Stomachari pisze:Jeśli chcesz podjąć się próby wybielenia, potrzebne Ci będą silne środki. Po pierwsze środki kwaśne, ocet to za mało. Może Cillit żel dałby radę. Dużo szorowania szczoteczką do rąk.

nie brzmi to zachęcająco

Ano się nie dziwię - taka wanna to kawał ciężkiej pracy. Pytanie, czy efekty ucieszą Cię na tyle, żebyś chciała w to wkładać tyle wysiłku :)
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10677
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro paź 19, 2016 19:55 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Żel do mycia toalet Yplon rewelacyjnie usuwa kamień (z umywalki porcelanowej, zlewu stalowego i brodzika plastikowego - nie niszczy). Zmywa także brud po zimie, taki z sadzą, z białych okien plastikowych - nie niszczy. Toaletę oczywiście też domyje. ;)
http://allegro.pl/yplon-zel-do-wc-palem ... 64617.html
Miejsce w którym się zebrał kamień trzeba zalać żelem i zostawić na 10 minut do pól godziny. Kamień się rozpuszcza, można go miękką szczotką usunąć.
Woda z kranu jest u nas bardzo twarda, szybko się kamień osadza, jest z tym duży problem. Jestem wielką fanką żelu Yplon. :ok:
Patmol, nie wiem czy akurat o kamień chodzi czy wanna już taka szarawa była od nowości, ale jak przeczytałam że "może Cillit żel" to napisałam, bo u nas żaden z tych środków nie dał rady. Tyle że ja wiedziałam że umyłam, a kamień był nadal ;).
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34267
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Śro paź 19, 2016 21:58 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Moim zdaniem niezrównany w walce z kamieniem i tłuszczem jest Remikol, ale dostępny wyłącznie w Sochaczewie, więc nie miałam co proponować ;)
Yplona nie znam, może wypróbuję.
Remikol nie rozpuszcza cyny, to jego ogromna zaleta jeśli się chce nim umyć ocynowane formy do pieczenia i można go stosować do przedmiotów przeznaczonych do kontaktu z żywnością - drugi plus. Bez strachu wlewam do zlewu i namaczam naczynia (np. pokrywkę garnka. Nawet nie wiecie, ile zaschniętego tłuszczu można wyjąć wykałaczką ze szparek po namoczeniu w mocnym środku).
Odnoszę też wrażenie, że w przeciwieństwie do octu nie naruszył barwników na porcelanie, ale to może być mylne. Mogę chcieć coś takiego widzieć.
Silniejszy od Cillita (który zresztą do przedmiotów mających kontakt z żywnością przeznaczony nie jest) chociaż trochę droższy, no ale jak wspomniałam to środek rozprowadzany lokalnie, zaś Cillit dostępny jest prawie wszędzie i jako tako się sprawdza. Tylko że Cillita czasem trzeba dużo zużyć, nawet 2/3 butelki na jeden raz. Nie mam pojęcia, czy u Gretty dałby radę w takich ilościach, może też by poległ, ale nawet gdyby miał zdać egzamin, to finansowo kompletnie by się nie opłacało. Yplon nawet z kosztami przesyłki wychodziłby w takiej sytuacji od Cillita taniej :)

Gretta, czy mogę Cię prosić o rozwinięcie tego zdania?
Gretta pisze: Tyle że ja wiedziałam że umyłam, a kamień był nadal ;).
Bo jakoś nie mogę się połapać, o co w nim chodzi... Chyba że to było odnośnie Domestosa, wtedy rozumiem :) Fakt, Domestos nie usuwa kamienia. Jednak potrafi robić wybielone zacieki, dlatego o nim napisałam. Bywa tak, że jeśli się wyszoruje i dobrze oczyści z kamienia powierzchnię wanny a potem poleje u szczytu ścianki Domestosem i zostawi na 15 min., to pozostaną jaśniejsze zacieki tam, gdzie spływał środek, które nie znikną nawet przez rok pomimo kolejnych myć, szorowań itp. Nawet szorowanie tym samym Domestosem nic nie da, bo odbarwianie trwało dużo dłużej. Trzeba by było wylać jakiś litr, żeby równomiernie pokryć powierzchnię i wyrównać kolor z tymi wybielonymi zaciekami. Dlatego lepiej jest zacząć od równomiernego rozprowadzenia i nie dopuścić, aby jakikolwiek zaciek powstał.
Z tych przyczyn Domestos mógłby rozjaśnić wannę Patmol. Nie umiem jednak powiedzieć, czy to zasługa chloru (w takim razie są inne środki z większą zawartością Cl), czy też całej kompozycji.

I jeszcze tylko dodam do tego zdania:
Gretta pisze: bo u nas żaden z tych środków nie dał rady
że wspomniane przeze mnie środki (kwas cytrynowy w roztworze nasyconym - to ważne, plus ocet, plus Cillit; z wyjęciem oczywiście Domestosa) dały radę utlenionemu mosiądzowi tylko pod warunkiem, że były wszystkie razem użyte i że roztwór nasycony był robiony przy użyciu wrzątku :) To jest tyle babraniny, że wątpię, aby ktokolwiek na codzień stosował taki miks. Czy na wannę Patmol byłby skuteczny - nie wiem. Ale z pewnością nie polecałabym tego kombo przy każdym myciu, bo można poparzyć sobie drogi oddechowe. Chemiczne poparzenie, mówię całkiem serio.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10677
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw paź 20, 2016 6:33 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Gretta pisze:Żel do mycia toalet Yplon rewelacyjnie usuwa kamień (z umywalki porcelanowej, zlewu stalowego i brodzika plastikowego - nie niszczy). Zmywa także brud po zimie, taki z sadzą, z białych okien plastikowych - nie niszczy. Toaletę oczywiście też domyje. ;)
http://allegro.pl/yplon-zel-do-wc-palem ... 64617.html
Miejsce w którym się zebrał kamień trzeba zalać żelem i zostawić na 10 minut do pól godziny. Kamień się rozpuszcza, można go miękką szczotką usunąć.

Dziękuje.Wypróbuję.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Czw paź 20, 2016 6:40 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Ja kupuję białego Domestosa, Yplon brzmi zachęcająco - można go kupić stacjonarnie w Wawie? Albo Trójmieście?
Cilit też mam - u mnie się sprawdza, ale kiedyś w Realu kupiłam coś "no name" w białej butelce z bordową nakrętką zadziwiająco dobrego a względnie taniego. Niestety nie pamiętam nazwy a szkoda.
Ogólnie zużywam masę chemii, nie jestem ekologiczna :wink:
Patmol pisze:Ale to złudne, bo jak się robi ciemno - Caillou chce do domu i tyle.

Wczoraj zabrałam Caillou na taki dośc skomplikowany spacer. To znaczy po parku, ale bardziej urozmaicam teraz te spacery. Trochę wąchania na luzie i kopania dołów, ale i trzeba trochę skakać , siadać, iść koło mnie, mijać psy be szczekania, patzrec na mnie. Trochę było zabawy zabawką i takich tras, że ja się nie mogę zamyślać -czyli nie szłam po alejkach.
Caillou po powrocie do mieszkania po prostu położyła się i zasnęła.

Ona się tak zachowuje z dwóch powodów:
pierwszy to brak odpowiedniej ilości kontaktów z ludźmi w newralgicznym okresie socjalizacyjnym jakim są pierwsze trzy miesiące życia
i drugi powód to za mało włożonej pracy szkoleniowej w chwili, kiedy do Ciebie trafiła w młodym wieku.

Dlatego tak teraz trudno Tobie zbudować relację polegającą na tym, że pies w pełni ufa i podporządkowuje się poleceniom oraz nie wykazuje należytej chęci do pracy z człowiekiem.

Spróbuj popracować węchowo (dla wielu psów takie ćwiczenia są nagrodą samą w sobie) oraz znaleźć takie nagrody (smaczki, zabawkę) za którymi pies będzie "przepadał" - to trudne, ale nie niemożliwe.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Czw paź 20, 2016 9:02 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Stomachari pisze:Gretta, czy mogę Cię prosić o rozwinięcie tego zdania?
Gretta pisze: Tyle że ja wiedziałam że umyłam, a kamień był nadal ;).

To znaczy, że umywalka była umyta, ale jej wygląd się nie poprawił, bo kamienia nie ruszyło.

Koniczynka47 - nie wiem, gdzie można kupić Yplon stacjonarnie, ja w końcu się złamałam i kupiłam na Allegro.
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34267
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Czw paź 20, 2016 18:44 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koniczynka47 pisze:Ona się tak zachowuje z dwóch powodów:
pierwszy to brak odpowiedniej ilości kontaktów z ludźmi w newralgicznym okresie socjalizacyjnym jakim są pierwsze trzy miesiące życia
i drugi powód to za mało włożonej pracy szkoleniowej w chwili, kiedy do Ciebie trafiła w młodym wieku.

Dlatego tak teraz trudno Tobie zbudować relację polegającą na tym, że pies w pełni ufa i podporządkowuje się poleceniom oraz nie wykazuje należytej chęci do pracy z człowiekiem.

Spróbuj popracować węchowo (dla wielu psów takie ćwiczenia są nagrodą samą w sobie) oraz znaleźć takie nagrody (smaczki, zabawkę) za którymi pies będzie "przepadał" - to trudne, ale nie niemożliwe.


Jeśli brać pierwsze trzy miesiące życia, to Caillou niewielu ludzi widziała. Ale ona ludzi lubi, uważa ze są interesujący, nie obawia się ich, ciekawią ją, ale w taki spokojny sposób. Nie skacze na ludzi i nie ekscytuje eis tym, że ktoś na nią zwrócił uwagę. Nie zwraca uwagi jak ktoś przechodząc ją potrąci, szczególnie w tłumie ludzi.

Właściwie to nie było prawie żadnej pracy szkoleniowej z Caillou. To znaczy, mnie się szkolenie kojarzyło z przymusem. Nie uczyłam nigdy świadomie Caillou pracy ze sobą, chociaz niektóre rzeczy robimy wspólnie -więc jakaś wspólna praca była. Tyle że na zasadzie współpracy raczej.

Caillou wzięłam/adoptowałam, nie w celu szkolenia psa, co rozumiałam jako podporządkowanie sobie psa, ale po prostu dla towarzystwa dla siebie na spacerach i wyjazdach.
To znaczy coś tam ją uczyłam, typu siad leżeć i cicho, ale tylko w zakresie w jakim było mi to niezbędne do codziennych potrzeb.
Caillou jest bardzo spokojnym i zrównoważonym psem, i była tez taka jako szczeniak -doskonale się z nią spędza/spędzało czas.

Poza tym Caillou była dla mnie zawsze i jest strasznie fascynująca w swojej samodzielności, w swoim zachowaniu, chociaż ona jest jednocześnie bardzo komunikatywna -chce i umie się porozumieć. Komunikuje swoje potrzeby. więc to raczej zawsze była komunikacja wzajemna, a nie szkolenie czy nauka psa pracy z człowiekiem.

Może traktowałam ją nie jak psa, ale jak takie fascynujące zjawisko, piękne stworzenie, nie w sensie Disneya, bo Caillou jest egoistyczna na pewno, jest drapieżnikiem i zawsze myśli głównie o sobie, a o mnie w tym sensie, że jestem dla niej źródłem wielu dóbr jak spacery, legowisko, czy głaskanie.
Ale raczej jak mitycznego jednorożca , takie stworzenie piękne same w sobie, na które przyjemnie patrzeć, które samo w sobie jest fantastyczne. Nie ma potrzeby go szkolić ani zmieniać.

Więc nie szkoliłam jej w sensie szkolenia, tak jakbym nie szkoliła jednorożca -gdybym go przypadkiem miała. Ale z uwagi na to, że spędzam z Caillou mnóstwo czasu, i zabieram ją wszędzie gdzie się da, a ona jest bardzo spokojnym, zrównoważonym i komunikatywnym psem , a ja jestem dla niej miła i bardzo o nia dbam- -więc wiele rzeczy układa się dobrze pomimo , że Caillou nie podporządkowuje się w pełni poleceniom oraz nie wykazuje należytej chęci do pracy z człowiekiem.

Ale skoro już doszłam do potrzeby szkolenia Sweetie, która jest po prostu psem i ja tez ją tak traktuję i zaczęłam czytać o tym całym wzmacnianiu, które tez można wykorzystać wobec ludzi -to przecież mogę tą wiedze wykorzystać w przypadku Caillou do przekazania jej, że petardy i autobusy są niegroźne. a przy okazji może trochę skakać, zostawac i takie tam psie zabawy.

Dzisiaj kupiłam paczkę parówek. I zaproponowałam Caillou , że zjemy po parówce w pociągu na placu zabaw. Najpierw zjadła jedną parówkę w lokomotywie -ja siedziałam na ławce w środku, jej tez kazałam usiąść obok w środku, a potem poszłyśmy do wagonika i tez weszła i dostała parówkę.
Widok parówki wystarczył,żeby Caillou weszła do pociągu bez wahania.
Więc kwestia tylko dobierania odpowiednich wzmocnień.

Wiadomo, że raczej codziennie to musi być coś innego. ale mam już kilka pomysłów.

Na pracy węchowej z psem się całkiem nie znam. Musze najpierw poczytać. Tej książki Nowoczesne szkolenie psów tropiących Bogusław Górny nigdzie nie ma, albo ma cene zaporową -na allegro jest za 200 zł.
Jak przeczytam te książki co mam, z tych co polecałaś a jeszcze mam trochę na półce naszykowanych -to spróbuję w internecie poszukać o pracy węchowej z psem.

Na razie ćwiczę delikatnie z Caillou i przy okazji pracuje nad jej strachami, I widać efekt -jest bardziej mną zainteresowana na spacerach.
Zaczęło się jej tez podobać to skakanie na polecenie, ale tak ze 4-5 razy, nie więcej. Polecenia tez sie jej podobają. Ciekawi ją to.
Dzisiaj jej kazałam iść po takim niskim, długim murku -podobało jej się. Normalnie jej wytłumaczyłam o co chodzi. ale jak wymyśle hasło do tego, to może byc polecenie np hop -żeby wskoczyła na murek, a potem murek albo jakoś tak, żeby szła po murku.

Jak jej głowę zawracam na spacerach tymi poleceniami, to wraca dużo bardziej zadowolona i zmęczona ze spaceru niż kiedyś. I częściej na mnie patrzy na spacerach, bo wymyślam fajne rzeczy. I parówki daję. 8)
I więcej ćwiczę ze Sweetie i tez widać efekt,

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Czw paź 20, 2016 22:17 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Kiedyś dawałam mojej psicy parówki na nagrody (jak szukałam odpowiedniego smakołyka). U niej powodowały ogromne wzdęcia, nie szło potem z psem wytrzymać :mrgreen: Po Frolicu jako nagrodzie to samo (z tym że ode mnie Frolica nie brała, a jedynie od tej pani z dużym labradorem, no bo obca osoba to trzeba skorzystać. Ode mnie nie chciała, bo Frolic jej nie smakuje. I dobrze, bo wiatry po nim są jeszcze gorsze niż po parówkach).
Suszone żwacze Rocco byłyby niezłą nagrodą, ale tak cuchną, że nie mogę się przekonać, żeby je nosić ze sobą, bo przejdę tym zapachem. Ale psu po nich nic nie jest i bardzo je lubi.
Dlatego jako nagrodę stosuję chrupki Whiskas dla kociąt. Są małe, więc siłą rzeczy piesa dużo tego śmiecia nie zje, nawet jeżeli dostanie kilkanaście w ciągu dnia.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10677
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pt paź 21, 2016 6:38 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Caillou rzadko dostaje parówki, i małe kawałki - nie ma po nich żadnych problemów.
Od obcych smaczków nie weźmie, no chyba, że od znajomych jak ja powiem, że można - np od pana zoologicznego, bo jego uważa za znajomego -mówię mu dzień dobry, gadam z nim , i zachęcam ją żeby wzięła.
Caillou w ogóle nie przepada za smaczkami; raczej jest niejadkiem. Lubi nowe smaki i próbować, ale jedzenie jako nagroda naprawę musi być wymyślne.
Dzisiaj kupiłam żółty ser wędzony, pokroję w kosteczkę.

Sweetie zje wszystko, ona jest bardzo łapczywa na jedzenie.

Staram się dawać coś mokrego jako smaczki, czyli nie daję suchych chrupek czy żwaczy suszonych, bo Sweetie tak łapczywie połyka, że boje się żeby się nie udławiła. No i po kilku/ kilkunastu chciałoby się jej pić.

Zmieszałam frolici z rożnymi smaczkami ze sklepu zoologicznego i kupiłam trochę takich mokrych w dotyku smaczków w Rossmanie. Sweetie smakują wszystkie. Caillou różnie.
Muszę poeksperymentować. Może sama zrobię smaczki, coś zamówię w zooplusie/prodogu przy innych zakupach, i popróbuję normalnego jedzenia dla ludzi, typu żółty ser.

Myślałam tez o orzechach, Caillou lubi orzechy i ona je bardzo spokojnie, żadnego łapczywego połykania na szybko.
Mogłabym wziąć obrane fistaszki albo normalne obrane włoskie.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt paź 21, 2016 7:46 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Ja jako nagródki stosuję samorobne ciasteczka wątróbkowe. Najsmaczniejsze i najtańsze, że o zdrowiu nie wspomnę bo kupne ciasteczka są nafaszerowane chemią i ulepszaczami smakowymi.
Oprócz tego dobre też są gotowane serduszka drobiowe, kostki żółtego sera wędzonego, kabanosiki z Sokołowa (ale tu jest problem bo sama je lubię :wink:).
Zaś koty oddadzą dusze za smażone wątróbki tudzież szprotki wędzone.
Zarówno Bambo jak i reszta (Rademenes już pojechał do domku, zostali Picasso i Piccolo) to łakomczuchy.

A z kupnych rzeczy oczywiście żwacze Rocco - swego czasu były w zoo+ w opakowaniu 5 kg oraz uszy wołowe.
Z droższych smaczki Orijen (ale tu można zbankrutować).


A tak na marginesie: czego to ludzie nie wymyślą by sobie tylko rąk nie pobrudzić:
https://www.trixie.de/heimtierbedarf/pl ... listpage=2
To jak lizanie lizaka przez szybę :ryk:
Żaden pies na dłuższą metę się na takie coś nie nabierze.

Co za pogoda pod psem :evil:

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pt paź 21, 2016 8:30 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Pogoda fajna.

Wczoraj było pięknie po prostu. Byłam służbowo w Jeleniej Górze. Karkonosze na horyzoncie i prawie cała trasa do Jeleniej lasami pełnymi złotych liści i wśród jesiennych, przestrzennych krajobrazy z górami w tle. Wszystko w słońcu.

Na spacer z Caillou też zdążyłam jeszcze pójść w słońcu. W parku jak w zaczarowanej krainie -złote i czerwone drzewa i złote liście na trawie.
I bardzo ciepło wczoraj było.

Jaki masz przepis na ciasteczka wątróbkowe?
Caillou nie chce jeść kupnych ciasteczek dla psów. Te dla ludzi chętnie je :roll:

Gotowane serca drobiowe to dobry pomysł. A jakbym podgotowała małe kawałki wołowiny?

Żółty ser Caillou bardzo lubi. Dzisiaj wypróbuję jako smaczki, bo już kupiłam taki wędzony w kostce. Tez lubię wędzony.

Kabanosy mogą być trochę słone. Ale jakby mało wziąć na spacer, to może. Lubie kabanosy, ale nie mogę ich jeść -bo po kabanosach chce mi się strasznie pić -strasznie, piję do szaleństwa, a wciąż jestem spragniona. :roll:
Dlatego jakoś wole parówki na smaczki dla psa. Kupiłam indykpol parówki z indyka

Wczoraj Caillou zjadła indyka, jak wszyscy. Troche pomarudziła nad miską, ale zjadła w końcu indyka i to całkiem przyzwoitą porcję. Chociaz pierwsze 15 minut czekała przy misce na wołowinę. Przeważnie dostaje wołowinę, ale czasem zmiana jakaś musi być przecież.
Był udziec z indyka, Caillou i koty dostały prawie samo mięso, a Sweetie mięso i kawałki kości -pokroili mi w sklepie udziec na mniejsze, w poprzek kości.
Była tez mieszanka żołądkowo -indykowo -kurczakowa z drożdżami i krwią wołową, według Sweetie i kotów pyszna. Caillou starczyło powąchanie.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 153 gości