Witajcie.
Na forum trafiłem z problemem. Mieszkam w pokoju wynajętym w studenckim mieszkaniu. Sąsiadka z pokoju obok, niezbyt odpowiedzialna osoba, przyniosła ostatnio do domu małą Kotkę, ale większość czasu spędza poza domem i niewiele czasu poświęca małej, skutkiem czego Kotka najchętniej przychodzi do mojego pokoju, żeby pobawić się ze mną. Dziś okazało się, że Kotka ma pchły. Współlokatorka wiedziała o tym i zaaplikowała jej jakiś preparat przeciwko pchłom, ale powiedziała mi tylko, żeby nie głaskał małej, bo ma na sierści preparat przeciwpchelny (pomyślałem, że to profilaktyczny preparat) i nie wspomniała o samych pchłach. O tym, że Kotka ma pchły zorientowałem się później, bawiąc się z nią (mocno się drapała, więc przyjrzałem się jej sierści). Mała w międzyczasie przebywała na moim łóżku, miała kontakt z wielkim pluszowym psem. Kiedy się zorientowałem, przyjrzałem się uważnie pościeli i była na niej pchła i kilka jaj. W pierwszym odruchu wyprałem pluszowego psiaka, pościel i ubrania, w których bawiłem się z Kotką. To mój pierwszy bliższy kontakt z kotem w życiu i nie mam pojęcia, jak w tej sytuacji się zachować. Czy są jeszcze jakieś środki ostrożności, które powinienem podjąć, żeby pchły nie zalęgły się w moim pokoju? Jak w tej sytuacji traktować Małą? Bardzo nie chcę się od niej dystansować, pokochałem ją od pierwszego wejrzenia, z wzajemnością. Kiedy zbierałem rzeczy do prania przy zamkniętych drzwiach do mojego pokoju, Kotka drapała drzwi i miauczała tak smutno, że serce się łamało. Czy mogę dalej bezpiecznie się z nią bawić w moim pokoju? Czy jest jakiś sposób, żeby jej ulżyć, nie ingerując za bardzo w leczenie, które współlokatorka prowadzi (Mała była u weterynarza i dostała jakiś preparat)? Moje możliwości są tu ograniczone, bo nie jestem właścicielem Kotki, ale też nie ufam specjalnie współlokatorce i wątpię, czy zrobiła coś poza wizytą u weterynarza i kupnem preparatu. Będę wdzięczny za wszystkie wskazówki.