Jak czytam Twój opis Kolorowej, to jakbym sama mówiła o mojej - Kolorowa/Kiciusia/ Mendzina. Latem będą dwa lata, jak jest u mnie. Z tym, że moja jest wychodząca - jak reszta moich kotów.
Moja Kolorowa jest
z odzysku. Ma co najmniej 5 lat, bo kojarzę ją z czasów, jak mój Gucio był jeszcze młodym, nieodjajczonym kocurkiem- wyglądali wówczas na rówieśników. Kolorowa paradowała wówczas w różowej obróżce z symilkami....a dwa lata temu zaczęła przychodzić na jedzenie. Potem zaczęła
tyć. Ale obróżkę wciąż miała....przecież nie złapię czyjegoś kota na sterylkę aborcyjną.....
Zaczęłam się dowiadywać , czyj to kot. W międzyczasie złamałam rękę - miałam więcej czasu - dowiedziałam się, że kotka należy do pewnej małolaty ( jakieś dwanaście lat). Dopadłam dziecię, dałam swój nr tel, poprosiłam o kontakt z mamą. Nie doczekałam się - wylądowałam w szpitalu na operacji ręki. A po powrocie - Kolorowa pojawiła się już bez brzuszka. Kociaki pokazała mi, jak miały jakieś sześć tyg, w tym okresie dowiedziałam się, że jej
pańcia już tu nie mieszka, w domu został wujek dziewczynki, który ochoczo zrzekł się kotki na moją rzecz. A kiciusia z czwórką kociąt ( jedno wcześniej zmarło u mnie w domu - złapałam wieczorem, rano już nie żyło, drugiego wzięła kobieta z końca mojej ulicy) przeprowadziła się na moje podwórko. Kocięta były totalnie dzikie. Pasłam całe towarzystwo
, dałam odchować, przyzwyczajam, że człowiek krzywdy nie robi. A potem akcja błysk - przy wsparciu wielu osób. Kocięta wyłapane na klatkę - łapkę, pojechały do domu tymczasowego, a kotka na sterylkę. Miała iść do adopcji, ogłaszałam ją....chętnych nie było. I tak została - jako czwarta w stadzie, zakłócając kompletnie harmonię. Teraz daje się wziąć na ręce nawet mojemu TŻtowi - choć początkowo bała się go panicznie. Ale na kolana sama z siebie nie przyjdzie nigdy. Kiedy szykuję paszę - ociera się, barankuje. Uparcie konkuruje o koronę królowej z najstarszą rezydentką, teraz 9. letnią rudą z avatara. Rude i tri to mieszanka wybuchowa, więc obie panie często mają sobie wiele do wytłumaczenia przy pomocy łapoczynów. Kocurowie Kolorową kochają - bo Gucio kocha wszystkich swoich a od Kolorowej bierze po ryju za nachalność ( Gucio to wielki dzieciak, ponad 6. kg chęci do wiecznej zabawy). A PIetruszka kocha wszystkie koty i on jest przez jaśnie panią tolerowany. Tzn tylko czasem zarabia z liścia.
I wiesz - tak jak piszesz - Jak Kolorowa popatrzy tymi swoimi zielonymi ślepkami, to człowiek widzi w nich miłość. Tylko nie potrafi tego okazać tak wylewnie jak inne koty, nikt jej tego nie nauczył. Nadal, jak wyciągnę rękę aby pogłaskać - Kolorowa wpierw przysiada w strachu, dopiero potem poddaje się pieszczocie. Czasem nawet mruczy - ale to jak jest rozespana.Wtedy nawet brzuchola wywali i użre dopiero po chwili
Jest zaborcza, zazdrosna - próbowała zawłaszczyć wszystkie miejscówki rezydentów, dosłownie
wygryźć ich z miejscówek. A jest najmniejsza, dla mnie wręcz malutka - teraz waży jakieś 4 kg ( reszta ma gruuuuubo powyżej pięciu).
Sorry, że tak się rozpisałam, ale ta Kolorowa Menda jest wyjątkowa......