Zaginął w Krakowie, na ul. Macieja Dębskiego, osiedle 3 Ogrody, przy budowie.
Jak codziennie wyszliśmy sobie na balkon (pierwsze piętr) on podgryzał mi kwiatki, wyszłam na chwilę a on musiał przejść pod siatką ogradzającą, która rozciągnęła się w jednym miejscu i wskoczył na parapet okna obok balkonu (widziałam łapki), gdy zawracał spadł. Od sąsiada wiem (wchodził wtedy z rodziną do bloku), że wisiał na zawiasach i próbował dostać sie do bloku ale wystraszył sie ich (lub go przegonili, nie wiem) i ślad po nim zaginął. Tuż obok naszego blou jest budowa, od razu poszliśmy go szukać zostawiając jednocześnie otwarte drzwi do klatki i prośbę do sąsiadów że jakby go zobaczyli to żeby zadzwonili. Strażnik na budowie został powidomiony i od razu poszedł go szukać. Od godziny 12 w południe do 2 nad ranem szukaliśmy go prawie non stop, zaglądaliśmy w każdy najmniejszy zakamarek, jednakże go nie znaleźliśmy. U nas w blokach nie ma piwnic (bo jest to teren podmokły) więc nie mógł tam pójść. Następnego dnia powiesiliśmy ogłoszenia w każdym mozliwym miejscu, na każdym śmietniku na osiedlu, na słupach, przy innych osiedlach, przy przystankach, szkoła, przedszkole, sklep, warsztat. Kilka razy dostaliśmy telefon ze ktoś go widział, powiadomiliśmy schronisko, napisaliśmy na forum mieszkańców, na różnych forach, na fb, byliśmy w lecznicach weterynaryjnych w promieniu 5 km od naszego miejsa zamieszkania oraz u naszego weterynarza. Od niedzieli albo nie chodzimy do pracy albo pracujemy z domu, wychodzimy rano, w południe, ok 16, 20/21, północy i 3 rano. Wynajęliśmy ze schroniska klatkę łapkę, powiadomiliśmy wszystkich włascicieli działek w okolicy, co 2 robotnik na budowie ma nasze numery i opis kota. Przed chwila sprawdziliśmy tory, rowy, ulice, pobocza, pod i przy obowodnicy. NIE MA GO NIGDZIE

Na co dzień Eufracik jest kochanym miziakiem, który uwielbia bawić się swoją gumeczką (wyciągniętą z jakiejś starej bluzy a on ja pokochał), uwielbia żeby mu ją rzucać a on przynosi. Woli się bawić suchym makaronem który gdzieś tam znajdzie niz kupionymi zabawkami, siedzi w jednym ze 100 pudełek w mieszkaniu lub zawinięty w koc, a teraz jest na zimnie, sam pewnie przerażony, a my chodzimy jak zombie reagując na każdy szmer rwąc włosy z głowy i marząc o jego powrocie. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić tęsknimy za naszym maleństwem. Jeżeli ktoś jest z okolic i może go widział to blagam o pomoc.



Jeżeli ktokolwiek wie gdzie mógłby być proszę o kontakt niezależnie od pory (...) Dla znalazcy przeznaczona jest nagroda.

