Nie ma już Okruszka, odszedł bardzo spokojnie, uwielbiał naszą Doktor, nawet nie zdążył się zestresować, los był dla niego choć na tyle łaskawy że oszczędził mu wszelkich niemiłych atrakcji podczas eutanazji - to był dla niego bardzo spokojny spacer przez Tęczowy Most...
Jak to powiedział nasz syn - Okruszek nie umarł, on będzie żył wiecznie w naszych sercach.
Dokładnie tak.
Dzisiaj po południu do kolekcji objawów dołączył dziwny zapach ciała, śmierci i mocznika, nie do opisania.. w drodze do lekarki doszło do porażenia pyszczka.
Wczoraj wieczorem pojawiły się co jakiś czas dziwne wzdrygnięcia. Mruczenie zmieniło ton, powodowało problem z oddechem.
Przyszły w międzyczasie kolejne wyniki.
Ani śladu nadziei.
Choćbym nie wiem jak oszukiwała swoje przeczucia towarzyszące mi od początku - nic nie chciało dać nadziei
Bardzo Wam dziękuję za to że jesteście.