Witaj Tika.
Od niespełna tygodnia już tak nie cierpię. Jest ze mną Emil, który zajmuje mnie tak, że nie mam czasu rozmyślać.
Kiedy 6 lipca straciłam moją kochaną kotkę Zuzię, która była moim pierwszym zwierzakiem w domu i przez 10 lat bardzo się zżyłyśmy, postanowiłam - żadnego zwierzaka w domu, nie zniosę kolejnego z nim rozstania. Po niespełna 3 tygodniach, w ubiegła niedzielę coś kazało mi wejść na kocie strony, między innymi na to forum. Zaczęłam się łamać. Moją uwagę przykuł smutny Cyryl i zaczęłam przeglądać koty do adopcji w naszym bydgoskim schronisku, brałam też pod uwagę zalęknioną 4-letnią kotkę Pysię. Czytając smutne historie zwierząt ryczałam niemal w głos, wściekła na siebie jednocześnie, że nie potrafię pogodzić się z okrutnym światem... Poniedziałek upłynął podobnie. Przeczytałam tez ogłoszenie o syjamku do wzięcia, ale pomyślałam - on znajdzie szybko opiekunów. We wtorek rano przeczytałam, że Cyryl pojechał do Szczecina, a ogłoszenie Artura o syjamku nadal aktualne... Napisałam krótkiego e-maila do Artura, na co on odpisał mi jeszcze krócej: "nie wydałem kotka , jak chcesz to przyjeżdżaj, tel do mnie do domu..." Zadzwoniłam, umówiłam się i przed 15.00 syjamek już zwiedzał swoje nowe mieszkanie. Jeszcze jest chudy i słabiutki, ale jestem dobrej myśli i wierzę, że wyrośnie na wspaniałego kota. Bardzo mi przypomina, a może to ja tak chcę widzieć - Zuzię, w zachowaniu, spojrzeniu...
Życzę Ci Tika, abyś jak najprędzej miała przy sobie nowego pupilka.
Pozdrawiam