Łódź 2016 - prośba o głosy na JOKOTa - str.84

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 24, 2016 9:07 Re: Łódź 2016 - czyste szaleństwo i bezmyślność - str.21

Wróciłam na łapankę, trochę za szybko podeszłam do stanowiska i spłoszyłam łaciatka... Dobre pół godziny minęło - wrócił. Teraz skamieniała nie patrzę, nie oddycham, nie ruszam się - czekam.... Odszedł od klatki, ale jest blisko... Najgorsze, że zbiera z ziemi resztki po poprzednich klatkach i głód go średnio pili... Jakby złapał się dziś, jutro mogłabym do Kotkowa wyruszyć o świcie... Inaczej świtem tu przyjadę, ale i tak kota do lecznicy mogę dopiero na 10tą...

Telefon - wraca do mnie wyadoptowana kilka miesięcy temu przesłodka Milenka. Wszyscy ją kochają - ale uczulenie....

Łaciaty kot poszedł. Posiedział pod drzewem. Wrócił. Niech się złapie... Naprawdę chcę do tego Kotkowa, potrzebna mi chwila oddechu i innych wrażeń.

Obrazek * Obrazek

Nie widzę klatki wśród choinek, boję się podejść. Jest burasia, jej nie chcę na razie - gdzieś ma dzieci. Dałam saszetkę do miseczki - może zje ona, nie łaciate. Chyba je - choinki zasłaniają. Je. Łaciatego nie ma. Tu jest bufet, pracownicy jedzą posiłek o 9.30, dzielą się z kotami. Ale o tej porze muszę być w drodze do pracy... Burasia je, ja dostałam kawkę i krzesełko.

Miło.

W ogóle jest miło - wszyscy życzliwie i prokocio zainteresowani, mimo że widzę kartki z napisem „nie karmić kotów”. Spróbuję pogadać z szefami zakładu, może po sterylkach się uda te kartki zdjąć i karmienie w wyznaczonym miejscu zalegalizować.

Burasia zjadła, wyszła spod choinki, popatrzyła na mnie wymownie. Dałam drugą saszetkę. Łaciatka nie ma.. sroki za to są zaraz zaczną się łapać. Nielubienielubienielunie uch.

Burasia poszła. Lecznica od 9tej, mam nadzieję że uda mi się wepchnąć im całą ósemkę. Inaczej muszę czekać do 10tej do kolejnej lecznicy a w pracy się zagotują...

Łaciate skuszone. Ale ostrożne. Siedzi przy klatce. No właź, nie gap się na mnie, naprawdę nie mam czasu ani cierpliiwości.

Jest.
Siódmy stąd, ósmy dziś.

Obrazek


Pani ochroniarka już zaczęła popiskiwać, żeby te koty do schroniska albo gdzieś. Schronisko nie jest dla dzikich zwierząt mówię. No nie wiem słyszę. A ja wiem. Napisane jest w różnych miejscach, w jakiejś ustawie też. Ludzie - zrozumcie różnicę między kotem wolnożyjącym a domowy pieszczochem. Nie wiecie - nie upierajcie się, sprawdźcie, albo uwierzcie tym, co sprawdzili. A w kwestii co i jak „powinno być” i „ktoś się powinien tym zająć” - proszę nie do mnie, robię, co mogę.


Jest chyba czarny koło klatki.

Obrazek


Więc chyba Kraków szacował populację tych kotów wolnożyjących na kilkadziesiąt tysięcy, bliżej stu. Widzicie takie schronisko? Osławione Wojtyszki niech się schowają. A nas nie rozdziobą kruki-wrony tylko zjedzą myszy-szczury.

Pojawiło się kolejne czarne. Zmierza w słusznym kierunku. Może? Niestety poszło dalej, ale chyba wróciło łaciate. No to chociaż wiem, że do złapania jeszcze co najmniej czarne bure i łaciate. Nic nie widzę przez te krzaki, denerwuje mnie to. Czarne jednak kręci się koło klatki. Jakby tak czarne i łaciate nie byłoby źle... Idę kapnąć walerianki.


Tyle na telefonie napisałam. Kapnęłam, czarne zniknęło.
Pojechałam do czynnego od 9tej Futrzaka i uradowałam p.Dr propozycją zostawienia jej 8 kotów. Krakowskim targiem stanęło na czterech - dzięki i za to , w końcu sobota - rozumiem.
Dwa kocurki - ten z Teofilowa, i trójeczka z drugiego miejsca. - baby czarna i łaciata, łaciaty chłopak. Czyli 2+2.
Wyczerpałam limit sterylek miejskich w Futrzaku, zostały im tylko kastracje.

Obrazek * Obrazek

Czarny z Teofilowa - wściekły i dziki, dopiero po usypiaczu mogłam mu się przyjrzeć. Piękny - wielki, jakby przedłużone futro, kupa kleszczu - tu niezależnie of urody.


Cztery w samochodzie - za telefon i dzwonię. „Talonowe” lecznice - w Tropie zostały kastracje, sterylek nul, Oaza przyjmie po następnym weekendzie, Perełka nie wiem, Kameleon nie odpowiada - pewnie czynny od 10tej, na Zdrowiu kiedyś powiedzieli, że w weekendy nie przyjmują, Retkinia - cztery - ok, proszę przywieźć. Wiozę, na miejscu mały problem - dwa koty mają zaropiałe oczka, chorych nie tną… Leczenie - w umowie w UMŁ nie ma. Konsultacja z właścicielką - zapłacimy tyko za leki.

Wracam z Retkini do Łagiewnik, w końcu do pracy - już tam tupią, bo się spóźniam, a beze mnie ani rusz…. Telefon z Futrzaka - czarna karmi, niestety zrobiona cięciem przez brzuszek, drugi telefon z portierni - złapał się kolejny, jadę - bure, chyba ta karmiąca. Nastawiam koleją klatkę, czarne łazi w pobliżu. Biegiem do Tesco, płatna sterylka bocznym cięciem, wieczorem wypuszczamy. Kolejka, na szczęście jest forumowa Duszek686, zostawiam jej klatkę, wyjaśniać nie trzeba, uciekam do roboty.
Godzina spóźnienia…

Godzina roboty - telefon. Złapał się kolejny kot. Nie-czarny. Dziewiąty.
Akurat syn kolegi chciał pożyczyć samochód - ok, przerzucisz kota do lecznicy, postawisz klatkę. Pojechał, przerzucił, ale pani z ochrony coś się odwidziało - nie pozwoliła nastawić klatki.
Cholera. Byłby może ostatni złapany, miałaby jutro spokój….
To zdjęcia tych dwóch ostatnich - burasi i łaciatka - z lecznicy - odbierałam do wypuszczenia.

Obrazek * Obrazek


Dzwonię - jakiś dym - dyrektor chce ze mną rozmawiać.
Ja też chciałam - o tych zakazach karmienia, ale PO sterylizacji, wtedy mam argument, że nie będą się rozmnażać, że nie będzie ich więcej.
No to dzwonię do pana dyrektora - i miła niespodzianka, okazuje się, że poglądy i zamiłowania mamy dość zbieżne, dyrektora zaniepokoił tylko fakt, że bez uzgodnienia z nim wlazłam na teren zakładu. Fakt, wlazłam - ale to niestety smutne doświadczenie, przeważnie kiedy próbuję oficjalnie, nic z tego nie wychodzi, u nas nie ma kotów i już - nawet jeśli siedzą „na oczach”. Więc wolę tak boczkiem…
Fajnie, może to jaskółka zmian stosunku do kotów w firmach?

Po pracy podjadę tam, postawię klatkę, może przed 20tą złapie się ten czarny - i ew, jeszcze coś, co może tam lata.

Oby.

A potem z Patrykiem na rtg.

A potem tę z martwą ciążą na Dąbrowę.


Ustawiłam klatkę.

Odbębniłam Patryka - na razie bez rtg wg dwóch badających złamania nie ma, dostał przeciwzapalne i przeciwbólowe na kilka dni, ucieszyłam się, kot w gipsie mi niepotrzebny. Po zastrzykach na razie poprawa.

Odwiozłam tę na Dąbrowę - gdzie dowiedziałam się, że p. karmicielkę wszyscy prześladują, nikt jej nie pomaga, a ona robi co może - szlag mnie trafił, na szczęście lekko zmulona po kilkunastu godzinach aktywności - przypomnę, dzień zaczęłam o 2giej - nie mylić z 14tą - zareagowałam niemrawo, baba przeżyła, Przypomnę - to ta z sercem do kotów, od kota umierającego na jej podwórku.

Wracałam do domu, kiedy zadzwoniła Ewa, że padła jej pralka, pranie w środku. Kondycję Ewy znam, nie ma mowy, by dokończyła ręcznie…. Zajechałam, zabrałam mokrą torbę, wyprałam w domu, powiesiłam, ogarnęłam koty.
Starałam się załatwić ew transport ew złapanego do lecznicy, bo przecież chciałam rano wyjechać.. Ciężko szło, uznałam, że poradzę se sama - cóż, ruszę do tego Kotkowa po 10tej….
Padłam spać.

O 4.55 obudził mnie sms z potwierdzeniem, że transport do lecznicy dla kota będzie. Zadzwoniłam na portiernię - kot też był. Czarny.

Obrazek


Trzy mioty w perspektywie, bo komuś czegoś tam się chciało… Ech…

Pojechałam po kota, zostawiałam w punkcie przerzutowym, ruszyłam do Kotkowa - sielsko-anielsko, słoneczko cisza, spokój, zwierzaki, slaby zasięg telefonów i internetu.. Ale jednak mnie dopadli - to ostatnie czarne to kotka karmiąca, trzecia… Trzy mioty do zgarnięcia, bo komuś coś się tam nie chciało w porę…
Ech…..

Wróciłam wcześniej, bo nastrój mi padł… Na dobre wyszło - nie stałam w korkach. Za to z portierni był telefon, żer gdzieś miauczy zamknięty kot.

Jeszcze musiałam zorganizować na poniedziałek odbiór z jednej lecznicy kocurka i ew kotki karmiącej, z drugiej - kotki karmiącej. W pracy siedzę do 19tej, lecznica też czynna do 19tej, nie dam rady zdążyć.

Jeszcze w poniedziałek świtem pojechałam szukać tego kota. Ale nie znalazłam, przyszła karmicielka, zostawiłam klatkę - tym razem przykutą do słupka.

Na razie nie złapało się nic dorosłego, natomiast karmicielka znalazła coś malutkie chudziutkie, ma to zawieźć do lecznicy, wieczorem odbiorę i zawiozę do dt. I mam wielka nadzieję, że to-to rodzeństwa nie ma.
Czyli pozostają jeszcze dwa mioty…

Mały został w lecznicy, czarniutki chłopczyk, wg lekarki przerażająco odwodniony, jeść nie chce / nie może, gardziołko boli po kilku dniach krzyku… Bo już wiem, że krzyczał kilka dni, sporo osób słyszało - i nikt nie zareagował.
Został na razie w lecznicy.

A wydawało mi się, że tam tak prokocio…



Koszty? Paliwo jak zwykle moje, choć trochę poszło i jeszcze pójdzie - cztery koty są na Retkini.

Cztery wycięte w Futrzaku - talony miejskie
Cztery zawiezione na Retkinę do Vet-Medu - cięcie na talony miejskie, trzeba je przeleczyć - lecznica zaproponowała tylko koszt leków, dziękujemy bardzo.
Jak na razie trzy w Centrum Dr Seidla - pomógł Kotylion, bardzo dziękujemy.
Jeszcze koszty ratowania tego maluszka.

Słówko wyjaśnienia - dużo pracuję, mam mało czasu. Jeśli jadę łapać, mogę to robić tylko w weekendy, staram się wtedy łapać hurtem, maksymalnie wykorzystać te drobinki czasu - i tu pojawia się problem, lecznice talonowe w soboty i niedziele pracują krótko, w malej obsadzie - i ja to rozumiem… W tygodniu też mają pacjentów, terminy dla dziczków często długie - tydzień, dwa - i to też trochę rozumiem…. Dlatego często muszę wozić na płatne zabiegi do lecznic całodobowych - i trzeba płacić…

Tylko zupełnie nie chcą tego zrozumieć koty - nie chcą czekać na termin z ciążą, porodem….

UMŁ też nie…
Ale o ty w kolejnym wpisie 
O Kotkowie też 


A żeby mi nie było za dobrze - dziś sms, że pod pizzerię w centrum przychodzi oswojona ciężarna kotka… Niedawno łapała tam - tak mówiła przynajmniej - taka jedna karmicielka… Zarzekala się, że wszystko wyłapie…
Właśnie odczytałam smsa od niej - kotka karmiąca…. Oswojona… Kolejny miot do zgarnięcia…
Bo ona oczywiście nie może...


Do miłych podczytywaczy - nie za długie te moje posty? Nie bardzo umiem pisać krótko, wpadam w dygresje i smrodki dydaktyczne, a nie chcę Was zanudzić.. Wytrzymujecie?
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 24, 2016 9:31 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

Nie, nie za długie. Smutne tylko ale to nie twoja wina.
Biedne koty. Maluszek też biedny.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55365
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto maja 24, 2016 10:11 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

Dobrze się czyta :D

Podziwiam!
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4580
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Wto maja 24, 2016 11:02 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

Aniu, pisz, rozpisuj się, fajnie Cię czytać.

Podle egoistycznie napiszę, że delektuję się faktem, że więcej nas takich, którym doby nie styka. :mrgreen:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Wto maja 24, 2016 13:28 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

Fajnie się czyta :ok: :ok:

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

Post » Wto maja 24, 2016 14:48 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

Uff, ja się zmęczyłam samym wyobrażaniem sobie tego ogromu pracy.
ObrazekObrazek

basia111

 
Posty: 571
Od: Czw paź 04, 2012 16:39

Post » Wto maja 24, 2016 15:08 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

basia111 pisze:Uff, ja się zmęczyłam samym wyobrażaniem sobie tego ogromu pracy.

to teraz odpocznij :mrgreen:


Chcieliście - macie

Kotków - zwykła wioska.
I piękne miejsce.

Jak zwykle - zacznę ab ovo.

Elizę poznałam osobiście w 2010, wcześniej znałyśmy się mailowo. Oczywiście przez koty. W 2010 tymczasowała mi czarnuszki z Felsztyńskiego, potem działkowe Frycka i Fridę - i zaprzyjaźniłyśmy się..
Piękna dziewczyna, młodsza ode mnie o połowę.

Mieszkała wtedy w Łodzi w wynajmowanym lodowato zimnym domu z kilkoma psami i kotami. Szukała czegoś własnego - małe mieszkanie nie wchodziło w grę z uwagi na zwierzaki, duże albo dom w Łodzi - z uwagi na cenę. Ma wolny zawód, pracuje „zdalnie” - zaczęła się rozglądać po okolicy Łodzi. Opowiadała mi o oglądanych domach, podsyłała zdjęcia. I kiedy usłyszałam nazwę ”Kotków” - dostałam ataku śmiechu, mówię, że znak od losu.

Pojechała, zobaczyła - to BYŁO TO. Siedlisko z chyba hektarem ziemi obok, dom prosty, całkiem spory i co najważniejsze - gotowy do zamieszkania. Bez luksusów, ale kuchnia, łazienka. Porządne zabudowania gospodarcze. Ogrodzony. No i wiosna była, wszystko kwitło.

Nie pamiętam, który to był rok, a po zdjęciach szukać mi się nie chce. W każdym razie pierwszy raz pojechałam tam do roboty - trzeba było przywiezione z Łodzi meble przenieść ze stodoły do domu, poustawiać sensownie, rozpakować drobne rzeczy, generalnie przygotować sobie miejsce do mieszkania.

A potem wyrywałam się na weekendy - o ile mogłam. Zawsze było coś do roboty, tzn ja bardziej przy garach stałam, niż dzióbałam w ogródku, ale zawsze pełen relaks i spokój. Inny świat…

No i tak sobie jeżdżę tam czasem, ostatnio rzadziej, bo zagoniłam się w Łodzi, dodatkowo Eliza z partnerem zaczęli robić po kawałku remonty, ale ostatnio nie wytrzymałam - i dziecko nowe wypadało zobaczyć - upragnione i wytęsknione, i pogadać, no i odpocząć..

No to pojechałam - tylko na niedzielę.

Zaraz za miastem, widząc zieloność do horyzontu, a nie mury na wyciągnięcie ręki, poczułam trochę inny świat. Banał to, ale człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak szybko i źle żyje się w mieście.. W takim Kotkowie czas biegnie o wiele wolniej, tam właściwie nie ma pośpiechu. Praca jest, dużo, ale jakoś mniej nerwowej bieganiny.

No to posiedziałyśmy sobie na słońcu, pogadałyśmy, trochę się ponudziłyśmy - i o to chodziło. Dziecko spało, trochę się budziło na karmienie i przewijanie, pogodne, spokojne.
Rezydent-pracownik Marek zabrany z Łodzi koniecznie chciał mi pokazać zrujnowany dworek - poszliśmy na spacer. Już wiem, że nie o dworek chodziło, cała okolica ma sensację i temat do gadania na dłuższy czas.
No i tyle.

I zdjęcia - koty
tłusty pingwin astmatyk Zito
czarny pogromca psów i przytulanka Lotto
srebrnobiały nocny myśliwy Zuch
bury „pusty w środku” Miau - po wypadku i usunięciu części jelit, zostawiony przez właściciela do uśpienia, Eliza zabrała z lecznicy
biała Zojka - nie znosi kotów, nie znosi psów, nie wychodzi z domu, bo nie

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek *Obrazek


i psy
najstarszy już nieco skapcaniały, ale ciągle uciekinier - kremowy Bruno
mała kudłata Bella - „kupiona" z domem
kosmaty Czako - od hodowcy kotów, wywalony, bo pożytku z niego nie ma
malutka płowa sunia - podrzucona
i Muza - zabrana z drogi piękna podpalana kudłata sunia po wypadku, nie widzi, nie słyszy, nie ma kontaktu z otoczeniem, je, pije i biega w kółko. Na noc trzeba ją zamykać w budynku - potrafi spać w deszczu na środku podwórza. Nie mam jej zdęcia, jakoś te psy za aktywne były.
No i „prawdziwe” krowy - sąsiadów, nie Elizy.

Obrazek * Obrazek * Obrazek



Dworek - podobno zbudowany przez jakiegoś współpracownika Piłsudskiego w okresie międzywojennym, potem PGR, teraz - serce się kraje… Śladu parku, zrujnowane piękne ogrodzenie..

Obrazek * Obrazek * Obrazek


I zieleń - wszystko po prostu wybucha życiem, kolorem, kwiatami

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek *
Obrazek * Obrazek * Obrazek


Nudno? Wiem, ale jak tam cudownie…
Ostatnio edytowano Śro maja 25, 2016 11:57 przez kalewala, łącznie edytowano 2 razy
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 24, 2016 15:15 Re: Łódź 2016 - bezmyślność - zasuszony maluszek - str.

kalewala pisze:biała Zojka - nie znosi kotów, nie znosi psów, nie wychodzi z domu, bo nie
Obrazek

czy to ta kicia adoptowana z Miasta Kotów z Bełchatowa?
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro maja 25, 2016 11:51 Re: Łódź 2016 - chwila relaksu - bajkowy Kotków - str.2

Tak, z Miasta Kotów z Bełchatowa. Bo?
Eliza kiedyś zgarnęła biała drobniutką koteczkę z rynku w Łęczycy. Koteczka szła do wszystkich, uwielbiała wylegiwanie się przy drodze przed bramą. I kiedyś zatrzymał się samochód… I kotka znikła…. Eliza szukała jej, sprawdzała różne sygnały, z Lublina chyba nawet.. Był sygnał z Bełchatowa - pojechała. To nie była tamta kotka, ale…. Tamtej nadal szuka…


Dzięki z miłe słowa o mojej pisanince  - dziś dużo nie będzie.
Może kilka zdjęć - które właśnie próbuje odzyskać mi kolega, bo zręcznym ruchem wywaliłam z aparatowej karty.
Udało się koledze  :D


Wczoraj wypuściłam czarnego kocura z tej masowej łapanki, odwiedziłam kociaka w lecznicy, pomacałam - jest tak odwodniony, że aż futerko ma dziwnie suche. Pod spodem kosteczki, waga nawet nie piórkowa. Mówiłam a tym karmicielce typu wielep - niemożliwe, przecież my dałyśmy mu mięsko i zjadł, wyglądał normalne. Wychodzi, że i ja, i lecznica - kłamiemy. Nie bardzo wiem co prawda po co, bo z tej firmy nikt za koty nie zapłaci, za te dwa leczone z kk też nie (dyrektor w uprzejmym i jedynym smsie upewnił mnie co do tego), lecznica na nim wiele nie zarobi, bo wiadomo. Ale kociak jest zdrowy - bo zjadł. A reszta - niemożliwa.

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Pozostałych karmicielka będzie szukać na piętrze tego węzła cieplnego po niedzieli. Mówię, że za późno, mogą nie dożyć. Eeee tam, odpowiada karmicielka (ta sama). Nie mam tam wejścia, poprosiłam dziś rano dyrektora, by spowodował przeszukanie - więcej zrobić nie mogę.


Małe żarłoki będą powoli przestawiane na mokrą karmę - choć nie wiem czy to wyjdzie taniej niż 3 szaszetki conva dziennie. Usiadłam wczoraj przy kasie płacąc za dwie puszeczki royala dla maluchów ponad 20zł. Cały czas są zagrożone - szczepienie w wieku 4tygodni, potem surowica - za jakiś tydzień będą miały 6 tygodni, czas, kiedy spada odporność… No martwię się…

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek


A potem podjechałam zachipować Tymonka i Wiktorka - są zaszczepione, mogą już iść do domów - oby szybko, wolny dt potrzebny.

Obrazek


Właśnie zadzwonili z jednej z lecznic „talonowych”, że mam kotkę do odebrania po sterylce. Trochę sobie głowę nałamałam, skąd ona jest i gdzie odwieźć. Od pani z „sercem do kotów”. Wyślę jej smsa, kotkę wpuszczę przez płot - sorry, ale moja odporność na gadanie tej pani o poświęceniu, prześladowaniu i braku pomocy ma swoje granice - przypomnę, w świetle kota umierającego na jej podwórku, kotki z gnijącą martwią ciążą i ogólnego nie na wszystkie propozycje współdziałania, ona nic, ktoś ma przyjść i zrobić.

Czyli dziś kurs Woronicza-Dąbrowa z ta kotką, i Tesco-Retkinia z maluszkiem - jutro lecznica nieczynna.

A planowałam zająć się domem..
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro maja 25, 2016 12:20 Re: Łódź 2016 - karmiciele, karmiciele... - str.22

Przyszła paczka z żarełkiem dla maluszków - dziękuję forumowemu darczyńcy :1luvu:
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro maja 25, 2016 12:47 Re: Łódź 2016 - chwila relaksu - bajkowy Kotków - str.2

kalewala pisze:Tak, z Miasta Kotów z Bełchatowa. Bo?

a bo znam tę fundację i kocham białe koty :D zapamiętałam ją z tego właśnie powodu i tak postanowiłam zapytać ;)
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro maja 25, 2016 13:45 Re: Łódź 2016 - karmiciele, karmiciele... - str.22

Romi85 pisze:[kocham białe koty :D

to może mojego Patryka pokochasz? Prawie biały

Obrazek


Właśnie zadzwoniła pani karmicielka z informacją, że kociak był zdrowy (po kilku dniach bez jedzenia i wody), a teraz chory, że w lecznicy pewnie dają mu środki usypiające, bo niemrawy. Tłumaczenie nie poskutkowało.
Zadzwoniłam do lecznicy - lekarka zdenerwowana, karmicielka zrobiła tam karczemną awanturę, lekarze są konowałami, ja psychiczna.
Teraz karmicielka dzwoni do mnie - chce zabrać kociaka, grozi. Odmówiłam, powiedziałam, że dzwonić może do mnie najwcześniej za dwa dni, jak wróci mi ochota na kontakt z nią, rozłączyłam się.

Z kotami jakoś sobie radzę, z ludźmi - zdecydowanie nie.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro maja 25, 2016 14:47 Re: Łódź 2016 - karmiciele, karmiciele... - str.22

a ja mam wodę w kolanie
ledwo chodzę - nawet krokomierz mi kroków nie nalicza...
(mile widziane naturalne sposoby pozbycia się tego płynu)
a czeka mnie w najbliższych dniach parę pilnych łapanek
i sesja się zbliża i roboty od groma
i ciągle w niedoczasie jestem
i dobrze, że od czasu do czasu, mogę liczyć na transportową pomoc wiesiaczka1- dziękuję Ci bardzo!
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro maja 25, 2016 17:35 Re: Łódź 2016 - karmiciele, karmiciele... - str.22

ewa_mrau pisze:a ja mam wodę w kolanie
ledwo chodzę - nawet krokomierz mi kroków nie nalicza...
(mile widziane naturalne sposoby pozbycia się tego płynu)
a czeka mnie w najbliższych dniach parę pilnych łapanek
i sesja się zbliża i roboty od groma
i ciągle w niedoczasie jestem
i dobrze, że od czasu do czasu, mogę liczyć na transportową pomoc wiesiaczka1- dziękuję Ci bardzo!
---
:smokin:

musisz iść do lekarza co Ci tą wodę usunie strzykawą,
ja tak miałam,
bo będzie Cie bolec jeszcze bardziej,
idź w nocy na pogotowie i powiedx, że się przewróciłaś,
nie możesz chodzić i takie tam inne treści zapodaj,
może się uda :strach:
jak nie to się zapisz do ortopedy po wcześniejszej wizycie u "pierwszego kontaktu" po skierowanie,
czeka się ok. 5 tygodni :strach: :strach:
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro maja 25, 2016 18:23 Re: Łódź 2016 - karmiciele, karmiciele... - str.22

wiesiaczek1 pisze:
ewa_mrau pisze:a ja mam wodę w kolanie
ledwo chodzę - nawet krokomierz mi kroków nie nalicza...
(mile widziane naturalne sposoby pozbycia się tego płynu)
a czeka mnie w najbliższych dniach parę pilnych łapanek
i sesja się zbliża i roboty od groma
i ciągle w niedoczasie jestem
i dobrze, że od czasu do czasu, mogę liczyć na transportową pomoc wiesiaczka1- dziękuję Ci bardzo!
---
:smokin:

[...]czeka się ok. 5 tygodni :strach: :strach:

ja mam super przychodnię - wizyta w piątek
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 275 gości