Iwonko
za te cztery latka i za następne. Twoje poszukiwania Ogryni zawsze będą dla mnie dowodem na to, że nie nigdy nie można się poddawać.
Lidziu, na szczęście na odrobaczenie ktoś mądry wymyślił krople na kark. Kociego Nobla powinien za to dostać. Ja mam prawdziwie dziką Klarcie w domu od ponad trzech lat. Zaczęła sobie brzuch wylizywać. Złapanie jej do weta to zasadzki i podstępy. W końcu wskoczyła do szafy, skąd już nie miała ucieczki. Gdy wkładałam ręce, żeby złapać za karczycho to syk i groźby wzrokowe były przerażające. Klarcia wyrywa się jakby myślała, że chcę ją na obiad zjeść. Ma jedną zaletę. Mimo dzikości nigdy, przenigdy nie zadrapała ani nie ugryzła. Tak samo u weta. Aby ją dobrze za kark trzymać, żeby się nie wyrwała. Nigdy sama nie atakuje. A u weta miło nie było. Gruczoły przy odbycie wyciskał.
Nakarmiłam wczoraj koty, które mieszkają na terenie mojej pracy. Dwa miziaste to chłopaki, trzecia płochliwa to raczej dziewczynka i czwarte - nie wiem. Dzikus. Planuję w najbliższym czasie złapać tą dziewczynkę na sterylkę.
Do szopki zaczął przychodzić nowy kot. Koleżanka powiedziała, bo chodzi tam codziennie z karmą. Ja jeszcze na żywo go nie widziałam. Muszę obejrzeć i też ewentualnie na sterylkę zabrać.