Udało się złapać wszystkie maluchy. Ręką, jak prawdziwki w jesienny poranek. Jednak wypuściłyśmy, bo bałyśmy się, że ich mama już tam nie wróci, gdy małe zabierzemy. Mama była ostrożna.
Sytuacja się wyjaśniła, dlaczego maluchy nie są dzikusami. Ich mama okociła się u ludzi, u których się stołowała. Gdy syn państwa zaczął maluchy głaskać i do domu wnosić, wtedy kotka wszystkie maluchy zabrała i wyniosła na tą opuszczoną działkę. W domu u tych ludzi płacz i poszukiwania były. Maluchy przepadły, kotka wpada do nich na posiłki. Gdy koleżanka zamieściła w necie zdjęcia małych, wypatrzył je syn państwa.
Reasumując, państwo chcą się zająć kociakami, zostawić jednego lub dwa, trzeciego wyadoptować. Kotkę wysterylizuję, gdy ją złapię.
A u mnie na tarasie kociaste dostały nowe drapaki i zaadoptowany został regał na ich potrzeby.