Zezu to bezdomny buras.
Jest miły, trochę pączkowaty ,okrągły taki, zabawny pulpet,w dodatku ma oczka zezowate co powoduje go jeszcze sympatyczniejszym.
Gada. Dużo gada. Na widok człowieka drze się w niebogłosy ale nie ufa do końca byle komu.
Swoim robi szaleńcze ósemki wkoło kostek,wypina dupencję do drapanka,ale przyjmuje tyle głasków ile on chce. I ani pół więcej.
Mieszka w pustostanie,w starym nieużytym boksie magazynowym. Tam dobra dusza porobiła mu budki i dba zeby mial ciepło i zawsze pełną miskę.
Zezek tam sypia i nie wygląda żeby był czyjś,choć prócz łysych placków na grzbiecie,całkiem dobrze wygląda...
Do niedawna Zez miał kolegę Syka.
To od niego się wszystko zaczęło,bo najpierw dokarmiałam przez ponad rok Syka,a potem dołączył do nas Zezuś.
Koty mieszkały razem,jadły z jednej miski,spały razem, czasem się potłukły między sobą ale jednak solidaryzowały się w bezdomności.
Pewnego dnia Syk przestał jeść,zaczął marnieć, z wielkiego kocura zrobił się wrakiem,był blisko śmierci.
Na ostatni czas udało się mu znaleźć dom,jednak nie obeszło się bez komplikacji - Sykowi wyszła w testach białaczka.
I tu mamy problem - jeżeli te koty były w tak bliskim kontakcie to istnieje spore prawdopodobieństwo że i Zez się zaraził...
Zeza mieliśmy wykastrowac i wypuścić,ale jeśli okaże się że jest on chory,nie zostawimy go przecież na działce wśród innych kotów.
Dlatego więc szukamy Zezowi domu,takiego,który uwględni fakt że może on być kotem białaczkowym. Może,nie musi. Jednak żeby to wiedzieć musimy zrobić testy,których póki co nikt nie da się zrobić bo wszyscy odmawiają przyjęcia Zeza na kastrację.
Szukamy więc domku.