Morelowa - wiem, czytałam. Mam nadzieję, że Morelka będzie się lepiej czuła a i Migdał przestanie być niewyraźny
.
Żyjemy, choć Justin spędził jedną noc w łóżku a drugą na balkonie. Bo generally speaking mam psa. Ma na imię Dropek, pysk trochę jak basset ciało onka i łapy u góry dropiate a na dole brązowo-białe, szerokie jak u mopsa, choć cokolwiek dłuższe. Znajoma, która jest wolontariuszką w sosnowieckim schronisku poprosiła o dt dla niego, bo depresja schroniskowa, siadające tylne łapy i trochę kręgosłup + nadwaga to nie wróży dobrze. Zwłaszcza jak pies ma jakieś 8 lat i nie powala na zdjęciach urodą. Zgodziłam się, choć miałam cokolwiek inne plany - zwłaszcza że zapewniała, że pies lubi koty no i był o rzut beretem. No i okazało się (już w domu) że problem z psem jest taki, że jest zbyt przyjacielski. I chce się bawić z kotami (z, a nie kotami). Po jednym dniu w zasadzie była sytuacja wygładzona (tj Dropek zrozumiał, że ma nie zaczepiać kotów, a one zrezygnowały z przesadnej ostrożności (Basil ocierał sie nawet o psa w ramach pieszczot ze mną). Tylko Justin dalej ma mi za złe tę wizytę u weta - dlatego stroni ode mnie jak może i widuję go zwykle raz - dwa razy dziennie, w dodatku w przelocie. Tak że jest czadowo.
A dla pełni szczęścia wylazł mi znów ten kaszak/tłuszczak na karku i prosi się o chirurga... Tak więc jutro zamiast do pracy to raczej na cięcie pójdę...
Edit: Dropek ma na karku tłuszczaka jak ja (ale podobno jeszcze nie wymaga żadnej akcji). I oczywiście depresja minęła te 5 minut po tym jak zrozumiał, że to nie spacer z nową wolo...
A przed chwilą pożarł mi resztkę biszkoptów
.