Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Madie pisze:Dora, da się sprawdzić co się dzieje z kociętami?:/ Przecież to jest kurde nieludzkie :/.
Ty$ka pisze:Ewa.KM, tylko problem w tym, że nie wszyscy proszą o kastrację.
Dla niektórych kastracja to zło. I jedynie godzą się na karmienie własnych kotów. I teraz wybierasz, albo trzymasz się sztywno zasad, że ratujesz życie tylko tym, których właściciele godzą się na Twoje warunki (kastracja), a innym podobnym pozwalasz na śmierć (i zajęcie ich miejsca kolejnymi kotami), albo karmisz wszystkie... I wiecie co? Ja, choć staram się trzymać swoich zasad u być racjonalna, to mnie ciężko podjąć decyzję o śmierci tego czy tamtego kota. Więc wolę karmić i liczyć na to, że w końcu właściciele zgodzą się na kastrację... ale to czasem wymaga czasu. A czasem kończy sie fiaskiem. Zawsze to ryzyko. No, ale nie mogę gwałtem zabrać kota, który ma właściciela i wykastrować "BO TAK". Mogę jedynie próbować coś wskórać, poprzez pracowanie nad zaufaniem i próbą kompromisu: ja karmię i pomogę Twojej rodzinie, Ty stosujesz się do moich warunków.
Naprawdę doskonale wiecie, że takie decyzje nie są łatwe: komu pomóc, a komu nie. Jestem pewna, że gdyby od Dory zależało być-albo nie być kociąt, to by ich nie było, bo ich potencjalne mamusie byłyby ciachnięte. Ale koty, które karmi Dora nie są kotami Dory. Mają właścicieli, sa jacy są... ale są. I musi z nimi współpracować. Albo przestać karmić koty, co wcale nie zmieni sytuacji (bo jak nawet ten niekarmiony kot zdechnie to znajdzie się drugi, który wskoczy na jego miejsce w patolii). Więc JA wolę już pomagać temu kotu, licząc że w końcu właściciele zmiekną i da się z nimi dogadać w sprawie kastracji...
Powtórzę się, ale TO NIE JEST PROSTY TEREN. Zakopywanie żywcem kociaków i szczeniaków zaraz po urodzeniu nie należy do rzadkości... i nawet nie tyczy się jedynie osób "starego pokolenia"... ileż razy ja słyszałam wśród swoich rówieśników przechwałki "jak załatwili psa i kota". Nie pomagają u nas też weci, przynajmniej u mnie, którzy zniechęcają do kastracji. Utwierdzają w micie, że lepiej zastrzyki, a najlepiej to jak koty czy psy mają mioty... Tu naprawdę karmiciel musi mieć zalążki psychologa i mediatora, bo mentalność nie ta... zresztą, kto z Was działa przy południowo-wschodniej granicy, ten wie... przemocą, gwałtem, wymuszeniem nic się nie wskóra.
Jasne, Dora nie działa idealnie... ale robi sporo. Tak, być może mało kotów kastruje, ale nie wierzę, że specjalnie dopuszcza do rozmnażania się bezdomności. Wasze porady są świetne, rozumiem Wasze zdanie, popieram je... ale wiem też, że to tak łatwo i kolorowo się pisze. Dora nie wszystko może, być może mogłaby więcej... ale ważne, że pomaga prawda? Ja widzę, ilu zwierzętom pomogła i wybaczcie, ale niektórzy z Was (odnoszę takie wrażenie), że czasami czepiają się, by udowodnić nieudolność pracy Dory w tym, co robi. I tak, uważam też że wiecej kotek powinno trafiac do kastracji i mam nadzieję, że tak się stanie, że klatka łapka będzie ciągle w użyciu. Kastracja - i na działki. W miare możliwości adopcje, ale priorytet: kastracje. I tak, mam nadzieję, że będzie coraz lepiej z tym "ku uciesze gawiedzi". Ale wiecie... wytykanie komuś, że ktoś źle działa, bo nie działa zgodnie z Waszym sumieniem i Waszymi zasadami jest już nieładne. To dla mnei takie zarzucanie komuś nieudolności. Komuś, kto od 2010r pomógł i znalazł domy ponad 145 psom i niezliczonej ilości kotom. Nie licząc tych, które były "jedynie" karmione i "wysłane" w ręce fundacji i innych. Albo wypuszczane na wolność... ale którym nie udało się pomóc...
Oczywiście nie chodzi o ilość, ale jakość pomocy... Ale jednak taka ilość udanych adopcji powinna robić wrażenie, zwłaszcza że dokonała tego Osoba, która tu uchodzi za nieudolną w pomocy... A jakoś w dobre ręce wysłała podopiecznych i wszystkie są wykastrowane. Jasne, nie była z tym sama, ale to ona znajdywała zwierzaki, karmiła, robiła zdjęcia, szukała im pomocy, odbierała telefony,w weryfikowała domy, nie spała po nocach, chodziła po gminie...
I wybaczcie, ale każdy pomaga jak umie. I to o czym piszecie, o tych kastracjach itd - ja to widzę, ale widzę też zaangażowanie Dory i wierzę, że będzie coraz lepiej. I bardzo Ją szanuję i podziwiam. Widząc ile dobrego ta Kobieta czyni po prostu mnie mierzi, gdy czytam ciągle te Wasze posty, które mają tylko dopiec, udowodnić nie wiem co... że Dora się nie zna? że nie umie? Może i nie umie TAK, JAK WY. Może Jej wiele nie wychodzi, ale czytanie ciągle o tym samym jest przykre i demotywujące. Motywować można, zachęcać do kastracji i tłumaczyć owszem, ale wydaje mi się, że to nie tą drogą, że wszyscy będa wytykać palcami i inni jeszcze przyklasną.
PS: Żeby nie było, ja podziwiam każdą z Was. Podziwiam, zaglądam na Wasze wątki i czuję się przy Was malutka. Uważam, że odwalacie kawał roboty. Ale nieprzyjemnie mi się wchodzi na ten wątek, gdzie ciągle czytam o tym samym...
Napisano środa o 08:23 · Zgłoś ten post
O 19.04.2016o19:28, sharka napisał:
Dora, podasz mi nr konta weta? - wpłacę coś dla suni p. Joanny, orientujesz się ile tam jest długu?
Dziekuje sharka za wstawienie zdjec:)
nie mam numeru konta weta,ale poprosze i wstawie na watek
zapytam tez o koszty leczenia
ale napewno male nie beda,wet oczywiscie poczeka na pieniadze
ratowalysmy sunie...handzia,funia,Krystyna......choc nie bylo latwo,bo najgorzej bylo z transportem
i tak sunia miala duzo szczescia,ze w tym czasie kiedy zachorowala pojechalam do p.Joanny z jedzeniem dla zwierzakow
inaczej juz by jej nie bylo,bo p.Jonna byla pod wplywem i nie miala zamiaru zadzwonic ,ze sunia chora.
Sunia nazywana przez p.Joanne Liskiem miala bolerioze i poronila w czasie choroby.
To malutka sunieczka,wazaca 6 kg,ma ok.7-8lat.
Fakt,ze p.Joanna ja uratowala,kiedy ktos ja pod jej dom podzucil,p.Joanna ma dobre serce,ale jesli jakis zwierzak bedzie tam chorowal to zawsze bedzie problem.
Ma jeszcze dwa koty/w tym kotke:(,i dwa psiaki,Misiek,duzy czarny kochany psiak,podrzucony kilka lat temu,wloczy sie po calej wsi i sunie sredniej wielkosci,dzikuska,nie podchodzaca blisko ludzi.I tylko ona moze u p.Joanny zostac.Dla Liska i Miska chcialbym znalezc domy.Ta druga sunia zostala wysterylizowana kilka lat temu.
Bylo tam w sumie 6 suczek,ktore pomoglysmy wysterylizowac,ale zyje tylko jedna:(
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], jowitha, magnificent tree, wozniaq i 704 gości