Trzy radosne godziny w lecznicowej poczekalni. W końcu święta
Franusiowi już trochę lepiej. Wrócił mu apetyt i sępienie. Czyli kot zdrowy
Tyłek skłuty jak sito. Z ilością leków konkuruje z Kardamonkiem, ale jest poprawa. Już nie kropelkuje, tylko porządnie leje. Fakt że gdzie bądź, ale mieszkanie w tojtoju to dla nas nie nowina.
Nie udało wbić się na usg, ale zrobiliśmy rtg. Tona kryształów, piachu i mułu, ale nic niepokojącego poza tym. Kamieni niet. Nie wiem czy jakimś cudem powiązał poprawę samopoczucia ze mną (chyba niemożliwe), czy potrzebuje ludzkiego wsparcia - nie odlepia się ode mnie. Nie odstępuje na krok.
A u nas jutro wielki dzień nastanie. Jeśli pan elektryk nie skrewi, będziemy dążyć od jutra ku jasnej strony mocy
Będzie prucie ścian, wielki chałas i stresy, ale przestanę się bać wychodzić z domu, że mi się futra spalą jak mnie nie będzie. Zniknie wreszcie malownicza plątanina kabli, które same się już gubią i nie potrafią połapać co z czym łączą. Do oswietlenia czegogokolwiek wystarczy nacisnąć przycisk.
Się rozmarzylam...
Będziesz musiała to zobaczyć, Misiu
Na pamiątkę uwieczniłam część naszej, mam nadzieję, odchodzącej rzeczywistości.
Tak wygląda nasz rozdzielnik prądu. To czarne to nie brud, tylko stopienia.
Jeden z kontaktów
Wszystko działa. Przynajmniej próbuje