Moja koleżanka wzięła w niedzielę ze schroniska dwójkę maluchów w wieku 6-8 tygodni. Wyglądały na zdrowei wesołe, ale już następnego dnia zaczęły się problemy - biegunka, wymioty, brak apetytu, gorączka i apatia. W tej chwili czarnuszek jeszcze jakoś się trzyma, troszkę sam pije i je jakieś mikroskopijne ilości, tygrysia nawet tyle nie, jest pojona siłę strzykawką, dotała też nawodnienie podskórnie, ale jest coraz gorzej - mała leci przez ręce, nie ma na nic ochoty. Mała jest na antybiotyku, oba zostały odrobaczone zaraz po wzięciu ich.
Ja oczywiście zaraz, jak coś takiego słyszę, myślę o najgorszym (p.)... Powiedzcie, co jeszcze można zrobić, oprócz podawania im picia na siłę ? Wysłałam ją na razie do innego weta, bo tamten mi się nie podobał ("takie schroniskowe kociaki to wzystko przetrzymają, muszą odchorować zmianę miejsca...").
Wszelkie rady mile widziane ! Martwię się o nie...