Cześć, to znowu ja...
Kot: 6msc.
Szczepiony 2tyg temu "trójką".
Niewychodzący.
Odrobaczony, odpchlony (ma na sobie od dwóch dni obrożę, której substancją czynną jest fipronil).
Jutro miał być kastrowany, dzisiaj (po południu) zaczął kichać, przy okazji "rzuca" krwią. Krew z nosa. Jest ona wszędzie...
Dostał u weta witaminę K i coś jeszcze.
Jednak dalej kicha. Dalej na czerwono.
Zachowuje się normalnie, je, bawi się, no z mniejszą żarłocznością i agresywnością zjada surowiznę. Więcej wypił za jednym zamachem: pół miseczki, co mu się nie zdarzało.
Wet, u którego dzisiaj byliśmy nie jest naszym wetem (w sensie Kurzyka pierwszy raz na oczy widział) i miał pretensje, że nie szczepiliśmy u niego i że nie zaszczepiliśmy na białaczkę (bo wetka Kurzyka nie widzi potrzeby skoro jest kotem niewychodzącym).
Niestety, nie ufam żadnemu wetowi w okolicy na 100%, często lecząc wchodzą w ślepy zaułek... więc drżę o kota. Co to może być? Dlaczeggo krwawi?
Trutka - odpada. Nie wychodzi.
Może obroża? A może zjadł trujący kwiatek?
A może po prostu się uderzył (kot ma paniczny lęk separacyjny, dzisiaj został wyjątkowo całkiem sam na parę godzin)? Ja nie wiem. I nie wierzę całkowicie w diagnozy stawiane przez naszych wetów...
Emotikon frown
A wetkę Kurzyka mogę zahaczyć dopiero jutro... i to późnym popołudniem.