Witam. Chciałabym tutaj opisać problemy mojego kota,ponieważ może ktoś z Was miał podobną sytuację i mógłby mi pomóc.
No więc tak..Zacznę od początku. Jakieś 2 miesiące czy może trochę więcej czasu temu zauważyłam u mojej kotki(ma rok)trochę większe węzły chłonne niż u jej siostry z jednego miotu. Na wszelki wypadek wybadałam też inne koty,ale tylko ona takie miała. Jednakże nie wykazywała żadnych nieprawidłowości. Normalnie jadła,normalnie się zachowywała,gorączki brak. Wszystko normalnie. Natomiast 2 tygodnie temu(21.07) postanowiłam w końcu iść z nią do weterynarza,żeby zapytać się o tę sprawę i w końcu ją wyjaśni,ponieważ jak na moje oko to nie tylko węzły na szyi ale też inne były powiększone(co potem się potwierdziło). Pani weterynarz zmierzyła jej temperaturę(była odrobinę wyższa od normalnej) i powiedziała,że jeśli jest to już od takiego czasu to możliwe,że jest to reakcja na jakąś przebytą infekcję i postanowiła ją podleczyć. Zaznaczyła też,że jeśli to nie pomoże to możliwe,że będą potrzebne badania krwi. Dostała wtedy antybiotyk(zastrzyk) i jakieś tabletki witaminowe i wzmacniające. Drugiego i trzeciego dnia to samo. Dostała też tabletkę na odrobaczanie. Po tych zastrzykach węzły chłonne delikatnie się zmniejszyły. Na kolejne 5 dni dostała tabletki na wzmocnienie i miałam przyjść z nią za jakieś 2 tygodnie na kontrolę. Jednakże 25.07 w późnych godzinach(jakoś 23 lub północ) kotka dziwnie się zachowywała. Była strasznie agresywna w stosunku do siostry,która tak jak ona chciała przyjść do mnie do łózka i położyć się obok niej. Trochę czasu później zaczęła się trząść. Myślałam,że było to spowodowane tym wybuchem agresji,ale chyba raczej tym,że miała podwyższoną temperaturę. Następnego dnia rano nie chciała jeść,wyglądała na trochę osłabioną. Z tego powodu brat zabrał ją do weterynarza,która stwierdziła,że może to być reakcją na leki. Jakąś godzinę później kotka zdecydowała się coś zjeść,ale bardzo długo się nad tym zastanawiała. Gdy wróciłam do domu to stwierdziłam,że niedaleko szyi,do początku łapy(nie wiem jak to dokładnie określić) przytwierdzony jest jakiś guz. Był duży i i twardy i tylko z jednej strony. Kotka bardzo agresywnie reagowała na dotyk tego. Piszczała,wyrywała się. Postanowiłam,że wybiorę się do weterynarza jeszcze raz. Pani stwierdziła,że może to być ropień,który może pęknąć na drugi dzień lub jakiś guz. Może z powodu stresu na wizycie kotka była spokojna,nawet bardzo. Nawet gdy miała dotykanego tego guza to nie reagowała,co także było dziwnym zachowaniem. Zastanawiała się też nad zrobieniem testu na białaczkę. Jednak postanowiła na razie nic z tym nie robić i poczekać na drugi dzień. Po powrocie do domu dziwnie się zachowywała. Nagle zaczynała biegać po domu jakby ktoś ją gonił lub usiadła na łóżku w taki sposób,że głowa zwisała jej w dół i usypiała. Myślałam,że przypadkowo,więc postanowiłam ją przesunąć,żeby się spokojnie położyła na łóżku i usnęła,ale ona powróciła znowu do takiej pozycji. Ogólnie dziwnie się zachowywała. Kolejnego dnia kotka natomiast zachowywała się jakby nigdy nic,całkowicie normalnie,ale węzły były powiększone dalej. Zastanawiam się co z tym zrobić. Test na białaczkę? Badania krwi? Weterynarz myślała też nad nakłuciem tego guza,ale nie wiedziała czy warto męczyć kota nakłuwaniem tego bez znieczulenia. Co byście zrobili Brat polecił mi napisanie tego tutaj,ponieważ mamy trochę ograniczony budżet i chcielibyśmy ją wyleczyć/leczyć skutecznie, a nie z wyrzucaniem pieniędzy w jakieś niepotrzebne sprawy.