Z aktualności:
Na Służewcu wszystkie koty złapane i przeprowadzone.
A to dzięki pomocy AnielkiG, Romi85 i Hani R. Wielkie dzięki Dziewczyny!!!
Istniejące tam warsztaty i magazyny wyniosły się stamtąd już wcześniej i został tylko złom, ponieważ zarabiał jeszcze na pozyskiwaniu metalu z pozostawionych tam wraków samochodów, metalowych elementów konstrukcji, bram, itp. W ciągu dnia a nawet wieczorem jeździła tam machina, która miażdżyła i cięła metal. Koty więc były wypłoszone, wyczuwały jakieś zmiany. Sama bym nic nie zdziałała. Co prawda jeździłam tam codziennie z łapką. Ale jedna klatka, brak samochodu, to żadna poważna łapanka w przypadku opornych kotów. Udało się dzięki klatce opadowej i tzw "mercedesom" oraz temu, że pod koniec Hania R. zdecydowała się zostawiać klatki na całą noc. Istniało ryzyko ich kradzieży, bo to punkt złomu i ciągłe wizyty jego zbieraczy, raczej o wątpliwych zasadach moralnych. Klatki były jednak zamaskowane a pracownik skupu o ksywce Kieliszek został "kupiony" porządną flachą napoju wysokoprocentowego i dawał nam telefonem sygnał, gdy jakiś kot się złapał. Były wiec nocne i wczesno-poranne kursy po koty. Złapał się nawet jakiś nowy kocur, chyba na "gościnnych występach" jeszcze z pomponami.
Pan Kieliszek obiecał, że dopóki tam jest, da znak gdyby pojawił się jakiś kolejny gość w futrze.
Zmartwieniom nigdy jednak nie ma końca. Teraz myślę, jak się zaklimatyzują w nowym miejscu. Kilka z nich jest i trzyma się razem, głównie kociczki. Kilku kocurów nie widzę. Ale pocieszam się, że gdzieś są w okolicy i znajdą punkty karmienia. Jak by nie było, miejsce jest stosunkowo bezpieczne. Czego nie można powiedzieć o placu budowy.
Wszystkie są pokastrowane, przed wypuszczeniem zostały odpchlone. Wszystkie ich budki też są w nowym miejscu, więc mają swoje stare lokum i znane zapachy.
Trzymajcie kciuki by nie powędrowały w nieznane.