Mysia - zerwane wiązadła w kolanie, już we własnym DOMU!!!!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 25, 2015 11:19 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

to ja jeszcze trochę z innej beczki...
niestety będzie smutno...

W ramach pracy wizytuję szkółki leśne...
i na kilku z nich są koty. Mniej lub bardziej zadbane...

Niedawno byłam w Opolu...szkółkarz już wiedział że lubię koty i mi pokazał miot. Kociaki ok. 3 tygodni, nie wiadomo ile, bo siedzą w takim wielkim pudle, pilnowane przez dwie kotki. Nie wiadomo czy to dwa mioty razem czy może dwie kotki opiekują się jednym miotem. Kotów jest tak poza tym jeszcze kilka (ok. 5). Zapytał czy chcę kotki...powiedziałam że wezmę malce jak zgodzi się na kastrację matek i innych kotów. Nie był zbyt chętny, ale na szczęście była tam ze mną jego szefowa, która od razu podłapała temat i była za mną. Także szansa jest spora żeby wykastrować to stadko. Będę prosiła o pomoc Opole, bo sama nie dam rady ogarnąć sterylek- mam do Opola ponad 100 km. Malce mają już nawet zaklepane TDT na czas mojego urlopu :D
Także tu myślę że sprawa będzie wymagała trochę czasu, ale chyba to się uda.
Koty mają się tam dobrze, są karmione, zawsze jak przyjeżdzam jest micha suchego, micha wody. Szkółkarz i pracownicy dbają o koty, bo one z kolei służą szkółce wyłapując gryzonie. Miejsce fajne, kawałek od głównej drogi (niestety czasami koty zapuszczają się aż na drogę i giną), ale po kastracji powinny bardziej trzymać się szkółki. Koty są półdzikie, ale mają się tam fajnie, więc po sterylce dorosłe mogą tam spokojnie wrócić. Może jak się je pokastruje, to dodatkowym plusem będzie że będą większą uwagę zwracać na nie, postaram się tam jeszcze "poedukować", np. odrobaczyć.

I już dość optymistycznie patrzyłam w przyszłość...do wczoraj...

Pojechałam na szkółkę do Będzina...a tam zastałam buraskę.
Szkółkarz powiedział że przyszła jakiś czas temu i już tak została...
Kicia oswojona, podbiegła do mnie na kicikici, trochę niepewnie, ale potem już strzelała baranki i dawała się głaskać. Obmacałam brzuch - jest karmiąca :(
Kicia miała taki smutny wzrok, proszący o pomoc. Na prawdę dawno nie widziałam takich smutnych kocich oczu a jednocześnie pełnych tez nadziei jak ją wołałam.
I tu jest mega kłopot. Kotka chyba jest trochę dokarmiana przez pracowników, ale zapewne nikt jej nie zabierze, bo jak mi szkółkarz powiedział kotów u nich na wsi dostatek. Zimą szkółka praktycznie nie pracuje, więc kotka z małymi zostanie sama.

Ją koniecznie trzeba zabrać, jak tylko malce się pokażą. Kotka jest oswojona, kochana.
Tylko nie mam gdzie, teraz mam u siebie Mysię, potem w planach mają dojechać malce ze szkółki w Opolu....

Tak mi żal tej burasi.... :crying: :crying: :crying: :crying: :crying:
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Czw cze 25, 2015 18:39 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

Proszę Państwa :) Oto Mysia

Obrazek

Obrazek
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Czw cze 25, 2015 19:45 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

wow, dopiero teraz widać jaka ona piękna :). Śliczna Mysia :)

Yossariana

 
Posty: 3678
Od: Śro kwi 01, 2009 12:27
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt cze 26, 2015 5:52 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

w sumie to już by można się w niej zakochiwać :)
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Pt cze 26, 2015 11:53 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

berni pisze:to ja jeszcze trochę z innej beczki...
niestety będzie smutno...

W ramach pracy wizytuję szkółki leśne...
i na kilku z nich są koty. Mniej lub bardziej zadbane...

Niedawno byłam w Opolu...szkółkarz już wiedział że lubię koty i mi pokazał miot. Kociaki ok. 3 tygodni, nie wiadomo ile, bo siedzą w takim wielkim pudle, pilnowane przez dwie kotki. Nie wiadomo czy to dwa mioty razem czy może dwie kotki opiekują się jednym miotem. Kotów jest tak poza tym jeszcze kilka (ok. 5). Zapytał czy chcę kotki...powiedziałam że wezmę malce jak zgodzi się na kastrację matek i innych kotów. Nie był zbyt chętny, ale na szczęście była tam ze mną jego szefowa, która od razu podłapała temat i była za mną. Także szansa jest spora żeby wykastrować to stadko. Będę prosiła o pomoc Opole, bo sama nie dam rady ogarnąć sterylek- mam do Opola ponad 100 km. Malce mają już nawet zaklepane TDT na czas mojego urlopu :D
Także tu myślę że sprawa będzie wymagała trochę czasu, ale chyba to się uda.
Koty mają się tam dobrze, są karmione, zawsze jak przyjeżdzam jest micha suchego, micha wody. Szkółkarz i pracownicy dbają o koty, bo one z kolei służą szkółce wyłapując gryzonie. Miejsce fajne, kawałek od głównej drogi (niestety czasami koty zapuszczają się aż na drogę i giną), ale po kastracji powinny bardziej trzymać się szkółki. Koty są półdzikie, ale mają się tam fajnie, więc po sterylce dorosłe mogą tam spokojnie wrócić. Może jak się je pokastruje, to dodatkowym plusem będzie że będą większą uwagę zwracać na nie, postaram się tam jeszcze "poedukować", np. odrobaczyć.

I już dość optymistycznie patrzyłam w przyszłość...do wczoraj...

Pojechałam na szkółkę do Będzina...a tam zastałam buraskę.
Szkółkarz powiedział że przyszła jakiś czas temu i już tak została...
Kicia oswojona, podbiegła do mnie na kicikici, trochę niepewnie, ale potem już strzelała baranki i dawała się głaskać. Obmacałam brzuch - jest karmiąca :(
Kicia miała taki smutny wzrok, proszący o pomoc. Na prawdę dawno nie widziałam takich smutnych kocich oczu a jednocześnie pełnych tez nadziei jak ją wołałam.
I tu jest mega kłopot. Kotka chyba jest trochę dokarmiana przez pracowników, ale zapewne nikt jej nie zabierze, bo jak mi szkółkarz powiedział kotów u nich na wsi dostatek. Zimą szkółka praktycznie nie pracuje, więc kotka z małymi zostanie sama.

Ją koniecznie trzeba zabrać, jak tylko malce się pokażą. Kotka jest oswojona, kochana.
Tylko nie mam gdzie, teraz mam u siebie Mysię, potem w planach mają dojechać malce ze szkółki w Opolu....

Tak mi żal tej burasi.... :crying: :crying: :crying: :crying: :crying:



Może ktoś na fb pomógłby?:(

justyna8585

 
Posty: 8082
Od: Śro wrz 10, 2008 10:49
Lokalizacja: ruda śląska

Post » Sob cze 27, 2015 12:10 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

Mysia ma zerwane więzadła w kolanie.
Właśnie ma operację.
Może przy okazji zostanie wysterylizowana.
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Sob cze 27, 2015 12:35 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

Trzymam kciuki za zabieg. Mysia jest uroczą kotką.
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Sob cze 27, 2015 21:38 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

berni pisze:Mysia ma zerwane więzadła w kolanie.
Właśnie ma operację.
Może przy okazji zostanie wysterylizowana.



No nie..:(

justyna8585

 
Posty: 8082
Od: Śro wrz 10, 2008 10:49
Lokalizacja: ruda śląska

Post » Nie cze 28, 2015 10:02 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

justyna8585 pisze:
berni pisze:Mysia ma zerwane więzadła w kolanie.
Właśnie ma operację.
Może przy okazji zostanie wysterylizowana.



No nie..:(



Bez smutków mi tu :D
Mysia już po operacji.
Zerwane wiązadła zastąpiono implantami, teraz musi się to wszystko znów pozrastać. Musi chodzić dwa tygodnie w opatrunku usztywniającym łapkę i potem kontrola. Uraz jest mechaniczny, jakiś niefortunny skok prawdopodobnie. Nie ma innej opcji leczenia poza operacją.
Wetka mówi że przy takich urazach ponad 90% kotów odzyskuje pełną sprawność :)
Mysia dochodzi do siebie, już nawet zjadła, wysikała się.
Ale jest jeszcze trochę nieobecna, nie wiem czy ją nie boli bardzo, bo jednak miała wiercone w kościach. Ma leki przeciwbólowe, ale miała dostawać raz dziennie i nie wiem czy można jej zwiększyć dawkę. Jak tylko moja wetka będzie mogła rozmawiać to się dowiem.
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Nie cze 28, 2015 10:29 Re: Nie mam jeszcze imienia, ale nie mieszkam już w schronis

Kciuki za koteczkę :ok: Będzie dobrze! :)

Yossariana

 
Posty: 3678
Od: Śro kwi 01, 2009 12:27
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie cze 28, 2015 18:13 Re: Mysia - zerwane wiązadła w kolanie, już nie w schronisku

Tak Mysia odpoczywała po zabiegach

Obrazek


a tak w dniu dzisiejszym
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Leki przeciwbólowe zadziałały, po 15 minutach od podania Mysia przestała byc taka zesztywniała i nieobecna.
Ale i tak pojechałam z nią jeszcze do wetki przed powrotem do Katowic :| Jestem trochę panikarą.
Wetka obejrzała kicię, zmierzyła gorączkę, dała jeszcze dodatkowe porcje przeciwbólowego syropku na następne dni i powiedziała że jest bardzo dobrze. Lek mogę podawać częściej niż co 24 godziny, jak będę widziała że ją boli. Podobno ból utrzymuje się po takiej operacji do ok. 5-6 dni.

Wróciłyśmy już do Katowic, Mysia śpi w sypialni. Niestety Zazulka strasznie na nią syczy tu w mieszkaniu, więc dla spokoju Mysia dostała swój pokój :)

Koszt operacji łapki to 300 zł.

Połowę tej kwoty zasponsorowała moja młodsza siostra :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Nie cze 28, 2015 18:24 Re: Mysia - zerwane wiązadła w kolanie, już nie w schronisku

Jaki ma solidny opatrunek. A nie mieli różowych.

Basia, nowa wielbicielka kotów? ;)
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Nie cze 28, 2015 18:29 Re: Mysia - zerwane wiązadła w kolanie, już nie w schronisku

carmella pisze:Jaki ma solidny opatrunek. A nie mieli różowych.

Basia, nowa wielbicielka kotów? ;)



Hehhe, może wetka wie że za różowym nie przepadam :)
Basia lubi koty ogólnie a Dżagę wręcz uwielbia :D
Nasze pozostałe koty ją trochę denerwują bo są niegrzeczne :)

Poza tym Basia wspomaga od czasu do czasu moje działania. Kiedy jeszcze pracowałam w Bielsku za te marne grosze to często dzięki jej pożyczkom mogłam spłacać długi u wetów.
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10317
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Pon cze 29, 2015 7:11 Re: Mysia - zerwane wiązadła w kolanie, już nie w schronisku

Kciuki za pełne wyzdrowienie Mysi :ok:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto cze 30, 2015 17:04 Re: Mysia - zerwane wiązadła w kolanie, już nie w schronisku

Ode mnie też :ok:
Ten opatrunek przypomina mi mikołajową czapkę :D
Obrazek Obrazek

anita5

 
Posty: 22470
Od: Sob cze 18, 2005 16:48
Lokalizacja: Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 338 gości