
Tydzień temu koleżanka zauważyła dziwnego nowego kota przy kocich miskach - jakby tri ale nie do końca. W poniedziałek dostałam informację, że nowy kot szedł ze śmietnika i niósł kość. Szedł na plac gdzie leży stos zardzewiałych rur. Zapaliła mi się lampka alarmowa.
We wtorek przyuważyłam to dziwne coś - faktycznie jakby tri, ale takie beżowe, brudnawe. Poszłam za tym i zobaczyłam

Ożesz... i takie tam. No dobra spokojnie, trzeba pomyśleć, ale... W środę po przyjściu do pracy o 9 mam informację na dzień dobry: dzisiaj przyjeżdżają po złom. Zaraz zaraz jaki, który złom? A te blachy aluminiowe z drugiego placu. Spoko - trzeba przyspieszyć myślenie. O 10 informacja się zmienia jednak nie blacha lecz te zardzewiałe rury - przyjadą po nie po 11. Że co, jak? Te rury nie leżą równo, są jak stos bierek. Nie wiem czy malce są w rurach czy między nimi. Koniec myślenia, to już była akcja desperacja.
Nie ma łapki, transportera, nie ma nic. Gorączkowe telefony, dobrze są łapki trzeba jechać po nie i przy okazji po doświadczoną osobę, która podpowie jak i gdzie przy tym stosie je postawić. Jadę to blisko! Wracamy... na placu jest już ciężarówka zaczynają ładować. Pertraktacje, ok. będą brać po 1 sztuce od góry. Jedna dobra wiadomość - na pewno ciężarówka nie może zabrać wszystkiego naraz. Chodzimy naokoło, patrzymy na ręce, czołgamy się i zaglądamy w rury, każdą podnoszoną dokładnie oglądamy. Cholera w rurach jest tyle rdzy że ciężko jednoznacznie stwierdzić czy to rdza czy rozpłaszczony, wystraszony kociak. Przynajmniej na 99% wiemy, że w żadnej załadowanej rurze nie ma zwierzaka. Koniec - załadowali! W środę już drugi raz nie przyjadą ufff, zaczynam łapankę. Dzięki jakiejś awarii wodociągowej nie przyjechali ani w czwartek ani dzisiaj - całe szczęście, że ktoś wody nie miał.

Mam wszystkie 3 kociaki i mam też 25.06. planowane przyjęcie do szpitala na operację kręgosłupa.

DT na cito potrzebne!
Oto trzy stworki: rudawka, rydzyk i rdzawka.
Gdyby ktoś się zastanawiał. Nie te kociaki nie są rude - są zardzewiałe.




