Z wczorajszego dodatku lokalnego "Gazety Wyborczej" Dorota Karaś 14-07-2004
"Konflikt wokół kotów"
W mieszkaniu pani Zofii żyje sześć wysterylizowanych kotów. Sąsiedzi postanowili, że kobieta ma płacić 100 zł więcej miesięcznie za sprzątanie klatki, na którą zwierzęta nie wychodzą.
Koty drzemią na oparciach foteli, kanapie, telewizorze i parapecie. W parterowym mieszkaniu Zofii Długoborskiej przy ul. Waryńskiego we Wrzeszczu okno otwarte jest na oścież, bo zapach zwierząt jest wyczuwalny. Klatka jest za to czysta i nie unosi się na niej żaden zapach.
- Prawie dostałam zawału, kiedy otrzymałam to pismo - pani Zofia rozkłada dokumenty. - Zarządca wspólnoty mieszkaniowej poinformował mnie, że w mieszkaniu prowadzę hodowlę kotów, że wydobywa się ode mnie fetor i że w związku z tym od 1 lipca mam płacić 100 zł więcej za sprzątanie klatki, do czasu, aż nie usunę uciążliwości.
Pani Zofia, emerytowana tłumaczka, zwierzętami opiekuje się od 50 lat. W domu trzyma sześć kotów, które są wysterylizowane albo dostają tabletki antykoncepcyjne. Kłopoty zaczęły się dwa lata temu, gdy sąsiadka zza ściany złożyła skargę na zwierzęta w administracji budynku. Odbyła się wówczas wizja lokalna, podczas której właścicielka kotów obiecała, że nie będzie przyjmować więcej zwierząt. Twierdzi, że obietnicy dotrzymała. Problem jednak powrócił w maju tego roku.
- Wspólnota bez mojej wiedzy podjęła uchwałę o obciążeniu mnie sumą za sprzątanie - mówi pani Zofia. - Podobno odbyła się kolejna wizja lokalna, o której nikt mnie jednak nie poinformował. Potraktowali mnie jak przestępcę! Odesłałam rachunek i nową książeczkę opłat.
Nie wszyscy sąsiedzi głosowali za ukaraniem właścicielki kotów. Dwie starsze kobiety, które były za tą uchwałą, nie chciały rozmawiać z "Gazetą". Inna sąsiadka: - Jaki problem, jakie koty? Mnie one w ogóle nie przeszkadzają.
Jerzy Żuchowski, dyrektor biura zarządu nieruchomościami Posesja: - Nie mam nic przeciwko kotom, ale były skargi od mieszkańców, że od zwierząt śmierdzi, że jest brudno. Jaki zapach jest w mieszkaniu, to już sprawa lokatora.
Zofia Długoborska twierdzi, że jej koty nie wychodzą na klatkę, więc nie mogą na niej brudzić. Nieczystości pozostawione w ogródku sprząta. - Kiedy się tu wprowadzałam, pod oknami miałam śmieci, które ludzie wyrzucali przez okna. Sama stworzyłam ten kawałek ogródka, sama dbam tutaj o porządek.
Wczoraj zarządca wspólnoty wycofał się z pomysłu karania właścicielki kotów dodatkową opłatą za sprzątanie:
- Skoro ta pani zmieniła trochę swój stosunek i bardziej dba o porządek, nie będzie żadnej kary".