To nie jest wątek dla wszystkich.
Jeśli Twój kot choruje i nie chce jeść, a Ty wychodzisz z siebie i stajesz obok by zjadł cokolwiek - nie czytaj dalej.
Jeśli nie ma ryzyka, że Twój kot zachoruje i będzie musiał np. jeść coś specjalnego lub trafić do szpitala; jeśli cała Twoja rodzina dba o niego tak samo jak Ty, jeśli zajmie się nim tak dobrze jak Ty w razie Twojej choroby czy śmierci - nie trać czasu na czytanie. Tylko nie wsiadajcie proszę wszyscy naraz do samolotu linii malezyjskich.
Jeśli dbasz by nie popaść w skrajności - też nie ma sensu byś to czytał, chyba że chcesz mieć opowiastki dla innych.Jeśli jednak przemyka Ci czasem przez głowę myśl, że Twój kot je lepiej niż Ty; jeśli wędrujesz codziennie do sklepu by kupić dla kota to jedyne mięsko, które on uwielbia, jeśli dostajesz stałe sygnały, że nawet kociarze uważają że przesadzasz - zdecydowanie przeczytaj.
Przeczytaj też, jeśli należysz do osób, u których prawdopodobieństwo że kot umrze przed Tobą jest niepokojąco małe. I jeśli nie masz pewności co się z nim dalej stanie.
Zapraszam też do czytania wszystkich, którzy po prostu nigdy się nad tym nie zastanawiali. Może warto zacząć
Zachęcam do dyskusji, aczkolwiek uprzedzam, że na sprowadzanie jej do absurdu, że "zachęcam by karmić kota byle czym, utrzymywać syf i nieustannie maltretować" po prostu nie będzie mi się chciało odpisywać.
Celem tego wątku nie jest przekazanie Ci żadnych prawd objawionych. Nie musisz brać sobie tego w ogóle do serca. To po prostu garść PRAWDZIWYCH sytuacji, z którymi się zetknęłam. Z którymi stykam się regularnie. I w których ostatecznie - cierpi kot. Zrobisz z tym co zechcesz.
Przepraszam też, że tak dużo tu śmierci. Cóż, temat mi ostatnio bliski.
1. Do założenia wątku skłoniła mnie sytuacja z dziś. Kot wolno żyjący, dziki. Zgłoszony z powodu braku apetytu. Okazuje się, że ma w rozpaczliwym stanie zęby. Sanacja paszczy. Kot świetnie się wybudza, ogólnie jest w formie. Ale nie zaczyna jeść. Próbuję suche, saszetki, pasztety, mięcho - nic. W końcu telefon do karmicielki. "ano tak, bo on tylko świeżą wątróbkę jadał". Ciekawe gdzie dostanę jutro i w niedzielę świeżą wątróbkę.
2. Kot trafia do szpitalika w lecznicy. Razem z kotem - wyprawka. Mięsko drobiowe, wołowe, wątróbka - wszystko pięknie pokrojone, przygotowane na kilka dni. Oczywiście do przechowywania w lodówce. I jeszcze do wątróbki w ostatniej chwili należy wbić jajeczko. A potem: "ten z klatki 1 ma zjeść kurczaka, ten z klatki 4 rybkę, a ten z klatki 8 - wątróbkę". Personelowi to bardzo utrudnia pracę. Kot z klatki 3 nie je bo się źle czuje po zabiegu czy grymasi? A kot z klatki 6, który nie dostał wyprawki - patrzy smętnie i wcina swoje przydziałowe żarcie.
3. Właściciel kota umiera. Kot trafia do fundacji. Nie je. Zaczynają się próby podtykania różnych przysmaków. Nic nie działa, a spadkobiercy nie mają pojęcia co ten kot jadł. Oprócz stresu zmiany miejsca i opiekuna - jest też stres związany z brakiem pokarmu do jakiego kot przywykł. Trafimy z menu? Przyzwyczai się szybko do nowego? A może stres i głodówka rozwalą mu wątrobę?
4. Twój kot się gubi na ulicy. Trafia do schroniska czy fundacji. Nie je, choć fizycznie wydaje się być zdrowy. Pomyśl co on jadał? Czy wolontariusz prowadzący DT lub (zwłaszcza!) pracownik schroniska ma w ogóle szansę trafić na to coś? Ile dni upłynie zanim odnajdziesz go w tym schronisku?
5. W mieszkaniu są 2 starsze osoby i stado kotów. Jedna z osób umiera, z dwóch emerytur nagle zostaje tylko jedna. A koty przyzwyczajone do luksusów - każdy ma swoje przysmaki. Ten je tylko gourmeta z królikiem, inny tylko tacki winstona. No przecież nie można na nich oszczędzać! Więc zaczynają się długi w spółdzielni, opłatach...
6. Kilka dni urlopu. Trzeba znaleźć kogoś do opieki nad kotami. "tylko pamiętaj, że ten kotek to je tylko na miseczce pod łóżkiem, a tego trzeba karmić na drapaku". Czy zawsze znajdziesz kogoś, kto da radę te instrukcje wypełnić?
7. "Jakiego mam czystego kota! nigdy nie załatwi się do użytej kuwety!". Tekst pada z ust osoby, która sprząta kuwetę po każdym siku i kupie, a na wszelki wypadek ma ustawioną drugą kuwetę. Wszystko jest wspaniale do momentu, gdy osoba łamie nogę. Owszem, przychodzi rodzina, ale sprząta już tylko raz dziennie. Kuwety nie są idealnie czyste, kot zaczyna się załatwiać wszędzie. Jeśli ta osoba wróci do zdrowia i regularnych porządków - prawdopodobnie kot również wróci do załatwiania się do kuwety.
8. Sytuacja jak wyżej, ale opiekun po prostu umiera. Spadkobierca owszem, lubi koty. Ale pracuje długo, nie ma go w domu po 12 godzin dziennie. Więcej niż 2 kuwet nie postawi, bo nie ma już gdzie. Czy kot przyzwyczai się do załatwiania się do już użytej kuwety? czy też będzie sikać po kątach aż w końcu doczeka się wystawienia na ulicę?
9. Dom tymczasowy. Koty mają pełen wypas i luksus. Takiego samego poziomu luksusu oczekuje się od domu stałego. Czy uda się znaleźć taki dom zanim koty dorosną i zaczną przegrywać konkurencję pod kątem adopcji z kociętami nowego sezonu?
10. Kot miauczy pod drzwiami. No dobra, chodź na spacer. Następnego dnia miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. Spacer. Miauczy. A opiekun choruje i nie ma siły iść na spacer. Kot miauczy coraz głośniej, bardziej nerwowo, niecierpliwie.
11. Dom tymczasowy. Spokojny, cichy. Idealne miejsce na oswojenie półdzikich kociąt. Opiekunka spędza w domu dużo czasu, może się z nimi bawić, głaskać. Przyzwyczajają się do niej, pozwalają się brać na ręce, przytulać. W trakcie wizyty adopcyjnej chowają się pod stół, "no bo one się boją obcych". W nowym domu nie dają do siebie podejść, uciekają. Szukają swojej, znanej, jedynej opiekunki. Czy nowi właściciele dadzą im odpowiednio dużo czasu na przełamanie oporów? czy też wrócą z adopcji bo "proszę pani one są dzikie"?
12. Dom tymczasowy, w którym życie jest podporządkowane kotom. Przecież jest normą, że łażą po blatach, podpijają kawę z mlekiem, śpią na twarzy, kładą się na laptopie. O 7 rano wymuszają na opiekunie wstanie i miskę. Czy będzie to normą również dla domu stałego? A może skreślić od razu wszystkie domy stałe, które oczekują, że kot podporządkuje się pewnym zwyczajom, np. nie chodzenia po blatach? jak długo po adopcji odda takiego zwierzaka "nocny marek", które nie zamierza wstawać o 7 rano?
13. Dom tymczasowy. "nie, pralki nie włączam, bo one się tak stresują. Piorę ręcznie albo rodzinie pranie podrzucam". "Nie, nie odkurzam, tylko zamiatam - one się boją odkurzacza i chowają sie, nie chcę ich tak straszyć". Oczekujemy, że nowy dom zachowa się podobnie? czy wychowujemy dzikusa, który umrze na serce przy pierwszym dźwięku wydanym przez urządzenia AGD?
14. Dom tymczasowy, w którym opiekun jest w domu zawsze. Adopcja, dom stały. Nowy właściciel wychodzi do pracy, a kot w przerażeniu samotnością demoluje dom... a przecież w DT był zawsze taki spokojny!
15. Dom tymczasowy używający zawsze jednego, konkretnego żwirku. A jeśli nowy właściciel wolałby używać innego, bo np. akurat na bentonit ma uczulenie? czy kot to zaakceptuje?
Takich przykładów jest oczywiście więcej. Dotyczą jedzenia tylko konkretnych karm, dawania frykasów, karmienia w stałych porach, miejscach, miskach, rytuałów, konkretnych marek żwirków i kształtów kuwet, sposobów zabawy i spędzania czasu, utrzymywania idealnego spokoju i unikania zapraszania gości, a zwłaszcza z dziećmi. Warunki idealne dla kota z perspektywy "tu i teraz": pyszne żarcie na każde wezwanie, dobrze wytresowany opiekun, który reaguje na każdą, nawet nie wyrażoną jeszcze prośbę, pełen spokój, czyściutka kuweta, cicho, cieplutko i miło.
Wszystko jest dobrze, póki da się to utrzymać. Zdarzają się jednak dramaty, gdy w sposób planowany (np. adopcja z DT) lub przypadkowy (choroba, śmierć) warunki się zmieniają.
Im wyższy poziom luksusu i im bardziej niezmienne warunki, zwyczaje, rytuały, karmy - tym trudniej zwierzęciu taką zmianę zaakceptować.