W jednej z katowickich lecznic Maciek o mało nie umarł...Na naszych oczach gasnął i tylko cud w postaci zaleceń zaufanego weterynarza przez go uratował.
Najprawdopodobniej miał przedawkowane polstigminum .Miał drgawki, oczka uciekały, dusił się,charczał,wymiotywał pianą.
To naprawdę cud, że żyje.Jego wola życia jest nie do opisania.Nie jesteśmy w stanie nic więcej napisać,by nie kierować się emocjami, złością i bezradnością...
Jest na szpitaliku na Giszowcu, gdzie ma 24 godz. opiekę.
Koszta wciąż rosną, jeśli nie ma nowych wpłat,to może już ponad 1000 zł brakować.Zdajemy sobie sprawę z tego, że za taką kwotę może uratować wiele zwierząt,ale on tyle już wycierpiał i tak bardzo chce żyć.
Maciek potrzebuje DT, gdzie ktoś jest 24 godz. przy nim, mimo najszczerszych chęci nie mogę zrezygnować z pracy.
Informacje z rana są takie, że stan stabilny,ale za mało siku.Trzeba czekać, czy nie zatkał się przez cewnik.
Prosimy i błagamy o udostępnianie, zapraszanie znajomych i jakąkolwiek pomoc.