W moje ręce trafiła kotka, młoda, wydawało się że jest zdrowa i wymaga "tylko" oswojenia.
Nie minęło wiele czasu a zauważyłam że ma problem z oddawaniem moczu.
Przesiadywanie w kuwecie, kropelkowanie.
Próbowałam podać leki ale nie udało mi się, jak się okazało... na szczęście.
Zawiozłam buntowniczkę do lekarza.
Szybko zorientowano się że to ropomacicze. Usg potwierdziło.
Żadnego wysięku wcześniej nie było, czyli była to ta gorsza opcja.
Kotka trafiła na stół, wycięto z niej ogromną macicę, z ogromnymi jajnikami i całą reszta.
W życiu czegoś takiego nie widziałam.
Kotka miała dodatkowe badania, biochemia na szczęście w porządku. Ale trzeba będzie powtórzyć za jakiś czas, czy np na nerkach nie odbije się echem ta sytuacja.
Kotka nadal przebywa w lecznicy.
Rachunek na przedwczoraj to 520zl....
Na forum bywam rzadko, nie wiele piszę, ale nadal nie potrafię przejść obojętnie obok żadnego kota.
Proszę o wsparcie, bazarek, cokolwiek co pomoże mi choć w części spłacić lecznicę.
Proszę też o pomoc w szukaniu dt i ds.
Kotka teraz trafi do mojej mamy na pewien czas, ale to dt kryzysowe, nie może u niej przebywać długo.